Pierwsze dni w Hogwarcie

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 04 Maj 2018
  • Komentuj 1

Nigdy nie zapomnę momentu, w którym wyruszyłam z peronu 9 i 3/4 do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Na gapę, bez biletu, w torbie u Harrego Pottera, ale jednak. Dzisiaj, spóźniony o jakieś 15 lat, przyleciał do mnie mój własny list podpisany przez Profesor McGonagall. Na Pokątną!

Ja i Rowan, dwa dziwaki i masa kłopotów!

Wszystko wydarzyło się strasznie szybko. Przeczytałam list, udałam się na zakupy do Londynu, gdzie poznałam Rowan. Jej rodzina zajmuje się hodowlą drewna na różdżki i miotły, więc pochwaliła mój nowy nabytek z twardego grabu. Jedenaście cali, włókno serca smoka - sama mnie wybrała. 

Już na ulicy Pokątnej dowiadujemy się, że mamy przyklejoną do pleców łatkę ''dziwaka''. Wszyscy się na nas patrzą, pokazują palcami, wspominają naszego brata. Nie jest to historia godna Harrego, ale faktycznie możemy poczuć tę otoczkę wyjątkowości. 

No tak, każdy jedenastolatek w Anglii chodzi w warkoczach afrykańskich. :D

Historia naszego bohatera jest ciekawa. Starszy brat wyrzucony ze szkoły za niesubordynację zaginął i nie został po nim żaden ślad. Nasz młodziutki czarodziej musi więc nie tylko nauczyć się wszystkich zaklęć, ale równiez rozwiązać zagadkę jego zniknięcia. Jego śladami trafiłam do Gryffindoru (a to Ci niespodzianka, zawsze tam trafiam!) i rozpoczęłam mozolną naukę czarów!

Każdą grę staram się traktować jak wielką przygodę. Przy takich tytułach jak Pokemon Go czy Hogwarts Mystery możemy oderwać się od nudnych zajęć przez kilka tapnięć w ekran. Niestety, gry mobilne trzeba lubić i wiedzieć co nas w nich czeka, a to czego absolutnie możemy być pewni, to mikropłatności. Bo każda przygoda skończy się po kilkunastu minutach, jeśli nie załadujemy energii - płatnej oczywiście.

Źle dobrana różdżka to dla Ollivandera dwa dni sprzątania.

To jest kolejna rzecz, która mnie zasmuciła. Zamiast zbierania fasolek wszystkich smaków i czekoladowych żab, które były nasza walutą w pierwszych częściach gier o Harrym, zbieramy jakieś kryształki i złoto. Wiele innych rzeczy niestety również zabija klimat tajemniczej szkoły. Nie możemy pójść pozwiedzać, bo nie ma co. Przechodzimy z pomieszczenia do pomieszczenia tapnięciem palca i podążamy utartym szlakiem fabuły.

Najgorzej jednak wypada mechanika gry. Tapowanie palcem jest fajne, ale nie kiedy jest to jedyna rzecz jaką w grze robimy. Kilka razy zdarzy nam się przeciągnąć coś po śladzie zaklecia, ale jest to zdecydowanie za mało. gra jest niewyważona pod względem grywalności, i jedyne co trzyma mnie przy niej na dłużej, to historia nieszczęsnego rodzeństwa i dubbing znany z oryginału.

Zapomnijcie, że pomachacie sobie tą różdżką.

Jedyna rzecz jaką musimy robić w grze, to klikanie na podświetlone niebieską otoczką przedmioty i zużywanie na nie energii. Smutno, bo ta energia znowuż kosztuje w sklepie krocie.

Niestety, wyszło tak, że magiczna przygoda w Hogwarcie okazuje się mało przyjemną klikanką, a gra nudzi się tak szybko, że ciężko znaleźć w niej jakieś plusy - poza samym Hogwartem oczywiście.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze