HellSign - pierwszy kontakt

  • Autor: Bartek Witoszka
  • Opublikowano: 27 Listopad 2018
  • Komentuj 0

Jakiś czas temu Kamila pisała dla Was o HellSign, czyli izometrycznym RPGu z elementami horroru, który klimatem i konstrukcją poziomów przypomina wczesne odsłony serii Resident Evil. Produkcja australijskiego studia Ballistic Games wydała mi się wtedy całkiem zachęcająca, dlatego pograłem w nią kilka godzin i dziś poopowiadam Wam o niej trochę więcej. Tytuł to kolejna gierka z wczesnego dostępu, która przepadnie w odmętach Steama, czy może jednak jest czymś więcej?

W HellSign wcielamy się w zwiadowcę, osobę trudniącą się rozwiązywaniem paranormalnych zagadek i tropieniem bestii. W świecie gry nie jest to nic niezwykłego i wielu próbuje szczęścia w tym fachu. Większość z nich to freelancerzy, za którymi nikt nie zapłacze, gdy śledztwo się nie uda - w kolejce czeka już kilku następnych chętnych na nowe zlecenia. Nasz bohater jest jednak inny, a to za sprawą tytułowego znaku, dzięki któremu po każdym zgonie powraca do świata żywych. Osłabiony, ale jednak żywy i gotowy na kolejną misję. Element ten znany z gier typu roguelike wypada tu całkiem nieźle; gdy polegniemy tracimy 66,6% (bo wiecie, piekło) doświadczenia zdobytego podczas misji, jak i wszystkie artefakty, które zdobyliśmy w jej trakcie. O doświadczeniu i tym, jak je zdobywać opowiem Wam potem, teraz skupimy się na zleceniach, bo to one stanowią rdzeń rozgrywki.

Tych jest kilka rodzajów, jednak najważniejsze (bo najprostsze) są misje zwiadowcze, a jedno z takich zadań rozwiązujemy podczas samouczka. W skrócie polega ono na wytropieniu i rozpoznaniu, który z wyższych demonów nawiedził daną lokację. W całym domu znajdują się ślady paranormalnej aktywności, a jeśli chcemy rozwiązać sprawę, należy zebrać je wszystkie i odpowiednio uporządkować. I z pierwszą częścią tego zadania miałem na początku największe problemy, bo udawało mi się znajdować tylko dwa, góra trzy artefakty z pięciu dostępnych. Sprawdzałem całe mieszkanie wzdłuż i wszerz, ale jedyne co udało mi się odszukać, to bardzo szybkie, a przez to denerwującej pająki i wije. O przeciwnikach również napiszę później, teraz wspomnę tylko, że walka w tej grze jest dość toporna. Wracając do tematu poszlak, znajdujemy je za pomocą kilku gadżetów - zaczynamy z latarką UV i skanerem elektromagnetycznym, później możemy dokupić czujnik termiczny czy mikrofon. Brak tego ostatniego urządzenia uniemożliwiał mi znalezienie wszystkich wskazówek, przez co nie mogłem zakończyć sprawy. Przez pierwsze kilka zleceń sprowadzało się to do lizania ścian i sprawdzaniem każdego pokoju, bo może gdzieś coś przeoczyłem. Dobrze by było gdyby gra informowała, że gracz nie posiada wszystkich potrzebnych gadżetów, potrzebnych do pełnego ukończenia śledztwa. Jednak wciąż te dwa czy trzy przedmioty, które udało mi się zdobyć stanowiły już sukces, bo mogłem je sprzedać u handlarza i zarobić kilka groszy. I tak do czasu, aż nie uzbiera się więcej kasy na nowy sprzęt, by popchnąć fabułę do przodu.

Wychodzi tu pierwsza wada gry, czyli powtarzalność - przez większość rozgrywki gracz chodzi od domu do domu i zbiera poszlaki. Pachnie to grindem i mam nadzieję, że w pełnej wersji gry czas potrzebny do zdobycia lepszego ekwipunku, odblokowującego nam ciekawsze misje zostanie skrócony. Należy pamiętać, że gra wystartowała niedawno we wczesnym dostępie, więc czeka ją jeszcze kilka poważniejszych zmian.  

Na pewno rzeczą, którą należy naprawić jest wspomniany wcześniej, dość irytujący (przynajmniej na początku) system walki. W założeniach HellSign jest taktyczną strzelanką w rzucie izometrycznym, co na papierze brzmi nieźle, zwłaszcza, że na rynku w tym temacie panuje posucha. Oczywiście Synthetik (o którym pisałem dla Was tutaj) również jest izometryczną strzelanką, ale znacznie bardziej zręcznościową, a eksterminacja kolejnych przeciwników daje po prostu masę frajdy. W HellSign walka, zwłaszcza na początku, była dla mnie przeszkodą nie do przeskoczenia, a starcia ze wspomnianymi wcześniej wijami i pająkami zamieniały się w jeden wielki festiwal paniki. Przez bardzo duże opóźnienie trafienie przeciwnika z pistoletu lub rewolweru (broń początkowa większości klas) graniczyła z cudem. Skutkiem tego były zgony przy prawie każdej możliwej okazji. Stąd bardzo szybko doceniłem Stalkera (jedna z klas do wyboru), który jako jedyny od początku posiada strzelbę, doskonale sprawdzającą się na bliskich dystansach, a dodatkowo może on od razu używać pułapek. I o ile w innych grach zazwyczaj rzadko z nich korzystam, tak tutaj bardzo szybko je doceniłem, głównie dlatego, że od razu zabijają większość oponentów. Szybko zatem porzuciłem mojego Medyka Polowego i zacząłem nową grę jako Stalker, a imię jego brzmiało Cruzer (wiedziałem, że kiedyś będę mógł sobie stworzyć taką postać, dzięki Ballistic Games!). Od razu zacząłem szybciej zabijać przeciwników i zużywać mniej medykamentów podczas misji.

Podejrzewam, że system walki zostanie solidnie naprawiony w trakcie trwania wczesnego dostępu, ale obecnie jedyną grywalną postać stanowi Stalker. Przy tak dużym opóźnieniu i ścinkach gry, tylko nim da się jako tako grać. Skoro już przy tym jesteśmy, to warto powiedzieć coś więcej o specjalizacjach. Do dyspozycji gracza oddano ich aż dziewięć, a każda z nich zaczyna z innym rodzajem uzbrojenia i innym zestawem dwóch początkowych umiejętności. Wychwalany przeze mnie Stalker może zastawiać pułapki i rzucać granaty lub przynęty (te drugie odciągają uwagę przeciwników). Zaś taki Medyk Polowy ma apteczkę i potrafi zrobić z niej użytek, a także ma premię +10 do zdrowia. Każda klasa może później wykupić wszystkie umiejętności/cechy, ale nie nastawiajcie się jednak na szybkie zdobywanie poziomów. HellSign to bardzo klasyczny RPG, przez co posiada bardzo klasyczny system rozwoju postaci. Doświadczenie dostajemy tylko za wykonywanie zadań fabularnych lub zabijanie przeciwników, co w połączeniu z problemami, które opisałem wyżej poskutkowało względnie normalną rozgrywką dopiero po jakichś czterech godzinach.  

Miejscem spotkań wszystkich zainteresowanych sprawami paranormalnych aktywności, Banshee i innych Poltergeistów stanowi bar (szkoda, że bezimienny bar). To tam rozgrywa się cała historia, która jak na razie jest całkiem znośna. Nie jest zbyt porywająca, ale wystarczająco mnie wciągnęła, by skończyć pierwszy i jak na razie jedyny rozdział dostępny w tej wersji gry. Przewidziane są jeszcze dwa kolejne, a dla graczy będą one dostępne po premierze HellSigna, co ma zapewnić około 40 godzin rozgrywki. Po tym, co zobaczyłem do tej pory jestem w stanie w to uwierzyć, jednak warto mieć na uwadzę, że dużą część z tego może stanowić farmienie pieniędzy na nowe ulepszenia i sprzęt.

Sam bar skojarzył mi się z Zoną i książkami w tym uniwersum, głównie za sprawą możliwości sprzedawania tam artefaktów pozyskanych podczas misji u handlarza czy grze w karty. Jeśli gracie Stalkerem to jest totalnie tak, jakbyście wrócili z Zony. Przy okazji polecam nadrobić teksty (znajdziecie je tu i tam) Mateusza Chraniuka o Zonie i książkach w tym uniwersum.  

Oprócz baru możemy udać się też do sklepu z bronią, gdzie uzupełnimy nasze zapasy amunicji i medykamentów, a także zaopatrzymy się w nową broń i gadżety. Większość towarów jest oczywiście niedostępne, raz ze względu na ceny, a dwa, że ciągle mówimy o wersji beta gry i niektóre opcje zostaną dodane w trakcie trwania wczesnego dostępu. W kryjówce (i tylko tam) możemy wydać zdobyte punkty umiejętności, a także wytwarzać broń czy pancerze. Ta druga opcja będzie w pełni dostępna dopiero po wyjściu gry ze wczesnego dostępu.

HellSign hula na znanym i “lubianym” silniku Unity, co nie przywodzi na myśl dobrych skojarzeń. Dość ubogi interfejs, kiepska sztuczna inteligencja przeciwników czy dialogi realizowane w podobny sposób, jak w grach typu visual novel - nie są to rzeczy złe, ale produkcja nie wyróżnia się przez to na tle innych tego typu tytułów. Sama optymalizacja HellSigna, jak na wczesny dostęp pozostawia wiele do życzenia. Głównym problemem zdają się ścinki i lagi, o których wspomniałem wcześniej, przy okazji omawiania walki. Grałem na moim Asusie, który spełnia wymagania podane przez twórców, jednak lata świetności ma on za sobą. Dlatego HellSigna ogrywałem również na mocniejszym sprzęcie (I5-7200u, Radeon R7 M445, 16GB RAM) i tam również występowały problemy z lagami, więc to nie jest kwestia sprzętu, a raczej wczesnej wersji samej gry. Pamiętacie pierwszego Dead Spacea i problemy z celowaniem za pomocą myszki? Mniej więcej to samo jest w HellSign - nie jest to coś, co uniemożliwia rozgrywkę, ale skutecznie irytuje i zniechęca już na początku. Polecam mieć to na uwadzę, gdy będziecie chcieli spróbować swoich sił w tej grze. Jako, że jestem weteranem serii o Isaacu Clarku, to szybko przyzwyczaiłem się do lekkiej toporności, a potencjał Stalkera i jego strzelby sprawił, że moja postać bez większych problemów radziła sobie z misjami zwiadowczymi.

Produkcja Ballistic Interactive kosztuje na Steam 53 złote, a w notce, którą dostałem było napisane, że aktualny build to jakieś 13 godzin rozgrywki. O ile nie przeszkadza Wam wysoki próg wejścia i problemy, które opisałem wyżej, a lubicie izometryczne gry RPG, to HellSign jest jak najbardziej godny sprawdzenia i obserwowania. Tytuł ma dużo pozytywnych ocen użytkowników (obecnie jest to jakieś 87%), więc jeśli nie wierzycie pismakom, to polecam kierować się głosem ludu, a ten, podobnie zresztą jak ja, daje tej grze “okejkę”.

 

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze