Lioncast Lk200 - recenzja

lioncast-lk200-recenzja

Obłędna klawiatura. Tyle słowem wstępu. Już od jakiegoś czasu jestem bardzo zaciekawiona niemiecką firmą Lioncast. Możecie to zresztą zobaczyć w recenzji myszki, która zapoczątkowała w Polsce istnienie tej marki. Myszka LM20 służy mi do dziś. A od niedawna dołączyła do niej również mechaniczna Lk200. Jak się sprawuje? Zapraszam do recenzji!

Jest to wyjątkowo poręczna klawiatura, gdyż nie posiada części numerycznej. Z początku obawiałam się tego, bo jak możecie zauważyć na zdjęciu poniżej moja jedna dłoń to dokładnie 1/3 jej powierzchni. W porównaniu do wcześniej używanego przeze mnie sprzetu Genesisa jest wybitnie mała. Mała, ale wariatka!

Okazuje się, że małe jest piękne. Dłonie sprawnie śmigają po jej powierzchni i jest to bardzo wygodne. Do tego wygląda elegancko. No i właśnie ten wygląd zapewnia kolejna rzecz, materiały najwyższej jakości.

Lk200 jest bardzo nietypowa. To nie jest jeden kawałek plastiku z wbudowanymi klawiszami. Na wnętrznościach ukrytych w czarnym plastiku pod spodem klawiatury ułożona jest dość gruba i ciężka warstwa jakby szorowanego metalu (aluminium?). Jest estetycznie, gustownie, pięknie wręcz! Do tego metal sprawia, że jest ciężka i doskonale obciąża ślizgacze, więc przesuwając ją po biurku nie zostanie Wam ani jedna rysa, co zdarzało mi się przy Genesisie. Porysowałam nim sobie całą nóżkę od monitora. Jakość wykonania klawiatury, to obłęd! Tak porządnej nie trzymałam jeszcze w rękach, a korzystałam już z kilku. Sam kabel jest mocny, trwały i stabilnie zamocowany.

Dodatkowym aspektem wyglądu są oczywiście świecidełka. Podświetlenie ma kilkanaście trybów i wersji kolorystycznej, przy czym obsługa jest banalna. Domyślnie skonfigurowana kombinacja Fn+Insert zmienia nam motyw, a Fn+Delete barwę. Chwila moment i można wyczarować swój pokaz świetlny, chociaż moją ulubioną wersją jest stałe podświetlenie fioletowe! Kobieco, a jak!

Fajne jest to, że klawisze nie są zatopione w budowie klawiatury. Metalowa płytka nie ma żadnych wystających elementów, więc światło klawiszy jest doskonale widoczne. Może ciężko to zrozumieć, ale zdjęcie powinno Wam to nieco rozjaśnić.

To jest tak mądre rozwiązanie, że aż brak mi słów. Koniec z paprochami na klawiaturze!

Ale to co jest najważniejsze w mechanikach, to switche. Lioncast wyposażył swój produkt w ''czerwone'' switche, czyli Kailh Red. Są to chińskie odpowiedniki niemieckich Cherry MX Red, co jest dziwne bo niemiecka klawiatura bez niemieckich switchy? No ale, użytkowanie wcale nie wskazuje na chińskie ''po taniości". Siła nacisku potrzebna do aktywacji klawisza to 50g. Dla Cherry Red jest to odpowiednio 5g mniej, jednak w testach przeprowadzonych przez test-gear.pl wyszło, że nie ma to takiego znaczenia. Dalej są to jedne z lżejszych przycisków i pisanie na nich czy granie sprawia wiele radości i jest wyjątkowo komfortowe. Do tego wytrzymałość Kailhów jest o 30 mln przyciśnięć większa niż Cherry.

To czego najbardziej się obawiałam przesiadając się z membrany na mechanika to hałas, o którym nasłuchałam się już legend. Nie wiem kto i czemu tak krzywdzi mechaniki, ale przysięgam, że moi współokatorzy śpią teraz o niebo spokojniej. Nawalanie w plastiki słabej jakości nawet na membranie jest nieporównywalnie większym hałasem, niż wciskanie switchy. Oczywiście, jest to inny rodzaj dźwięku, ale czy głośniejszy? Nie w przypadku tej klawiatury.

