Gris - recenzja

  • Autor: Bartek Witoszka
  • Opublikowano: 15 Grudzień 2018
  • Komentuj 3

Gdy ktoś mówi mi, że grafika jest największą zaletą jakieś gry, to zazwyczaj nie traktuje go zbyt poważnie. Jedni powiedzą, że to fabuła odgrywa najważniejszą rolę, jeszcze inni będą upierać się przy gameplayu i czerpaniu przyjemności z samego grania. A część z Was, słusznie zresztą, uzna, że wszystkie części składowe gry są istotne i nic nie powinno odstawać od reszty. Jednak grając w Gris całkowicie zapomina się o rozgrywce czy typowo poprowadzonej narracji. Tam pierwsze skrzypce gra naprawdę przepiękna i absolutnie cudowna oprawa graficzna, która przenosi odbiorcę na zupełnie inny poziom odczuwania, czy w ogóle patrzenia na medium, jakim są gry wideo.

W Gris od hiszpańskiego Nomada Studio zakochałem się od pierwszego wejrzenia, wpadłem po uszy podczas przeglądania materiałów z tegorocznego Gamescomu i już wtedy powiedziałem sobie - ogram na premierę bez względu na wszystko. I udało mi się, grę przeszedłem w pięć godzin, a w trakcie rozgrywki towarzyszyło mi ciągłe uczucie niedopowiedzenia, z czym zetknąłem się całkiem niedawno w Iris.Fall (odsyłam do recenzji). Podobnie jak w produkcji chińskiego NEXT Studio, w Gris nie ma typowo poprowadzonej narracji - brak w niej dialogów, dymków z przemyśleniami głównej bohaterki czy w ogóle słów. Jednak wcale nie są one potrzebne, powiem więcej, bardzo się cieszę, że produkcja Nomada Studio ich nie ma. Dzięki temu gracz ma więcej miejsca na własne rozmyślania, których zapalnikiem jest przecudowny styl graficzny, a wszystko zostaje podkreślone przez genialną ścieżkę dźwiękową. Ostatnio takie odczucia wywołało u mnie prawie sześć lat temu zakończenie trylogii Mass Effect… trwające niecałe pięć minut. Granie w Gris, było jak przeżywanie tego momentu, tylko rozciągniętego na pięć godzin, coś niesamowitego.

Dużo w tym “ochów” i “achów”, a mało konkretów, więc warto w ogóle powiedzieć czym jest ta gra. Najzwyklejszą w świecie dwuwymiarowa platformówką, tak w skrócie. Oczywiście są pewne urozmaicenia, ale to nie rozgrywka jest najważniejsza, ona spada na dalszy plan. Najważniejsza jest przemierzanie tego przepięknego, acz nie zawsze bezpiecznego świata, a także próba zrozumienia mijanych ruin i posągów. W podobny nastrój wpędziło mnie swego czasu FAR: Lone Sail, ale tam po pierwszych kilku minutach było wiadomo, że tytuł uderza w tematy postapokalipsy. Gris jest znacznie bardziej tajemnicze i czuć to w zasadzie przez cały czas jej trwania. Jak wspomniałem wcześniej, mi to nie przeszkadzało, ale jeśli lubicie mieć wyłożoną kawę na ławę, to w produkcji Nomada Studio możecie czuć się lekko zagubieni.

“Gris” to słowo wywodzące się z języka francuskiego i oznacza “szary”, co bezpośrednio łączy się z celem gry, którym jest przywrócenie światu barw czy szerzej, jego odbudowy. Kolorów mamy cztery i na tyle części podzielona jest również gra. W trakcie przemierzania kolejnych lokacji bohaterka uczy się nowych umiejętności; może przybrać formę sześcianu, by móc iść podczas silnego wiatru lub rozbijać nadkruszone fragmenty platform; innym razem może szybować za pomocą płaszcza, co jest odpowiednikiem podwójnego skoku znanym z innych tego typu gier. A oprócz tego wszystkiego potrafi świetnie pływać, o czym możemy się przekonać podczas eksploracji podwodnego poziomu. Niestety zagadki, na które natrafiamy nie są zbyt wyszukane ani specjalnie trudne, stanowią raczej urozmaicenie dość ubogiego gameplayu, bo jak wspomniałem wcześniej Gris to zwykła platformówka 2D. Oczywiście w tym gatunku jest wiele świeżych pomysłów, a wraz z rosnącą popularnością roguelikeów, twórcy prześcigają się w dodawaniu nowych bajerów do swoich giereczek. Jeśli platformówki 2D kojarzą się Wam głównie z Dead Cells czy innymi tego typu grami, to w Gris odpoczniecie, ale i nie znudzicie się też na śmierć. Dla mnie tytuł jest pod tym względem odpowiednio wyważony, bo nie muszę tracić czasu na irytujące etapy zręcznościowe, a mogę spokojnie iść do przodu i przywracać światu barwy.    

 Na koniec każdego rozdziału możemy przyglądać się sekwencji, w której dziewczyna jakby w ekstazie oddaje świeżo zdobyty kolor, by wypełnił on cały świat gry. Wygląda to bardzo ładnie i stanowi satysfakcjonująca nagrodę dla gracza (jeśli ktoś jest materialistą i za wszystko musi dostawać prezenty, to ten krótkie scenki nimi są). Oprócz przywracania barw, w Gris zbieramy również białe światła, które pozwalają budować pomosty między przepaściami, co umożliwia ich bezpieczne pokonanie. W grze są również znajdźki - wspomnienia - ale nie służą niczem

u specjalnemu; nie odblokowują lepszego zakończenia jak w Apocalipsis: Harry at the End of the World. Poza tym dość trudno je zdobyć - sam mam się za eksploratora, ale podczas pierwszego i jak na razie jedynego podejścia zdobyłem ledwie połowę wspomnień.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by olać to wszystko i po prostu podziwiać majestatyczne lokacje, a w tle przygrywać Wam będzie absolutnie ponadprzeciętna ścieżka dźwiękowa skomponowana przez grupę Berlinist. Tak też możecie podejść do tej gry i wcale nie poczujecie, że coś tracicie.

Gris to również “opowieść” o radzeniu sobie z problemami, a mijane posągi czy ruiny mogą symbolizować kłopoty lub różnego rodzaju zakręty życiowe. Szczególnie zapadł mi w pamięć sarkofag, w którym spoczęła jakaś kobieta, co może nawiązywać do śmierci matki głównej bohaterki. Takich scen jest bardzo dużo i każdy może znaleźć w nich coś, co może odnieść do swojego życia. Spotkałem się również z opiniami, że Gris to świetny sposób na terapię - jestem w stanie się z tym zgodzić. Nie jestem psychologiem, tym zajmuje się Kamila i może kiedyś wrócimy do tego tematu razem, jak uda się jej ograć tytuł. I to jest właśnie piękne w tej grze - oprócz doświadczenie estetycznego ma ona również coś do przekazania, mimo, że próżno szukać w niej narracji, co mi kojarzy się z przytaczanym już wcześniej Iris.Fall.  

Jak wspomniałem wcześniej, w grze nie ma jako takiej narracji i wszystko tak naprawdę zależy od naszego podejścia. O odczuwaniu i graniu w Gris już napisałem, ale jak rozumieć tę grę? Po co powstała? Bo mogła. Bo w branży wypełnionej grami AAA, Fortnitem i mikropłatnościami ciągle jest miejsce na produkcje na wskroś piękne, dające radość z samego patrzenia na nie. Bo wreszcie, ile jest takich tytułów, które potrafią zachwycić nawet nudnymi do bólu skokami z platformy na platformę? Gracz chce być w tym świecie, a jego poznawanie i eksploracja to zwyczajnie jedna wielka uczta dla oczu i uszu. W taki sposób podszedłem do Gris i nie żałuję żadnej sekundy spędzonej w tej grze. Do recenzji przygotowuję Kamili zazwyczaj góra 15 screenów, tak by nie szukała po Internetach. Z produkcji Nomada Studio mam ich aż 45 i każdy z nich nadaje się do oprawienia w ramkę i powieszenia na ścianę. To jest właśnie taka gra, chce się uwiecznić każdą najdrobniejszą chwilę, by zdjęcie przypominało o emocjach towarzyszących jego zrobieniu.

Jeśli nie zakochaliście się od pierwszych sekund zwiastuna i szukacie bardziej przejrzystej gry, to w Gris nie będziecie mieli za wiele do roboty. Zwykła platformówka, nic więcej. Ale jeśli poczuliście to coś, ten dreszcz przeszywający całe ciało, to właśnie wpadliście i sami musicie sprawdzić debiutancką produkcję Nomada Studio. Tytuł jest dostępny na Steam i GOG, a także w eShopie, jeśli macie Nintendo Switch, w dość przystępnej cenie 61 złotych. Ponoć są również plany wydania pudełkowego i jestem nim żywo zainteresowany. Devolver Digital, wydawca tej gry, znów pokazał, że zna się na swojej robocie i potrafi wygrzebać ze Steamowej otchłani prawdziwe perełki. A ja z czystym sumieniem mogę zamknąć ten rok pod względem nowych gier i cieszę się, że to właśnie ten tytuł przyszło mi ograć i zrecenzować jako ostatni. Dzieło sztuki jakim jest Gris przytrafia się na tyle rzadko, że nie mogłem przejść obok niego obojętnie. Mam nadzieję, że za dobrymi recenzjami pójdzie też wysoka sprzedaż, która pozwoli Nomada Studio na tworzenie następnych, tak pięknych gier.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze