Tomasz Marchewka - wywiad

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 16 Wrzesień 2017
  • Komentuj 5

Ludzie z pasją to jest ta część branży, którą kochamy najbardziej. Współtwórca scenariusza do Wiedźmina 3, autor debiutanckiej powieści ''Wszyscy patrzyli, nikt nie widział", oraz pasjonat sportów walki. Przed państwem Tomasz Marchewka, który gościł na naszym streamie jakiś czas temu.

Adam: Napisałeś książkę o szulerach, złodziejach, mordercach, różnego rodzaju szumowinach miejskich. Dlaczego akurat książka o kanciarzach? Grywałeś w pokera? Bywałeś w kasynach?

Tomek: To jest wielowarstwowa historia. Ostatnio ktoś powiedział, że interesuję się tylko szulerami i złodziejami, a ja zawsze sobie myślałem, że to są ludzie ''poza systemem". Ich wspólnym mianownikiem nie jest to, że popełniają przestępstwa i oszukują, ale to, że wychodzą poza jakiś system.

Zawsze chciałem napisać książkę o wielkim przekręcie. Zawsze byłem fanem takich filmów jak Ocean's Eleven, Italian Job czy polski Vabank i zawsze chciałem napisać taką historię. Bardzo wcześnie miałem taki pomysł na siebie, by zostać pisarzem. Zresztą, jak każdy młody fan fantastyki, krążyłem gdzieś koło historii, które chciałbym opowiedzieć i to nie był gość w kapturze w rogu karczmy. Wiedziałem, że jak już nabiorę więcej umiejętności, to będzie to historia o wielkim skoku. Próbowałem na różne sposoby, aż mając może 15 lat obejrzałem film Wielki Szu i już wiedziałem, jaka będzie moja pierwsza książka.

Asia: Grywasz w pokera?

Tomek: Tak żeby bywać dużo w kasynach albo na pieniądze, to nie. Karty zawsze interesowały mnie w teorii, bo interesowało mnie jak wyglądają te wielkie, skomplikowane oszustwa. Nie do końca wiedziałem, skąd te rzeczy brać i kiedy obejrzałem Wielkiego Szu, to pomyślałem "Ok, jest gdzieś taki świat i można go zgłębić''. To wszystko, co on robił na filmie, można powtórzyć.

Wtedy zacząłem szukać. To był trudny i złożony proces, aby znaleźć ludzi i dowiedzieć się, co oni umieją i jak to robią. To była teorytyczna wycieczka do świata szulerów.

Kamila: Widziałeś na żywo takie triki? Jakie spojrzenia, gesty i szczególne zachowania towarzyszą takiemu oszukiwaniu na żywo?

Tomek: "Poznałem kogoś, kto znał kogoś, kto nigdy w karty nie przegrywał", to oczywiście ładna anegdota, ale rzeczywiście był taki człowiek w środowisku imprezowym i zawsze wszyscy mu patrzyli na ręce i zastanawiali się, jak rozdał sobie karetę asów?

Adam: Czy pisząc książkę inspirowałeś się chociaż w małym stopniu drugą częścią serii Niecnych Dżentelmenów Scotta Lyncha?

Tomek: Szczerze mówiąc nie. Oczywiście Niecnych znałem pisząc, ale kiedy przeczytałem pierwszą i drugą część poczułem, że ktoś gdzieś tam zrobił taką książkę bardzo dobrze i chciałbym żeby mi wyszła podobnie.

Adam: W Twojej książce nie ma magii, w jakich normach dzieje się ta historia? Jak wygląda świat , w którym dzieje sie akcja? Czy każde miasto jest podobne do Hausenberga?

Tomek: Ja to sobie wyobrażałem podobnie do naszego świata, jeśli chodzi o warunki klimatyczne. Hausenberg na naszej mapie to byłaby jakoś Europa środkowa. Technologicznie to przypomina początek dwudziestego wieku, tylko pomyślałem sobie, co by było, gdyby zamiast rewolucji maszynowej wybuchła rewolucja alchemiczna? Wyścig nie polegał więc na tym, kto pierwszy zbuduje, a kto odkryje zastosowanie.

Adam: Twoja książka liczy dokładnie 333 strony, czy scenariusz do Krwi i Wina jest podobnej grubości. Trudniej napisać 30 godzin gry, czy książkę na 30 godzin czytania?

Tomek: Tego się nie da zmierzyć. Krew i wino to gra pisana przez kilku scenarzystów, ale i masę innych ludzi, których zasługi są równie wielkie. Zbiorowe dzieło, nie da się przeliczyć pracy na człowieka ani w jakościowym wymiarze. To są media nieporównywalne do niczego.

Kamila: A co wolisz, pisanie scenariusza do gry czy pisanie powieści?

