Slender Man - recenzja

  • Autor: Bartek Witoszka
  • Opublikowano: 22 Sierpień 2018
  • Komentuj 4

Zaraz po seansie ''Krzysiu, gdzie jesteś?'' udałem się na drugi film, który również miał premierę 17. sierpnia. Mowa tu o Slender Man'ie, o którym wiedziałem, że zbiera kiepskie oceny. Postanowiłem jednak odciąć się od tego wszystkiego i sam wyrobić sobie opinię na jego temat. W końcu to ten Slender, ten od zbierania karteczek i głośnych filmików na You Tube. Memy i kilka gier z tytułowym jegomościem to przecież dobra podstawa na film, prawda?

Cztery nastolatki - Wren, Hallie, Chloe, Katie nudzą się. Siedzą na domówce w piwnicy, gadają o ''typowo babskich sprawach'', jak z kimś się umówić, czemu kobiece porno nie jest spoko (wiecie, to z widoku dziewczyny), jednym słowem - plotki. Wtedy jedna z nich wpada na pomysł, by wejść na stronę poświęconą pewnemu memowi, o którym wszyscy rozmawiają. Tak, zgadliście, chodzi o Slendera. Przeglądają bloga, oglądają filmiki na których rzekomo widać tytułowego demona (do tego czemu go tak nazwałem niedługo przejdziemy), aż jedna z dziewczyn mówi - ''Hej, może przywołamy Slendera?''. Reszty możecie się domyślić. Zaczynają się zniknięcia, przewidzenia, zjawiska, których nie da się wyjaśnić używając racjonalnego myślenia.  

Tu jest już widoczna pierwsza wada tej produkcji - przewidywalność i miałkość głównego wątku. Film zbudowany jest na typowych dla kiepskich horrorów kliszach. Grupka przyjaciółek i jej stopniowe kurczenie się, naiwność głównych bohaterek, dziwne obrazki, alkoholizm jednego z rodziców i ogólne problemy w domu, Internetowy znajomy (którego wątek został bardzo źle poprowadzony) - to wszystko widzieliśmy już wiele razy, a Slender Man nie robi nic, by dodać coś od siebie.

Druga poważna wada tego filmu to Slender, a w zasadzie jego zbyt częsta obecność. Uważam, że film byłby znacznie bardziej ''creepy'', gdyby pojawił się on raz, na koniec filmu. Tymczasem jesteśmy nim bombardowani przez prawie całą drugą połowę filmu. Wiecie na czym polegała największa groza takiego Blair Witch Project? Straszydła nie było prawie w ogóle, bo to rozmowy o nim i bezsilność głównych bohaterów były główną atrakcją tytułu, co zapewniło mu kultowość w pewnych kręgach. W Slender Manie od razu wiemy jak wygląda straszak, przez co oswoiłem się z nim i po pewnym czasie nie budził już we mnie żadnych emocji.

No dobrze, zatem kim jest smukły pan w garniturze? W filmie to demon, który szczególnie upodobał sobie dręczenie młodych osób. Jego różne formy już wcześniej niepokoiły rasę ludzką, teraz nie ma on twarzy i nosi garnitur. Kiedyś mógł to być wędrowiec, który muzyką swojego fletu wabił dzieci i obiecywał im lepsze życie. Nie jest to nic nadzwyczajnego, istoty nieczyste bardzo często skupiają się na dzieciach czy nastolatkach. Głównie przez ich ''podatność'' - nie są jeszcze skalane dorosłością, a dodatkowo cechuje je pewna czystość. Mają wiecznie otwarte umysły i chłoną wszystko co zobaczą. Pod tym względem film okazał się dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, bo sam interesuje się takimi rzeczami. Okultyzm, demony i ich przedstawienie w różnych mitologiach i kulturach jest tym, co w mojej ocenie znacznie podnosi wartość dzieła popkulturowego. Podobnie miałem z filmem ''Prawda czy Wyzwanie'', który w ogólnym rozrachunku wypada słabo, ale wątek okultystyczny wzbudził we mnie na tyle pozytywne emocje, że dobrze wspominam tę produkcję. Po takich filmach lubię zawsze szperać w swoich książkach czy sieci i weryfikować na ile to, co zobaczyłem jest ''prawdziwe''. Prawdziwe o ile wierzycie w takie rzeczy ;-).

Jednak wszystko to, co napisałem w poprzednim akapicie, w filmie jest wprowadzone na siłę. Slender jest tylko i wyłącznie memem, co jest najprawdopodobniej największym przekleństwem tego filmu. Czy potrzebny jest nam film na podstawie kilkuletniego mema? W chwili rozpoczęcia prac ''marka'' Slender była na czasie, teraz mało kto o niej pamięta. Niestety, ale w Internecie ''termin przydatności'' jest bardzo krótki. Gdyby była to produkcja stworzona przez fanów, a nie film ''z pompą'', prawdopodobnie byłaby ona znacznie lepiej odebrana. Tu polecam materiał redakcji Tvgry, w którym jeden z redaktorów analizuje skąd wziął się ten mem i jak przez lata się rozrastał.  

Plusem wysokiego budżetu jest za to bardzo dobry wygląd samego Slendera i wszelkie efekty paranormalne. Jednak dalej nie ratuje to reszty filmu, który dla weteranów horrorów będzie spacerem po parku, a sam główny wątek jest mało satysfakcjonujący.

Wspomniałem wcześniej o Internetowej znajomej, która pomagała jednej z dziewczyn. Liczyłem na to, że w pewnym momencie nastąpi z nią spotkanie, że okaże się kimś więcej. Tymczasem zamiast wyjaśniać kwestie związane ze Slenderem i jego naturą, to tak naprawdę dostarcza jeszcze więcej pytań. Nie lubię takich nierozwiązanych spraw, zwłaszcza, że najprawdopodobniej jej wątek został wycięty, ze względu na kategorię wiekową. W pierwszym trailerze pojawia się pewna dziewczyna, która nie pojawia się w filmie, a to najprawdopodobniej ona jest właśnie tą internetową znajomą. Niestety, jej wątek nie został w żaden sposób wyjaśniony, a szkoda, bo może dzięki niej fabuła miałaby większy sens.   

Podsumowując. Ten film jest wart tych półtorej godziny waszego czasu, ale nie jest wart 20 zł i wyjścia do kina. Lepiej zabierzcie dziewczynę/chłopaka na ''Kubusia'', a Slender Mana obejrzyjcie na HBO albo innej platformie filmowej, gdy już na nie trafi. To tak jak z grą Vampyr, nie jest to zła gra (powiem więcej, mi się ona bardzo podoba), ale na pewno nie warta 180 zł na premierę.   

UWAGA SPOILERY

Sama końcówka filmu jest już bardzo nielogiczna. Hallie, ostatnia żywa z pierwotnego składu grupy, postanawia oddać się Slenderowi, mimo, że przez cały czas trwania filmu robiła wszystko, by tego uniknąć. A nie jest wytłumaczone, czemu to zrobiła. Dodatkowo, jednym ze sposobów na wypędzenie Slendera jest oddanie mu tego, co się najbardziej kocha. I ten sposób o dziwo działa, bo pan w garniturze na pewien czas zostawia nastolatki w spokoju. Zaś w 3/4 filmu Wrenn, tuż przed śmiercią, zapłakanym głosem mówi, że to nie o to chodziło. To o co? Bo przez cały film zadawałem sobie to jedno pytanie. Jakie jest przesłanie tego filmu? Może te wycięty sceny wniosłyby coś więce do filmu i samej miejskiej legendy, jakim jest postać Slenedera.  

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze