Seven - The Days Long Gone

  • Autor: Joanna Pamięta-Borkowska
  • Opublikowano: 21 Styczeń 2018
  • Komentuj 8

Do różnych produkcji porównywana jest ta gra - niektórzy mówią o “polskim Deus Ex”, inni wspominają Dishonored. Mi miejscami Seven kojarzył się z Thiefem. Ale same porównania są odrobinę niesprawiedliwe.

Gra studia Fool's Theory jest bardzo oryginalna i myślę, że pomysł, na jakim została zbudowana, obroni się sam, bez powoływania się na znane tytuły. Zwłaszcza że naprawdę nie ma z nimi wiele wspólnego. Czy jednak sama ciekawa idea na rozgrywkę i ładna oprawa graficzna wystarczą, by zatrzymać graczy na dłużej? Spróbuję odpowiedzieć Wam na to pytanie w niniejszym artykule.

Świat Seven wyrósł na ruinach zaawansowanej cywilizacji. Widzimy mieszankę technologii, przejawiającej się w niezwykłych strukturach i artefaktach rozsypanych po całym świecie, oraz Średniowiecza. Mi mówi to jedno - Elex. Komiksowa kreska i żywe barwy sprawiają, że świat Seven jest naprawdę piękny.

Lokacje w Seven są bardzo klimatyczne

Jesteśmy Terielem, członkiem Gildii Złodziei, który ulega wypadkowi i trafia na wyspę-więzienie, Peh. Ok, pozwoliłam sobie na pewien eufemizm. To, że Teriel został aresztowany i zesłany, ma swoje uzasadnienie, ale nie chcę Wam zdradzać scenariusza. Sama fabuła jest… poprawna. Na tyle wciągająca, że jesteśmy ciekawi zakończenia, ale nie porywająca. Niestety, Teriel, mimo interesującej powierzchowności, nie przekonał mnie do siebie. Jednak samo zwiedzanie Peh to tak fajne zajęcie, że pewnie niektórzy z Was szybko porzucą główną fabułę i podążą bocznymi ścieżkami. A warto, bo sekrety wyspy są świetnie ukryte i odnalezienie dojścia do nich sprawia wielką satysfakcję.

To niżej to gigantyczna pajęczyna - odkryłam ją, idąć bardzo okrężną drogą do miasta.

Skoro wspomniałam o szukaniu sekretów, to warto napisać o najważniejszym aspekcie Seven, który wyróżnia go na tle innych gier cRPG. Otóż, obserwujemy świat w rzucie izometrycznym, ale nasza postać nie jest uwiązana do jednego poziomu. Możemy wspinać się na dachy, zjeżdżać po linach, wchodzić przez okna, włazić po drabinach i przeskakiwać nad przepaściami.

Seven jest wielopoziomowy, co stanowiło niemałe wyzwanie dla twórców, żeby wszystko było przejrzyste. Czasami trzeba trochę pokręcić kamerą, by odnaleźć wyższe piętro i uchwyt. Seven to prawdziwy labirynt ukrytych przejść i tajemniczych ścieżek, co sprawia, że niewielka z pozoru lokacja potrafi rozrosnąć się wzwyż i zatrzymać naszą uwagę na długo.

Sympatyczny sterowiec

Podoba mi się też to, na co zwracają uwagę tak naprawdę wszyscy recenzenci- szeroki wachlarz możliwości dojścia do celu. Skradając się pod okiem strażników, przemykając nad nimi po gzymsach (z których można łatwo spaść, dlatego trzeba cały czas kontrolować ruch Teriela, nie da się iść na automacie), albo śmigając po kablach czy linach - wszystkie te czynności możemy sobie zaplanować z bezpiecznej odległości, po odpowiednim rozpoznaniu terenu. Chyba że ktoś woli iść na żywioł.

A wtedy przekona się, że walka jest ciekawa, bo mimo prostoty, stanowi pewne wyzwanie. I wiele zależy od broni, której używamy. Ja zdecydowałam się na walkę w zwarciu za pomocą sztyletów, bo po pierwsze, złodziejowi wypada ;-), poza tym celowanie z kuszy uznałam za niewygodne, ale nikt nie broni Wam latać z pistoletem laserowym czy toporem.

Sympatyczny widok, i nawet fotele postawili

Jednak w wielu przypadkach skradanie jest ważne, bo jakkolwiek fajnie nie byłby wyposażony nasz bohater, to jednak nec Hercules contra plures. Grupa strażników zabije nas w oka mgnieniu, otoczy ze wszystkich stron, nie pozwoli się wymknąć, a nawet jeśli, to będzie nas ścigać przez pół miasta.

Skojarzenia z Deus Exem nasuwają się, gdy przyjrzymy się systemowi rozwoju postaci - poprzez wszczepy dające unikalne zdolności, jak np. Błysk, albo czasowa niewidzialność. Jednak poza nimi oraz coraz lepszą bronią i zbroją, nasza postać nie awansuje. Sam system wszczepów może rozwinąć np. regenerację punktów zdrowia, ale zapomnijcie o gigantycznej sile i rozkładaniu na łopatki “mobków” z pierwszej lokacji.

Nie tylko lasy i łąki wyglądają ładne, wnętrza też są ciekawie zaprojektowane

Brakuje mi trochę … bogatych kupców. Ale nie dlatego, że czuję potrzebe okradania ich. Sa mi potrzebni, żeby pozbywać się gigantycznych stert przedmiotów, które zbieram i - zazwyczaj - bezkarnie podwędzam z mieszkań czy obozowisk. Tak więc, zbieracze spod znaku Elder Scrolls - w Seven musicie powściągnąć swoje żądze zbierania wszystkiego, co się nie rusza!

Wiecie już, co mi się w grze podoba, a co nie. Jaka jest zatem ostateczna nota? Mam z tym pewien problem. Z jednej strony, sposób poruszania się przypadł mi do gustu, lubię, jak gra daje mi swobodę wyboru. Ten dziwaczny, niejednocznaczny świat również do mnie trafił. Ale nie przekonała mnie fabuła - a jestem wielbicielem wyjątkowych historii spod znaku Planescape: Tornment czy Arcanum. Nie zrezygnuję z tej gry, bo spędzanie z nią czasu jest miłe, ale też nie będzie mi spędzała snu z powiek.

Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda rozgrywka w Seven, zapraszam na redakcyjnego streama we wtorki o 21.00 - od jakiegoś czasu przemierzam Peh na żywo.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze