Krzysiu, gdzie jesteś? - recenzja

  • Autor: Bartek Witoszka
  • Opublikowano: 20 Sierpień 2018
  • Komentuj 2

Idąc na ten film nie miałem za dużych oczekiwań. Wiedziałem, że będzie to opowieść z morałem, o której pomyślę jakiś czas po seansie i na tym się skończy. Jednak nie spodziewałem się, że ten ''czas'' będzie trwał aż tyle. Dlatego gdy Kamila napisała do mnie, czy nie chcę napisać recenzji, to od razu zabrałem się do pracy. Zatem, gdzie ukrył się Krzyś?

Nie jest tajemnicą, że Krzyś stworzony przez Alana Alexandra Milne'a dorósł. Musiał wyjechać do szkoły, zostawiając swoich przyjaciół ze Stumilowego lasu, (a nie przepraszam, w filmie to Stuwiekowy las, ale mniejsza o szczegóły) kończąc pewien etap w swoim życiu. Wiadomo, każdy musi kiedyś dorosnąć, przestać chodzić z głową w chmurach i zacząć zachowywać się poważnie, stosownie do wieku. Jednak nasz bohater dorasta znacznie szybciej, zdecydowanie za szybko. Wszystko przez śmierć ojca (nie bójcie się, to nie jest spoiler). Podczas pogrzebu ktoś podchodzi do smutnego chłopca i mówi mu ''Teraz ty jesteś głową rodziny''. Śmierć, bądź strata rodzica, nigdy nie jest łatwą rzeczą, często wpływa to na całe późniejsze życie dziecka. Czasem pojawia się bunt, a czasem jest to odcięcie się od problemu poprzez jakieś zajęcie. Ta druga opcja została narzucona Krzysiowi odgórnie. ''Musisz się skupić na zapewnieniu swojej matce (później żonie i córce) bytu, by była szczęśliwa'' - taki kierunek obrał młody Christopher. Oczywistą rzeczą jest, że myślenie o przyszłości i pieniądze są ważne, ale czy na tyle ważne, by lekturą na dobranoc była książka o rewolucji przemysłowej w połowie XIX wieku? Wtedy Krzyś zaginął, wydawać by się mogło, że na zawsze, a na jego miejsce przypałętał się ''Hefalump'', a wręcz ''Wuzel'', Christopher.

Stare zabawki marnieją bez odpowiedniej dawki miłości.

Christopher Robin to pracownik fabryki walizek, dba by przedsiębiorstwo było rentowne i każdy pracownik otrzymał pensję. Po pracy wraca do kochającej żony i córki, by spędzić z nimi kilka chwil i znów siada do biurka, na którym czekają na niego rachunki, wyliczenia i analizy - słowem praca domowa. Dodatkowo sąsiad męczy go ciągle o partyjkę remika, na którą Christopher wcale nie ma ochoty.

I w środku tej całej zawieruchy, w centrum Londynu, pojawia się Kubuś Puchatek ze swoimi rozbrajającymi i szczerze prawdziwymi tekstami, pokroju ''Zawsze dochodzę tam dokąd zmierzam, odchodząc z miejsca w którym byłem wcześniej''. W ogóle wszystkie kwestie Kubusia można skompilować w jeden film i odsłuchiwać, gdy jest nam smutno, albo mamy doła. Natomiast, gdy słyszy się je w kinie, mówione głosem Macieja Kujawskiego, który już wcześniej podkładał głos pod tę postać, to wie się, że wszystko będzie w porządku. Jak zapewne się domyślacie ''Wuzel'' Christopher nie jest specjalnie zachwycony widokiem przyjaciela sprzed lat, który przypomina mu o pewnym zamkniętym już rozdziale życia.

A spotkania po latach wcale nie są proste.

I chyba to może zniechęcić wielu starszych widzów, film jest przewidywalny do bólu. Po kilku minutach oglądania doskonale wiadomo jak zakończy się ta opowieść. Mnie w żadnej minucie trwania filmu to nie przeszkadzało, bo w opowieści nie liczy się cel. Dla mnie znacznie ważniejsza jest przestrzeń między punktami A i B, a uwierzcie mi, ta historia jest warta każdych pieniędzy.

Scena, która przesądziła o mojej opini na temat tego filmu i prawie (zaznaczam, prawie) wycisnęła łezkę z oka wiecznie poważnego Cruzera, łączy się z moją obecną sytuacją w domu. Przez wakacje mieszka u mnie mała Julka, która jak to na 3 letnie dziecko przystało, bywa trudna. Podczas jazdy samochodem często krzyczy ''OŃ'' (koń) albo ''MU'' (krowa) i generalnie ekscytuje się wszystkim, co widzi za oknem. Dokładnie to samo robi Kubuś i reszta jego ekipy w czasie podróży pociągiem z domku na wsi do Londynu, podczas gdy Christopher siedzi nad papierami, bo praca i dobro rodziny. Wtedy zrozumiałem, że dziecko bardzo szybko się nudzi, dlatego szuka sobie zajęcia i gra w grę pod tytułem ''Powiedz co widzisz za oknem''. Myślę, że dla kogoś innego mogła być to inna część filmu, ale każdy może odnaleźć w nim coś, co odniesie do swojego życia. Uważam, że to duża zaleta tej produkcji.

Samo techniczne wykonanie to majstersztyk. Pluszaki zostały nadszarpnięte zębem czasu, ich sierść nie jest taka gładka jak kiedyś, co jest doskonale widoczne. Same animacje są przyjemne dla oka i, co najlepsze, czuć, że każda postać porusza się inaczej. Ciężki i statyczny Kubuś porusza się wolno, wiecznie przestraszony Prosiaczek szybko przemieszcza się na swoich krótkich nóżkach, zaś nadpobudliwy Tygrysek bryka i fika na swoim ogonie. Wszystko zostało po staremu, łącznie z apetytem na miodek żółtego misia w czerwonym kubraczku.

(Brawo Cruzer, witaj w dorosłym świecie! :D - Kamila)

Jednak i tak na zawsze w moim sercu pozostanie Kłapouchy, który jest dla mnie najlepszą postacią w tym filmie. Jego zrezygnowanie i wieczny pesymizm, dodatkowo podkreśla głos Mirosława Zbrojewicza. Do teraz się uśmiecham, gdy przypomnę sobie wszystkie jego kwestie, co nie zdarza mi się zbyt często.

Sam Generał Kenobi… to znaczy Ewan McGregor dobrze poradził sobie z rolą Christophera, jednak żałuje, że nie ma dostępnej wersji angielskiej z napisami. Mimo, że sam dubbing stoi na naprawdę wysokim poziomie, to jednak wolałbym też wersję z napisami, choćby tylko po to, by posłuchać szkockiego akcentu Ewana.

Czy warto iść na film? TAK! Jeśli nie chcecie być ''Wuzlami'', to jak najszybciej biegnijcie na ''Krzysiu, gdzie jesteś?'', bo jest to po prostu dobra opowieść z morałem, o której chce się potem rozmawiać i opowiadać innym. Ostatni raz miałem tak podczas oglądania Blade Runnera 2049. Ciarki na plecach podczas schodzenia z 11 rzędu to chyba dobra oznaka, nie?       

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze