Weekend z Netflixem - Rozczarowani

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 20 Sierpień 2018
  • Komentuj 2

Rozczarowani to produkcja idealna na weekend. Prosta, zabawna i interesująca. Tyle wystarczy, by animacja dla dorosłych przyciągnęła na dwa dni do Netflixa. Dziesięć odcinków po niecałe pół godziny, 5 godzin przyzwoitej rozrywki i żyjemy dalej, bo niestety ta produkcja nie zmienia mojego życia, chociaż by mogła.

Twórca Simpsonów i Futuramy, Matt Groening, zabiera nas w podróż po krainie ludzi zdruzgotanych i uległych, Dreamlandzie. I chociaż samo królestwo nie zachęca, bo biedne, bo brzydkie i właściwie całkiem nudne, to królewna Bean daje mu szansę. Niepokorna księżniczka zawodzi swojego królewskiego ojca w każdej minucie, a celem jej życia jest alkohol i mordobicie. 

Oczywiście nie może zabraknąć wesołej kompanii, która wraz z księżniczką Tiabeanie Mariabeanie De La Rochambeaux Drunkowitz (Boże pobłogosław Wikipedię, bo nie wiem, jak miałabym to napisać ze słuchu) wpadać będzie w notoryczne kłopoty. 

Jednym z jej towarzyszy jest elf Elfo. Koleś nawiał z krainy wiecznego szczęścia, bo chciałby być czasem trochę nieszczęśliwy, rozumiecie? Kraina cukrem i czekoladą płynąca, kontra brzydka księżniczka z przyczepionym do nóg demonem. I niech jeszcze raz ktoś mi powie, że elfy są normalne.

Do drugiego ucha szeptać królewnie będzie Luci, demon wezwany specjalnie dla Bean, by uprzykrzyć jej życie i przeciągnąć na ciemną stronę mocy. Oczywiście, okazuje się, ze tylko on rozumie jej potrzeby, i ich wspólne cele szybko się pokrywają.

Ogólnie bajka jest fajna. Myślę, że na szybki, weekendowy maraton idealna. Przygoda fantasy w humorystycznym wydaniu rzadko się zdarza, kilka akcentów z Gry o Tron, kilka ciekawych scen, ale jeśli kochacie Futuramę, to może Was zaboleć płytki humor i nienajlepsze dialogi. Niestety, bohaterowie są oparci o jedną, maksymalnie dwie cechy, brakuje im wielowymiarowości i motywacji, a metafora to słowo obce dla wiecznie pijanej Tiabeanie.

Na 10 odcinków zabawa była przednia, takiego opornego na dobry humor człowieka jak ja zachęciła do odpalenia Ricka i Morty'ego, dostarczyła też trochę radości, ale w sumie dobrze dla niej, że ma tylko 10 odcinków. Ma też przyjazny polskie dubbing, chociaż głos Abbi Jacobson jest wyjątkowy i jak nigdy polecam oglądać po angielsku.

Nie jest to może tak dobra bajka dla dorosłych jak Roman Barbarzyńca, ale z pewnością warto obejrzeć, jeśli lubimy przygody na wesoło, a nie tylko łopatologiczny humor South Parku, to to będzie miła, spokojna odmiana. Szkoda tylko, że nie wynika z niej nic nowego. Brakło puenty, brakło motywacji i chyba zabrakło weny na dokończenie całkiem dobrego pomysłu.

Ja spędziłam weekend z Disenchantment i nie jestem rozczarowana, ale z pewnością nie jest to najlepszy serial animowany świata, trafi jednak do laików jak ja, lub ludzi, którzy po prostu lubią dostarczyć sobię trochę niewymuszonej radości.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze