Apocalipsis - recenzja

apocalipsis-recenzja

Gdy jedyna ważna dla ciebie osoba na tym świecie umiera, co wtedy robisz? Rozpaczasz nad jej losem, czy może bez zastanowienia wyruszasz na koniec świata, by spróbować wyrwać ją z objęć śmierci? Harry postanawia zaryzykować. Dla Zuli, swojej pierwszej miłości, zrobi wszystko.

Jednak zanim przejdziemy do tego, co znajduje się w grze wypadałoby wspomnieć kilka słów czym ona jest. Wydana przez Polskie studio Punch Punk przygodówka point-and-click. Gra swoją premierę miała 28 lutego 2018 roku. Ukazała się tylko na PC’tach. Sam gatunek swoje lata świetności ma już za sobą, jednak takie gry jak Beat Cop, Yesterday Origin czy omawiane Apocalipsis pokazują, że w świecie pełnym sandboxów i RPG’ów akcji, jest miejsce na takie małe, piękne projekty.

Głównym bohaterem gry jest Harry. Młody chłopak, który w jednej chwili stracił wszystko, co miało dla niego jakąkolwiek wartość. Jego ukochana, Zula zostaje oskarżona o posługiwanie się czarami. Gra osadzona jest w “głębokim” średniowieczu, więc takie oskarżenie najczęściej równało się z wyrokiem śmierci. Oczywiście nie została od tak po prostu zabita. Zula została poddana “próbie wody”. Polegała ona na tym, że związaną oskarżoną spuszczano na postronku do jeziora bądź innego zbiornika wodnego. Jeśli utrzymywała się na powierzchni wody był to znak, że jest czarownicą. Jeśli utonęła oznaczało to, że była niewinna. Bardzo uczciwe, prawda? Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło. Po “uczciwym procesie” młody Harry wie, że to nie jest jeszcze koniec i że istnieją siły, które znów pozwolą mu spotkać się z Zulą.  

Wspomniałem o “głębokim” średniowieczu. W tym okresie po Europie panoszyły się różnego rodzaju choroby i zarazy. Wojen również nie brakowało. A kościół wtedy bardzo skutecznie wykorzystywał te klęski, by nawracać ludzi i przy okazji poszerzać swoje wpływy. Choroba była uznawana jako kara za grzechy i należało ją przyjąć jako pokutę. Dziś nazywamy to pedagogiką strachu, czyli wychowywanie społeczeństwa w ciągłej obawie przed czymś. W tym przypadku przed Bogiem i jego gniewem. Nie zabrakło również dance macabre czyli równości wobec śmierci. Każdy jest tak samo podatny na chorobę. Kostuchy nie obchodzi kogo dziś zabierze. Wszystko to jest ukazane w tej grze. Jeśli podobał Wam się film “Czarną śmierć” czy “Polowanie na czarownice”, to w Apocalipsis również znajdziecie coś dla siebie.

Głównym atutem produkcji, który wyróżnia go spośród innych gier tego typu jest ręcznie rysowana grafika. Jest ona na tyle inna, że ciężko szukać tytułów z podobnym stylem artystycznym. Plansze przypominają średniowieczne grafiki i ryciny autorstwa m.in. Pietera Bruegela Starszego. Zrobiło, to na mnie duże wrażenie. Nie była to kolejna pixel artowa gra. Wiem, pixel art jest stosunkowo prosty do implementacji i nie wymaga dużego budżetu, ale ostatnio na rynek trafia bardzo dużo bliźniaczo podobnych gier, które nie oferują nic więcej oprócz tego, że są w pixel arcie. Jeśli szukacie czegoś innego, to Apocalipsis jest zdecydowanie dla Was.

Jak wspomniałem wyżej gra podzielona jest na plansze. Przechadzka po lochu, ucieczka przez oblężone miasto czy podróż statkiem. Młody Harry zniesie wszystkie trudy byle tylko znów zobaczyć Zulę. Podróż przez kolejne etapy przypomina tę z Boskiej Komedii. Tam Dante udaje się w podróż po Zaświatach, by spotkać się z Beatrycze, swoją ukochaną. Cel podróży Harrego nie jest miłym miejscem. Z pewnością umieściłbym go w artykule o piekle w grach. Jednak nie cel jest najważniejszy, a to co widzimy po drodze. Kości, truchła ludzi i zwierząt czy nawet potwory. Wszystko ma swój ukryty przekaz.   

Narracja w grze prowadzona jest na dwa sposoby. Pierwszy to obserwacja i interpretacja tego, co znajduje się na danej planszy. Drugi sposób jest znacznie bardziej ciekawy. Statyczne grafiki dopełniane głosem narratora - Adama “Nergala” Darskiego, lidera zespołu Behemoth. To z nich dowiadujemy się jak wyglądało życie Harrego i Zuli przed “procesem”. Mimo, że nie przepadam za repertuarem Behemotha, to ta część wypadła bardzo dobrze. Głos Adama idealnie wpasował się w mroczny i przejmujący klimat gry. Jedynym problem tych przerywników czytanych przez Nergala jest ich mała ilość. Myślę, że lepiej wypadło by to, gdyby narrator cały czas komentował to co dzieje się na ekranie. Jednak podział na dwa typy narracji również jest dobry. No i nie ukrywajmy, że Nergal pomógł przy promocji gry. “Polska przygodówka z Nergalem” jest dość klikalnym tytułem.

Ścieżka dźwiękowa gry stoi na bardzo wysokim poziomie. Idealnie podkreśla beznadzieję świata w którym znajduje się Harry. Od wolnego i niepokojącego “Theme” do bardzo dziwnego “Dance Macabre”. Część lokacji ma swoje własne, unikalne utwory, zaś reszta posiada zapętlona w kółko zbitki tych mniej istotnych. Myślę jednak, że w tak krótkiej grze, każda z plansz powinna mieć swoją oddzielną ścieżkę dźwiękową.   

Skoro to przygodówka warto również zatrzymać się przy zagadkach. Te dzielą się na kilka kategorii. Ustawianie symboli w odpowiedniej kolejności czy przeklikiwanie wszystkich interaktywnych elementów na danym poziomie. Jednak najbardziej ciekawe są zagadki środowiskowe. Przykład. Trafiamy do wioski, którą dotknęła susza. Jedyną osobą która przeżyła jest wychudzona, ciężarna kobieta. Musimy znaleźć nowe źródło wody, by podlać wyschnięte uprawy. Dzięki temu będziemy mogli przygotować dla niej chleb w prymitywnym piecu. Co dzieje się po wręczeniu bochenka. Ucieka. Czemu? Tę tajemnicę musicie rozwikłać sami. Poziom skomplikowania łamigłówek jest różny. Od takich w których rozwiązanie widoczne jest od razu po załadowaniu się planszy, do takich w których po 30 minutach dalej zastanawiasz się “co autor miał na myśli”. Zazwyczaj jednak szybko można się z nimi uporać. Muszę tu wspomnieć o jednym błędzie na który natknąłem się podczas przechodzenia gry. W jednej z ostatnich lokacji była łamigłówka, która polegała na połączeniu rur tak, by substancja przepłynęła z jednego pojemnika do drugiego. Mimo, że udało mi się stworzyć połączenie, sekwencja nie załadowała się. Konieczny był restart gry i powtórzenie etapu. Mały błąd, ale sprawił, że straciłem około 40 minut na rozwiązanie problemu. Kolejny na liście grzechów twórców gier. Przejście gry zajęło mi około 3 godziny, więc te 40 minut, to całkiem sporo. Warto też wspomnieć, że przedmioty które zbieramy nie są podpisane. Przeznaczenia niektórych z nich trzeba się domyślać lub po prostu próbować do skutku.

Bardzo ładna edycja pudełkowa.

Jeżeli już jesteśmy przy tych gorszych rzeczach. W grze dostępne są krótkie sekwencje zręcznościowe. Jedna z nich polega na unikaniu ostrzału z armat. Nie jest to może specjalnie skomplikowane, w końcu to ma być gra, a nie film. Jednak w takiej produkcji jak Apocalipsis takie etapy zabijają narrację. Nagle musimy zapomnieć o wszystkim co napisałem wyżej i skupić się na unikaniu kul armatnich.

Warto też wspomnieć o zakończeniu gry, a w zasadzie zakończeniach. Ja odkryłem dwa. Sam nie wiem, które jest dobre, a które złe. Myślałem, że w temacie zakończeń gier mało rzeczy może mnie zaskoczyć. Jednak ta produkcja zrobiła to. I mimo, że odblokowałem to teoretycznie dobre zakończenie, to ja nie czuje się z nim dobrze. Nie chcę krytykować za to twórców, bo to ich gra, ale z tyłu głowy czułem, że coś jest nie tak. Jeśli interesuje Was odblokowanie obu zakończeń, to polecam uważnie rozglądać się po planszach.

Jeśli macie 30 złotych i chcecie wydać je na coś niecodziennego, to polecam Apocalipsis. Gra dostępna jest na Steam. Jeśli jednak lubicie czuć w co gracie (tak jak ja), to dostępne jest również wydanie pudełkowe z artbookiem i soundtrackiem. W takim przypadku gra kosztuje 40 złotych. Sami przyznacie, że to nie wielka cena. Musicie sobie jednak odpowiedzieć na pytanie czy interesuje Was gra, która starcza na 3 godziny.  



 

 

 

Podobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Ja, Rock!
Ja, Rock! Autor artykułu

Szalona zbieranina różnych osobistości o których mogliście usłyszeć. Znajome twarze, nietuzinkowi twórcy, a przede wszystkim koneserzy dobrej zabawy.

chat 0 Komentarzy

Podobne artykuły

Korzystając ze strony zgadzasz się na użycie plików cookie. Więcej informacji.