Tomek: To też nie jest tak, że coś wolę. Pisanie z innymi scenarzystami jest... bezpieczne? To chyba słowo bliskie temu, co chciałem powiedzieć. Możesz zderzyć z kimś swoje pomysły i zweryfikować, czy pomysł jest fajny. W porównaniu do pracy samemu, kiedy siedzisz w domu, jest środek nocy, wymyślasz coś zajebistego, zaczynasz klepać i nagle się zastanawiasz, czy jest to wystarczająco dobre?

Ja nie mam demonów twórczych, nie zadręczam się. Ale to jest trudniejsze jednak w pracy pisarza. Plusem jest to, że jestem niezależny. Sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem.

Adam: Praca nad grą to jest praca typowo w biurze, a jak z książką? Pracowałeś głównie w domu?

Tomek: Jestem straszliwie nudny, ale wstaje rano, pracuję, ile się da. Nie wierzę w wenę, zdarzają się lepsze dni, ale to jest praca. Ja preferuję pracę od rana do późnego popołudnia i potem czas wolny, bo on też pomaga wymyślać. Zamiast w 3 godziny napisać jedno zdanie piszę 4 strony, i jeśli są złe to bez żalu wciskam backspace. Trzeba wyciągać wnioski z tego, co się nie udało. Wnioski to jest taki kapitał na następny dzień, że jak się obudzę, to więcej tego nie zrobię.

Adam: Przesadzę jeśli powiem, że zacząłeś pisanie od gier? Czy nie jest to prawda?

Tomek: No nie jest. Zechciałem być pisarzem bardzo wcześnie, mając może 8 lub 9 lat. Był zresztą taki magazyn Gambler i ogłosili tam konkurs na opowiadanie w świecie Diablo. Przeczytałem te zwycięskie opowiadania i pomyślałem ''tak, muszę napisać odpowiadanie w świecie Diablo'' i napisałem też takie opowiadanie prowadzone przez Gobliny. Ono się ciągneło w jednym zeszycie, potem drugim, i to była pierwsza rzecz, jaką właściwie stworzyłem. Obracało się to wszystko nie tyle wokół gier, co takiego klasycznego fantasy. Do tego byłem pragmatycznym dzieciakiem i pomyślałem, że pisarz full time to rzadki zawód i pracuje się na to latami, więc nie mogę spodziewać się od razu wyników i muszę pomyśleć też o pracy. Już mając lat 10 czy 11 myślałem o tym, ale zawsze chciałem zostać pisarzem.

Adam: Najpierw trafiłeś do CD Project Red, czy najpierw zacząłeś prace nad książką?

Tomek: Najpierw zacząłem pisać książkę. Miałem nawet opowiadanie i wygrało ono konkurs literacki ale nie zostało wydrukowane, bo anulowano antologię. Pisałem też reportarze i opowiadnia do szuflady. Kiedy uznałem, że osiągnąłem ten mityczny próg drukowania, postanowiłem spróbować z powieścią i zrezygnowałem z prac niezwiązanych z pisarstwem.

W pewnym momencie rozmawiałem ze znajomym z branży o tym, co jeszcze chciałbym zrobić i powiedziałem mu, że jak napisze książkę, to bardzo chciałbym spróbować napisać grę komputerową. Więc właściwie czemu nie spróbować? Wstałem rano i ustawiłem na główną dział kariera na stronie CDP Red i codziennie sprawdzałem, aż pojawi się pisarz.

Załapanie się nie było proste. Były testy i weryfikacje, potem uczyłem się w czasie Wiedźmina 3.

Adam: Gdyby Twoja książką miała zostać przeniesiona do świata gry, to jaka to powinna być gra?

Tomek: Powiem przewrotnie. Uwielbiam oldschoolowe przygodówki i to takie najbardziej hardcore'owe, gdzie żeby otworzyć drzwi, trzeba kliknąć kostkę masła na kurczaku. A kto mógłby ją zrobić? A na przykład Riot Games, bo gram w LoLa. Oczywiście luźny żart.

Adam: Grywasz w coś jeszcze, czy te 40 minut Lola dziennie Ci wystarczy?

Tomek: Grywam, grywam, ale niewiele, bo tu trzeba jeszcze coś poczytać. Jak robię teraz drugi tom, to i reaserch potrzebny, i książki historyczne, więc dużo więcej czytam niż gram, a czasem też coś oglądam.

Adam: Twoje życie jawi się trochę jako sen wielu graczy...

Tomek: Nie ukrywam, że jak czasem sobie pomyślę to - Wow, na prawdę WOW! Udało się.

Asia: Masz swoją ulubioną postać cwaniaka z Wiedźmina?

Tomek: Tu się będę długo zastanawiał. Miałem okazję włożyć części postaci słowa w usta, ale moją ublubioną postacią jest Ciri, bez względu na medium.

Ciri to jest dziewczyna, która nie zgadzała się na system. Jej życie nie do końca należało do niej i ona stara się odzyskać nad nim kontrolę. Przez to wychodzi poza system.

Asia: Z którego momentu dodatku jesteś najbardziej dumny?

Tomek: Nie mogę powiedzieć, kto jest autorem którego fragmentu, ze względu na to, o czym wcześniej gadaliśmy. To jest dzieło zbiorowe do tego stopnia, że jak napiszesz jakliś dialog, a potem jest grypa i leżysz w łóżku, a to trzeba poprawić, to wtedy to jest praca wspólna.

Asia: Ludzie na czacie są zafascynowani Twoją brodą i pytają, jak Ci się udało taką wyhodować?

Tomek: Czeka się. Po prostu się czeka. Dobrze jest, jeśli jest w mieście golibroda, który przytnie ją tak, by nie przypominała martwego zwierzęcia przyklejonego do twarzy.

Kamila: Jak znaleźć proporcję w ilości dialogów do opisów?

Tomek: Nie lubię mówić, że coś się robi na wyczucie, ale tak chyba jest. Wierzę, że są lepsze i gorsze rozwiązania i można je wyrozumować. Trochę matematycznie, jak w muzyce znaleźć rytm. Zastanowić się, czemu dana scena służy. Miałem takie przypadki, że scena gadania zmieniała się na scenę opisową. Trzeba się zastanowić, jakie narzędzie sobie wybrać, i czy nie jest tego za dużo. Więć wyczucie, ale oparte na rytmie, matematyce i wyobraźni.

Kamila: A co łatwiej Ci się pisze dialogi, czy opisy?

Tomek: Chyba łatwiej dialogi. Jest on trudniejszy, bo musi brzmieć tak, jak ludzie faktycznie rozmawiają i to nie jest łatwe, ale łatwiej mi wyobrazić sobie i zasymulować rozmowę niż cały opis sytuacji.

Kamila: Czy ty należysz do grupy pisarzy robiących notatki, czy do tych którzy notatek nie robią? A jeśli do tej pierwszej, to jak wyglądały?

Tomek: Wiesz, to się zmieniało. Jak zacząłem to faktycznie miałem taki plan z punktem A, B i tak dalej. Lubię mieć, jak to mawiam konspekt wodoodporny i kuloodporny. Jak już taka rzecz powstanie to krążę wokół tych scen i zastanawiam się jak to zrobić, żeby było fajnie. Jak kręcić kamerą.

Adam: Na tyle twojej książki znajduje się takie zdanie, że jeśli Slava czegoś chce, to musi to sobie wziąć. Czy ty też taki jesteś?

Tomek: Trochę tak. Ale to wymaga dopowiedzenia. Jeżelic zegoś bardzo chcesz, to chwytasz cel, zastanawiasz się co zrobić, żeby go osiągnąć i tak dzień w dzień, dzień po dniu, aż sobie to weźmiesz.

Adam: Czy wiesz już jak zakończyć trylogię? Czy to dalej taki luźny konspekt?

Tomek: Jak zakończę, to wiem od pierwszej sceny. Wiem do jakiego punktu ona jedzie i jest na tyle zaplanowa, żeby w tych trzech tomach mieć odpowiedni wydźwięk.

Asia: Jakie są twoje inspiracje przy pisaniu. Ulubione uniwersa z gier lub książek, może muzyka, która pasowałaby do Twojej książki?

Tomek: Słucham muzyki, ale akurat nie w czasie pisania tej konkretnej książki. Mroczne jazzowe płyty, to bym słyszał przy niej. A jeśli chodzi o inspiracje, to starałem się nie inspirować innymi takimi powieściami, zeby nie robić kliszy. Czytałem więc dużo książek historycznych.

Kamila: Czy ty po premierze czytałeś recenzje? Przyjmowałeś krytykę, jeśli była?

Tomek: Czytam prawie wszystkie. Jeśli coś znajdę, to zawsze czytam. Krytykę przyjmuje, bo wychodzę z założenia, że dobra książka obroni się sama. Każdą krytykę uważnie analizuję i zastanawiam się, co zrobić lepiej i czy faktycznie popełniłem ten bląd. Najfajniejszą nagrodą dla pisarza jest kiedy czytelnik cieszy się tymi stronami. Przykro jest, kiedy mówi, że zmarnował czas na te 333 strony.

Już teraz pracuję nad drugim tomem i wiem, że pójdzie to szybciej. Wiem, czego naprawdę potrzebuję, żeby to dobrze działało, i teraz jest dużo łatwiej i będzie dużo szybciej.

 

Na ciąg dalszy zapraszamy do nagrania ze streama. Tam znajdziecie pełną wersję wywiadu. :)

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze