Bloody B975 - Recenzja

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 08 Lipiec 2018
  • Komentuj 6

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją bardzo fajnej klawiatury mechanicznej, która nie zrujnuje Waszego budżetu, a jednocześnie dostarczy wszystko to, czego po takim sprzęcie oczekujemy. Zapraszam do czytania, bo dzisiaj pod ostrzałem klawiatura Bloody B975.

Zacznę od samego początku, czyli wyposażenia pudełka. Oprócz samej klawiatury mamy bowiem masę gadżetów, które sprawiają, że jej użytkowanie jest zabawą godną klocków Lego. W kartonie grzecznie leżały sobie 2 pastikowe i dosyć spore elementy, które okazały się być podkładką pod nadgarstki. Wierzcie lub nie, ale chwilę miałam z tym problem, gdyż kształt ma zupełnie od czapy i estetycznie mocno odbiegający od prostej formy klawiatury. Jednak z pomocą śrubokręta można pobawić się w zamienianie czarnego elementu ozdobnego na czerwony. Jest tylko jeden problem, elementy podkładki są gładkie, przez co praktycznie całość po chwili się palcuje i wygląda na brudne. 

Drugą rzeczą, która pozwala nam na zabawę z wyglądem i praktycznością klawiatury są wymienne klawisze. W dwóch kolorach, białym i czerwonym, oraz ze specjalnym chwytakiem, który pozwala szybko demontować keycapy. Jest to bardzo ciekawa opcja dla osób, które korzystają w grach z wielu bindów. Można też zaznaczyć odpowiednio najważniejsze klawisze.

I z tego tematu przechodzimy do największego problemu klawiatury, czy na zdjęciu powyżej widać D czy G? Czcionka jest tak abstrakcyjna, że czasami ciężko dopasować ją odpowiednio na kalwiaturze. Niby dla osób korzystających codziennie z takiego sprzętu to nie problem (każdy gracz wie, gdzie jest WSAD, a reszta sama się znajdzie odruchowo), to jednak czasami patrzyłam na literkę i za żadne skarby nie wiedziałam co to ma być. 

Ogólnie najgorszym elementem klawiatury Bloody jest wygląd. Bardzo nie podoba mi się to, co zrobili z tą całkiem prostą formą. Geometryczne formy nijak do siebie nie pasują, czcionka, jak już wiemy, jest paskudna, a na powierzchni między keycapami wszedzie widac czarne śróbki. Czarne, białe, srebrne i czerwone elementy, mat i błysk i nawet szczotkowane logo, to trochę za dużo jak na jeden sprzęt. Wszystko wygląda jak z innej bajki.

Sytuacji nie ratuje też podświetlenie. Jest fajne, ma wiele opcji i z góry zaprogramowanych trybów, ale jest za słabe. Nie przebija się nawet przez białe przyciski. W porównaniu do mojego Lioncasta Lk200 wygląda bardzo blado i zdecydowanie mniej elegancko przez swoją szaloną formę. Do tego światło umiejscowione jest na górze przycisku, a nie po całości, więc jest mocno punktowe i skoncentrowane. 

Na instrukcji dostajemy gotowe tryby świetlne w zależności od tego czy ściągnięte mamy oprogramowanie czy też nie.

Jednym wygląd podpasuje, innym nie, ale nie mogę powiedzieć, że to zła klawiatura. Brzydka jak noc listopadowa, ale działa rewelacyjnie. Największą zaletą są oczywiście switche, które korzystają z podczerwieni. Nie trzeba używać zbyt dużej siły, a o zaskoczeniu przycisku informuje przyjemnie kliknięcie. W mojej klawiaturze mocno mi tego brakowało i czasami zdarzało mi się wejść w ścianę, bo mam paskudny nawyk wciskania W i A jednocześnie. Niestety, te klawiatury są bardzo wrażliwe na najmniejszy dotyk i ta szybkość, zwłaszcza w Bloody, jest istotna. Według producenta jest to aż 30% różnicy w porównaniu do innych switchy. 

Switche LK Libra Orange robią dobrą robotę w trakcie gry. Najbardziej zdziwiło mnie to, jak same wskakują pod palce. Są miękkie i nie wymagają dużo siły, po przejściu z mniej czułej klawiatury faktycznie można nadużywać trochę mocy w paluchach, ale to samo przejdzie. Nie trzeba było się przyzywyczajać do klawiatury, a jest na tyle duża i ciężka, że używa się jej bardzo komfortowo. 

Jak na coś tak brzydkiego, jest to bardzo fajny sprzęt. Jeżeli tylko nie przeszkadza Wam jej wygląd, to warto zainwestować, bo nie jest to sprzęt bardzo drogi. Za 289 zł dostajecie bardzo przyjazne optyczne switche, fajną jakość i dynamiczną markę, masę zabawy przy customizacji oraz zabawie z podświetleniem. 

Tylko co za szalony projektant tam pracuje? Dajcie znać w komentarzach, czy podoba Wam się Bloody B975, a ja zapraszam Was do recenzji naszego kolegi Mateusza Łysonia, który ten sam model, ale z brązowymi switchami recenzował na WhatNext.pl

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze