GXT 188 Laban - Recenzja

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 07 Czerwiec 2018
  • Komentuj 4

Znaleźć idealną myszkę nie jest łatwo. Każdy szuka w niej czegoś innego. Ta recenzja dedykowana będzie osobom, które tak jak ja szukają takiego gryzonia, który pomieści dużą (lub długą) dłoń i zminimalizuje tarcie jej brzegów o podkładkę. Bo taki właśnie jest ten model, dzięki niemu pozbyłam się dyskomfortu, który towarzyszył mi niemal przy każdej innej myszy. 

Mimo sporych rozmiarów, bardzo zgrabna!

Mam świadomość, że firma Trust nie znajduje się w topce marek wypuszczających peryferia. Testowałam już dla Was kilka produktów z tym logo i zazwyczaj były to poprawne, ale raczej budżetowe produkty. Nic, za czym tłumy by oszalały. Ta mysz ma okazję zmienić podejście do firmy, chociaż diabeł tkwi w szczegółach, a do nich można się przyczepić.

Zacznę szybko od rzeczy, które ujmują myszce za 260zł (chociaż w internetowych sklepach znajdziecie już za 199zł). I zaznaczam od razu, że trochę tego będzie, ale są to takie detale, że jeśli dotrwacie do końca recenzji, to zrozumiecie, że jej plusy zdominują malutkie minusiki. 

Po pierwsze wykonanie. Niby solidna mysz, mocna i trwała, ale krawędzie niektórych elementów są poszarpane jak w tanich plastikach za 30zł z marketu. Na zdjęciu poniżej widać też, że między elementami są mniejsze i większe przerwy, a górne rogi z prawej i lewej są zbyt ostre. Jest to o tyle dziwne, że materiały są dobrej jakości, a cały gryzoń prezentuje się świetnie. Jak już jednak wspominałam, diabeł+szczegóły... Wiecie jak to jest.

To samo tyczy się kabla bez oplotu, co jest już właściwie niespotykane w droższych sprzętach, czy marnych ślizbaczy, które już po wyjęciu z pudełka były porysowane i sprawiały wrażenie śmiertelnie chorych.

Jeśli chodzi o narzekanie, to to by było na tyle. Sami więc widzicie, że są to raczej istotne szczegóły. Warto by więc zadać sobie pytanie, co sprawia, że mimo wszystko warto ją mieć?

Najważniejszy jest dla mnie unikalny kształt tej myszy. Jak już wspominałam wiele razy mam duży dyskomfort z tym, że w większości myszy to lewy bok jest podniesiony, a prawy obniżony. Przez to często mały palec szura mi o podkładkę, lub z braku miejsca jest przyklejony do palca serdecznego. Powoduje to dyskomfort, który sprawia, że często musze przekładać dłoń i kombinowac z różnymi chwytami, często dziwacznymi. Model Laban pozwala mi na wygodne trzymanie zarówno w chwycie fingertip jak i claw, co jest już nie małym wyczynem. Nie mam może największej dłoni, ale jest dość długa by robiło to ogromną różnicę w użytkowaniu. Zwłaszcza w czasie długiego grania.

Boczne krawędzie są mocno oddalone od środka myszy, co pozwala znaleźć wygodne miejsce dla całej dłoni.

Na sukces budowy gryzonia składa się oprócz kształtu jeszcze masa i wielkość. 

  • Wymiary: 128 x 70 x 39 mm
  • Masa: 113 gramów 

Dla mnie jest wystarczająco ciężka, jednak dla niektórych brak wymiennych ciężarków może być minusem. No i jest to, niestety, typowy profil dla praworęcznych.

Poza tym warto oddać firmie trust, że pokusiła się o stworzenie gamingowej myszy, która wygląda obłędnie. Nie jest pstrokata, a jednak znalazło się na niej miejsce dla dodakowych przycisków i oświetlenia. Jest elegancka i smukła, a podświetlenie bardzo gustowne.

Oprogramowanie pozwala bawić się kolorami, tworzyć 5 profili, oraz ustawiać DPI. Producent wyposażył GXT 188 w sensor optyczny PMW3360, który jest obecnie najlepszym na rynku (wierzymy w tym wypadku wszystkim specom od technikaliów, jak najlepsze to najlepsze!). I chociaż zazwyczaj wyposażone w niego gryzonie mają poziom DPI 12000, to tutaj podniesiono go do 15000. I nie zrobi to różnicy, bo przecież żaden gracz o zdrowych zmysłach nie ustawia sobie takich wartości!

Nie znam się na akceleracji, a z programów do testowania rozumiem niezbędne minimum i nic ponad, jednak dla graczy najlepszym testem jest ten przeprowadzony w ulubionej grze. I tak też się stało. Po odpaleniu Overwatcha dużo cześciej słyszałam przyjemny dzwoneczek oznaczający trafienie w głowę, niż przy używanym do tej pory przeze mnie Lioncast LM20. Lubiłam tę mysz, duża wygodna, jak kanapa w salonie, ale nie tak dobrze wyważona i kursor czasami ginie. Ma ona jednak sensor laserowy A9800, który trochę mi wariował, bo używając myszy wykonuje minimalistyczne i powolne ruchy, a DPI mam ustawione trochę wyżej, niż przeciętny gracz (Lioncast pozwala ustawić DPI na ponad 16000). Laban w przeciwieństwie do LM20 pozwala mi grać tak jak lubię, nie nadwyrężając nadgarstka. Czyli absolutne minimum ruchu, przy sporym DPI i ciągle widocznym, płynnym kursorze.

I uwierzcie mi na słowo, że jest w tej myszy coś szczególnego. Sprawia to, że może z powodzeniem konkurować z dużo droższymi Rivalami czy gryzoniami Razera. Za bezkonkurencyjną cenę około 200zł dostajemy najlepszy możliwy sensor, najlepszy możliwy kształt, przepiękny wygląd i bardzo solidne (bo materiały są mocne, trwałe i przyjemne w dotyku), chociaż niedoprowacowane w detalach materiały. 

^^Żegnaj Lm20, twoje miejsce pod moją dłonią zajął Laban.^^

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze