W to by się grało #1
- Autor: Bartek Witoszka
- Opublikowano: 03 Czerwiec 2018
- Komentuj 6
Seria Wiedźmin, czy Middle Earth, Metro 2033, Alice: Madness Return. Co łączy te tytuły, oprócz tego, że to świetne gry? Wszystkie swój rodowód mają w książkach. Dziś przychodzę do Was z dwutomową powieścią ''Wojownicy Nocy'' autorstwa Grahama Mastertona, która mogłaby dołączyć do tego zacnego grona. Nie, nie bójcie się, to nie będzie recenzja lektury sprzed 30 lat. Spróbuję pokazać Wam, że pomysły na dobrą grę można znaleźć wszędzie, nawet w horrorze z końcówki lat 80.
Czemu ''Wojownicy Nocy'' byliby dobrą grą? Warto by zacząć od tego, że przede wszystkim to dobra powieść, w której autor umiejętnie łączy okultyzm, fantasy, Science Fiction, oniryzm, czy problemy zwykłego człowieka. Wszystko z kolei spaja odwieczny wątek walki dobra ze złem.
Henry, Susan i Gill znajdują na plaży ciało młodej dziewczyny, której wnętrzności zostały wyjedzone przez węgorze (a przynajmniej tym wydają się na pierwszy rzut oka). Po przyjeździe policji i spisaniu zeznań, trójka bohaterów wraca do swoich zajęć. Henry zakończył swój przydługi spacer kilkoma szklankami wódki, co w ciągu ostatnich kilku lat stało się dla niego normą. Susan wróciła do domu, w którym czekali dziadkowie zaniepokojeni o swoją podopieczną. Poranna przygoda przypomniała jej o śmierci rodziców, a do tego przyjaciółka postanowiła wyciągnąć ją na imprezę. Gill przypomniał sobie, że obiecał pomóc rodzicom w prowadzeniu sklepu, jednak jak doradzać klientom, gdy w pamięci ma się brzuch wypełniony węgorzami?
Krótko po tym wydarzeniu niejaki Springer oznajmia naszym bohaterom, że są potomkami Wojowników Nocy - armii Boga Ashapoli, której przeznaczeniem jest walka z demonami w snach śmiertelników. Jeszcze przed chwilą zwykli ludzie, teraz wybrańcy od których zależą losy świata. Klasyczne ''od zera, do bohatera'', które znamy z takich serii jak Gothic, czy The Elder Scrolls.
Skoro wtajemniczyłem Was w fabułę książki, wypadałoby powiedzieć jak wyobrażam sobie grę.
Kojarzycie The Lord of the Rings: War in the North? Kooperacyjny hack and slash w uniwersum Władcy Pierścieni. Podczas czytania kolejnych stron, w mojej głowie budował się taki oto model rozgrywki: walka w zamkniętych instancjach, przeplatana rozwiązywaniem zagadek środowiskowych i eksploracją. Jednak nasza trójka (a w przyszłości czwórka) bohaterów nie będzie walczyć ze złem w środku San Diego i do tego przebrana w rajtuzy, niczym Injustice League. O nie. Oni prowadzą walkę wewnątrz ludzkich snów i dopiero tam zakładają rajtuzy. A tak na poważnie. Wojownicy Nocy mają możliwość wnikania w sny. Robią to, by ścierać się ze sługami Yaomautila, co służy jego osłabieniu, a ostatecznie unicestwieniu. Tylko jak zabić demona, który jest bytem niematerialnym?
Produkcja byłaby podzielona na dwa etapy. W pierwszym, gralibyśmy zwykłymi ludźmi, którzy na jawie szukają śladów diabła, a przy okazji muszą też borykać się z problemami dnia codziennego. Zaś w drugiej części Henry, Gill i Susan stawali by się Wojownikami Nocy, którzy walczą o dusze niczego nieświadomych ludzi. Podobny, choć mniej pompatyczny pomysł jest w serii japońskich RPGów Persona. Jednak produkcja o której myślę, byłaby bardziej przystępna dla zachodniego gracza. Nie każdy lubi turową walkę, przydługie cutscenki, mangową kreskę, czy inne ''dziwactwa'' z których słyną jRPGi.
Kim są Wojownicy Nocy?
Henry to Kasyx, Strażnik Mocy, służący jako wsparcie całej drużyny. Typowy support, który jak wiadomo jest najważniejszą klasą w drużynie (bo przecież wszyscy kochają Łaskę)(*). Gill to strzelec. Jako Tebulto, Opiekun Maszyn dzierży rękawicę, dzięki której razi wrogów kulami energii. W grze prawdopodobnie byłaby to najbardziej rozchwytywana postać (DPS, nuda). Suzan zaś staje się Sameną Łukopalcą, która, niczym Genji z Overwatch, przebiega między oponentami strzelając z palców małymi, acz śmiercionośnymi ładunkami energii. Jej zadanie to nękać i przeszkadzać, czyli to, co robią flankerzy. Wspomniałem o czwartym bohaterze, a jest nim Lloyd Curran, który jako Xaxxa jest nie do zatrzymania. Jego głównym atutem jest szybkość, może błyskawicznie zadać obrażenia i jeszcze szybciej wycofać się, gdy nie wszystko poszło po jego myśli. Flanker na specjalne okazje, w końcu kto nie chciałby zagrać Flashem?
Czwórką wojowników dowodzi Springer, czyli byt, który jest typowym ''kierownikiem zamieszania'' - mówi tylko tyle, ile wymaga dana chwila. No i przesadziłem z dowódcą, jest raczej duchowym (w dosłownym tego słowa znaczeniu) przewodnikiem. Nie byłaby to grywalna postać, a raczej NPC, który odkupi od nas artefakty zdobyte podczas przemierzania snów, czy nauczyciel, który pokaże jak w kreatywny sposób zabijać miniony szatana.
Co miałoby wyróżniać grę? Czemu akurat w nią warto zagrać, a nie dajmy na to w Fortnite?
Oniryzm. Wspominałem o nim na początku, ale warto rozwinąć tę kwestie. Trójka śmiałków za dnia jest zwykłymi ludźmi, jednak, gdy nastaje noc, mają oni możliwość wchodzenia w ludzkie sny. I to tam dzieje się prawdziwa magia. Sny potrafią być świetnym miejscem, w którym można dowiedzieć się czegoś o sobie, jak i o innych ludziach. Jedną z takich rzeczy był widok kobiety między nogami Andrei Caulfield (byłej żony Henrego). Zrozumiał on wtedy, że to dlatego został ''byłym'' - Andrea jest lesbijką, ale boi się tej myśli. Tak bardzo się boi, że spycha to do podświadomości. Ciekawy był również sen chłopca, który zbudował wokół siebie fortecę, bo w prawdziwym życiu nie czuł się kochany przez swoich rodziców. Słyszał ich ciągłe krzyki, narzekania, czy zdania pokroju ''Nie bądź taki!''. W zamku było cicho i spokojnie, nikt mu nie przeszkadzał.
Produkcję, podobnie jak powieść, wyróżniałby specyficzny, naturalistyczny styl. Z tego też powodu Masterton ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Nie każdemu podobają się dosadnie opisane sceny, które zazwyczaj zasłania czarny ekran (jak ta, w której demon spółkuje z kobietą). Nie brakuje też fragmentów gore, a krew (i inne płyny) wylewa się z kartek. Nie ma się co oszukiwać, byłaby to gra 18+. Jednak są produkcje odważne, które pokazują rzeczy takie jakimi są, nie szukając daleko Agony. Ostatni trailer pokazał z czym będziemy mieli do czynienia.
Agony śmieje się cenzurze w twarz. Można? Można!
Masterton w książce przyspieszył całą akcję, pominął siedem tygodni, które w grze można wypełnić zadaniami pobocznymi, czy budowaniem relacji między wojownikami. Nie zapominajmy, że dalej są to dla siebie obcy ludzie, którym ktoś powiedział ''Jesteście Wojownikami Nocy, radźcie sobie''. Misje lojalnościowe, rozmowy, wspólne spędzanie czasu - czasem trzeba zapomnieć o złym świecie. Dobrze pokazuje to seria Mass Effect, a zwłaszcza trzecia część, która pełna była różnego rodzaju pobocznych aktywności. Służyły one tylko i wyłącznie budowaniu relacji z naszą załogą.
Zatem jak wyglądałby produkt końcowy? Rozgrywka, podobnie jak w serii Persona, podzielona byłaby na dwa etapy - dzień i noc. Za dnia byłaby to przygodówka, w której bohaterowie próbują się nawzajem poznać, a w międzyczasie rozwiązują zagadki logiczne. Druga faza to drużynowy hack and slash/slasher/strzelanina TPP, która polega na przemierzaniu naturalistycznych snów śmiertelników i szukaniu w nich śladów demonicznej obecności. Oczywiście wszystko w 4k 60FPS, z czasową wyłącznością na Nintendo Switch (te miliony od Nintendo…), a do tego lootboxy (których filozofii nikt nie ogarnie), Battle Royale i VR - szkoła sprzedawania gier Redakcji JaRock.(**)
Cykl ''Wojownicy Nocy'' był później kontynuowany, co spotkało się z mieszanym odbiorem. Klątwa kontynuacji i ''kiedyś to było'' sprawiły, że nowych części nie przyjęto tak dobrze, jak pierwszą część. Jednak jeśli jesteście zainteresowani, to ''Śmiertelne Sny'', ''Nocna Plaga'', ''Powrót Wojowników Nocy'' i ''Dziewiąty Koszmar'' czekają na odważnych.
Teraz pytanie do Was drodzy czytelnicy - w jaką książkę chcielibyście zagrać?
(*) Tak, wiem, że nikt nie chce grać supportami, a Łaskę lepiej oglądać (połączoną z inną postacią)
(**) Do wszystkich wydawców - tak się nie sprzedaje gier!!!
Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!
Komentarze