Jest to klawiatura dedykowana graczom. Jednak do pisania nadaje się równie dobrze. Ta recenzja powstaje w mgnieniu oka dosłownie, aż sama jestem zszokowana, gdy patrzę na prędkość pojawiania się kolejnych linijek tekstu.

Nie bawię się w oprogramowania, ale jeśli czujecie potrzebę, to możecie spokojnie w prostym i spójnym oprogramowaniu Lioncasta pobawić się w tworzenie profili i macr. Menu jest tak proste, że nawet absolutnie minimalna znajomość niemieckiego i angielskiego Was nie powstrzyma. To się zrobi właściwie samo!

I teraz kolejna ważna rzecz, zwłaszcza dla osoby o tak długich paznokciach jak ja – keycapy. Znowu najwyższa jakość wykonania. Specjalnie zebrałam się na odwagę i prawie spiłowałam pazury na ich powierzchni tak bardzo starałam się je zarysować. Odetchnęłam jednak z ulgą, bo nie udało mi się. Nie ma nawet śladu, a literki pozostają literkami, a nie pieśnią przeszłości. Nie zauważycie także wyślizgania (spójrzcie na swój WSAD, jak mocno jest sfatygowany u Was?), jak były matowe, tak pozostały, a tego nie mogę powiedzieć o moich poprzednich klawiaturach. Wszystkie w wyniku mojej pracy zostały bezliterkowymi, bezimiennymi klawiszami.

To czego mi najbardziej brakuje, to osobne klawisze multimedialne, ale jest to cena za poręczność i piękno tego małego cuda. Oczywiście nadal możemy sterować głośnością czy przewijaniem filmów, ale jednak użyjemy już dwóch przycisków. Fn jest po prawej stronie spacji, klawisze multimediów już centralnie ustawione, a wygięcie dłoni w ten sposób to dla mnie zaawansowana joga.

Niezmiennie przerażają mnie również ceny klawiatur mechanicznych, jednak i tutaj Lioncast po prostu pozamiatał konkurencję. Za jakość absolutnie przewyższającą plastiki od Razera zapłacimy mniej, niż za zielony znaczek na klawiaturze. Cena klawiatury to 270 zł. To jest śmieszna kwota za ten sprzęt, i jeśli ktoś ma budżet na więcej niż membrane z MediaMarktu, to różnicę miedzy znanymi markami doinwestujcie w porządne słuchawki. Ta klawiatura w zupełności zaspokoi wymagających graczy i osoby pracujące na komputerze długimi godzinami.

Komentarz jest zbędny. Zdjęcie mówi samo za siebie.

Jedyne co teraz mnie strasznie smuci, to większa siostra Lk200. Lk300 ma wszystko to, czego brakuje w tym modelu. Osobne klawisze na multimedia, podkładkę, klawiaturę numeryczną. Jęst większa, a wciąż piękna. I bez zastanowienia bym ją kupiła, bo to musi być klawiatura idealna... za 350 zł (wciąż mniej niż membranowa Ornata Chroma od razera).

 

+ Niesamowicie świeci, RGB Radiant Backlight z absurdalną ilością kombinacji!

+ Miękko i przyjemnie się pisze.

+ Trwałość i jakość na lata.

+ Te materiały...

+ ... i ten wygląd.

+ Jest całkiem cichutka, jak na mechanika.

+ Poręczność jest fajna, ale...

 

- ...nie wiem, jak duży facet z wielką ręką ma się na niej pomieścić.

- Klawisze multimedialne, kto raz ich zasmakował ten wie.

- Czy wszystkim spodoba się taka elegancja? Niezbadany jest gust graczy.

 

Sprzęt Lioncasta możecie kupić tutaj. 

Podobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Ja, Rock!
Ja, Rock! Autor artykułu

Szalona zbieranina różnych osobistości o których mogliście usłyszeć. Znajome twarze, nietuzinkowi twórcy, a przede wszystkim koneserzy dobrej zabawy.

chat 0 Komentarzy

Podobne artykuły

Korzystając ze strony zgadzasz się na użycie plików cookie. Więcej informacji.