Synthetik: Legion Rising - recenzja

  • Autor: Bartek Witoszka
  • Opublikowano: 05 Listopad 2018
  • Komentuj 0

 

Kojarzycie studio Flow Fire? Nie martwicie się, ja też o nich nie słyszałem, dopóki w moje łapki nie wpadł ich debiutancki projekt, Synthetik. Eric Krutten i Alexander Luck, dwaj deweloperzy z Niemiec, stworzyli roguelike’ową strzelankę w rzucie izometrycznym. Ginie się często, ale czy chce się potem spróbować raz jeszcze?

W grze wcielamy się w tytułowego syntetyka, którego zadaniem jest utorowanie sobie drogi do następnego poziomu, by robić w nim dokładnie to samo co na poprzednim - założenia roguelike w czystej postaci. Jednak Synthetik dodaje kilka mechanik od siebie, co wyróżnia go nieco na tle innych tego typu produkcji. Przede wszystkim do dyspozycji gracza oddane jest kilka klas postaci, które znacznie urozmaicają rozgrywkę. Każda z nich ma nieco inne uzbrojenia, ale i tak zawsze zaczynamy z pistoletem, by potem zdobywać kolejne, lepsze pukawki. Dodatkowo klasy mają swoje specjalne umiejętność i inne zestawy perków, które możemy zmieniać przed rozpoczęciem kolejnego podejścia. Specjalizację są dość standardowe - snajper posiada wskaźnik laserowy, który ułatwia celowanie, inżynier rozstawia wieżyczkę, a łotr może powalić przeciwnika jednym, silnym ciosem - jednak w połączeniu z wymiennymi perkami daje to całkiem szeroki wachlarz zagrań. Warto też wspomnieć, że każda klasa ma swój własny poziom, więc gracze preferujący konkretny styl rozgrywki są dodatkowo nagradzani dodatkowymi perkami.  

Poziomy są oczywiście losowo generowane, ale po kilkunastu podejściach widać już schemat, jaki zastosowali twórcy, a ten opiera się głównie na zalaniu mapy osłonami. Niby nie ma w tym nic złego, ale czasem te zlepki skrzynek i betonowych murków tworzą zbyt wąskie przejścia, co utrudnia skuteczne unikanie ostrzału i ucieczkę. Nie raz towarzyszyło mi uczucie, że moja postać umarła tylko dlatego, że zablokowała się na jakimś wystającym pręcie.

Walutą w grze są kredyty, które zdobywamy za zabijanie przeciwników (im bardziej spektakularnie tym lepiej). Za pieniądze odblokowujemy dodatkowe pukawki, które na stałe przypisane są do naszego konta i są wspólne dla wszystkich klas. I tu trochę nie rozumiem tego rozwiązania - skoro mamy klasy, to niech używają różnych broni. Niech snajper używa karabinu, który jednym strzałem zadaje duże obrażenia, a szturmowiec powinien zalewać przeciwnika gradem kul. Możliwe, że to tylko moje odczucia, bo za bardzo przyzwyczaiłem się do postaci z Overwatcha, ale ta myśle topwarzyszyła mi ciągle z tyłu głowy.  

Oprócz przeciwników na mapach są również różne bonusy, jak skrzynki z dodatkową amunicją czy lepszym uzbrojeniem. Niby standard, ale nigdy nie zdarzyło mi się trafić dwa razy na tę samą broń, co może sugerować, że pukawki również są w jakiś sposób losowo generowane. Podobny zabieg zastosowali deweloperzy z Gearbox Software w serii Borderlands, co znacznie wyróżniało ją na tle konkurencji.

Co najbardziej mnie zdziwiło w Synthetiku, to konieczność wyrzucenia pustego magazynka i ręcznego załadowania nowego. Nie można oddać się bez skrępowanej rozwałce jak w starusieńkim Alien Shooterze, tu liczy się taktyka i celne strzelanie. Równie dobrze możecie, tak jak ja zazwyczaj, strzelać na oślep w nadziei, że uda się Wam coś trafić, wszystko zależy od klasy postaci i przede wszystkim waszego stylu. Dodatkowym utrudnieniem jest również przegrzewanie się broni, co w konsekwencji prowadzi do jej zacięcia. Znów kolejny urozmaicenie, który uatrakcyjnia całe doświadczenie.

Jak wspomniałem na początku Synthetik ma prosty cel, jednak jego realizacja, to nieco inna bajka, bo ginie się często, a po kilku takich zgonach chciałem rzucić tę grę w kąt. Zrobiłbym tak, gdyby nie to, że jest ona bardzo regrywalna i przy tym szybka - partyjki przed wyjściem z domu czy w przerwie pomiędzy wielogodzinną pracą sprawdzają się idealnie. Ta prostota i szybkość idealnie pasuje do grania mobilnego albo Switcha, więc to tam tytuł sprawdziłby się idealnie.

Na zakończenie warto wspomnieć o tym, że w grze dostępna jest kooperacja, ale nie udało mi się jej sprawdzić, bo nikt nie połączył się z moim lobby.

Teraz najgorsze - tytuł kosztuje 75 złotych. Sam nigdy nie zapłaciłbym tyle pieniędzy za tę grę, mimo tego, że w gruncie rzeczy te kilka godzin upłynęło mi z nią bardzo przyjemnie. Pewnie ze znajomymi rozgrywka jest jeszcze przyjemniejsza, ale nie namówiłbym na nią żadnego, nie miałbym sumienia. Lepiej dołożyć 20 złociszy i wyrwać Overcooked 2, który kwestie kooperacji i zabawy ze znajomymi wnosi na zupełnie wyższy poziom. A Synthetik polecam, ale jak będzie na dużej przecenie albo w paczce Humble Bundle.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze