Sea of Thieves - jak wypada po bliższym poznaniu?

  • Autor: Adam Berdzik
  • Opublikowano: 22 Marzec 2018
  • Komentuj 4

Wiem, że wszyscy teraz gracie w Sea of Thieves i świetnie się przy tym bawicie, ale ja mam z tą grą coraz większy problem. Gdzie, do cholery, jest jakaś zawartość? Owszem pływa się świetnie, co-op jest genialny, ale.. czy tylko ja powoli już nudzę się grą Rare? 

Może to kwestia nieco zbyt wybujałych oczekiwań, ale jak na tytuł który ma być motorem napędzającym sprzedaż Xboxa One, to stwierdzam, że Sea of Thieves to niedokończona gra, która sporą część swojego potencjału po prostu wylała za burtę. Po kilku godzinach spędzonych na statku i poznaniu rządzących grą mechanik wyszło na to, że w sumie o rozgrywce w SoT wiem już wszystko. 

Bitwy morskie to najlpeszy element SoT, szkoda że tak rzadko do nich dochodzi

No bo nie wierzę, że tylko mnie lekko denerwuje sposób w jaki Rare wprowadziło do gry frakcje. ''Frakcje? Jakie frakcje?'' zapytacie. I słusznie, bo poza innym wyglądem postaci przyznających nam zadania, są one właściwie nieistniejące. Chcielibyście związać się z którąś i toczyć bitwy morskie z graczami pracującymi dla konkurencji? Zapomnijcie o tym. Chcecie się łączyć w armady w ramach jednej frakcji i napadać na pełne złota konwoje przeciwników? Nie ma takiej opcji. 

Na morzu nie spotkacie sterowanego przez AI kupca z Kampanii Handlowej, ani łasego na skarb członka pirackiego klanu ciułaczy złota, tylko czekających na to by ich obrabować. Tak naprawdę to nie spotkacie na wodzie nikogo. No, chyba, że macie szczęście i na Waszej drodze stanie okręt innych graczy. I tutaj faktycznie zabawa jest przednia - bitwy morskie to momenty, w których Sea of Thieves nabiera rumieńców i daje ogromną frajdę z piracenia. Kto choć raz nie wystrzelił się z armaty na okręt wroga ten ma sporo do nadrobienia.

Kraken w całej ''okazałości''

Nawet jeśli wyjdziecie z takiego starcia zwycięsko i wrogi galeon zmieniliście w łódź podwodną, to i tak zmierzacie ku jakiejś małej, średnio interesującej wysepce niemal całkowicie pozbawionej życia (poza drobiem i trzodą), na której spotkacie a) szkielety, b) węże c)....więcej szkieletów? To by było na tyle jeśli idzie o różnorodność przeciwników! A, nie. Przepraszam. Jest jeszcze kraken. Spotkanie z takim stworem do przyjemnych nie należy, a ja ciągle pamiętam jak moi towarzysze podróży niczym małe dziewczynki krzyczeli ''kra..kra..kraaaaaken!''. Jednak walka z nim jest bardzo jednostronna i szybko kończy się śmiercią Waszego okrętu. Kraken staje się dużo mniej groźny kiedy odkryjecie, że w postrach mórz nie ma nawet ciała, a jedyne co Rare zrobiło to wystające znad wody macki stwora...

Powrócę jeszcze do tego kompletnego braku życia w grze. W Sea of Thieves znajdziecie też umocnione forty. Najeżone armatami wieże odstraszają od podpływania pod brzegi ufortyfikowanej wyspy. Wszystko do momentu, w którym odkryjecie, że forty te... są niemal cały czas kompletnie puste. Okej, pojawiają się w nich szkielety w momencie, kiedy nad takim fortem pojawi się czaszka, ale nie zawsze będziecie na tyle blisko, żeby móc z tego skorzystać. Jeśli jednak Wam się uda, to czeka Was kilkanaście fal szkieletów (bo jak wspomniałem innych rodzajów przeciwników nie ma) i boss do zabicia. W zamian dostaniecie klucz do pirackiej skrytki ze skarbami. Coś się niby ruszyło, ale to dalej za mało.

System progresji Waszej postaci nie istnieje. Możecie bawić się w kosmetykę, wymienić Waszemu piratowi rękę na hak czy nogę na drewnianą piracką protezę. Wszystko to wygląda ładnie, ale jak już ustalicie ostateczny wygląd swojego bohatera, zmienicie na statku kolor żagla czy dodacie na dziobie syrenę dla lepszego wyglądu, to właściwie Wasze opcje się kończą. Rozumiem, że Rare chciało, żeby każdy gracz w każdym momencie życia gry mógł do niej dołączyć i nie czuć, że jest miażdżony przez bardziej doświadczonych, a przez to lepiej wyposażonych, piratów, no ale bez jaj... to po kiego ja mam się pchać na różne questy, które jak wspomniałem dzielą się raptem na dwa typy, skoro właściwie nic z tego nie mam?

Na kosmetyce niestety się kończy

Sam nie wiem, może trochę się czepiam, ale żeby w pirackiej grze były tylko dwa rodzaje okrętów, to chyba trochę mało. Dlaczego nie dodać jeszcze kilku do wyboru? Choćby słabo opancerzoną, ale świetnie uzbrojoną kanonierkę dla dwóch graczy, albo czteroosobową fregatę z jakimś taranem na dziobie to abordaży z bliska. Jestem pewien, że przy odrobinie czasu i wyobraźni Rare byłoby w stanie coś z tym zrobić, by nieco uatrakcyjnić dla nas przemierzanie otwartych mórz.

Myślę, że nie możemy też nie odnieść się do ceny. 250 złotych, za moim zdaniem grę skończoną może w połowie, to ogromna ilość pieniędzy. Sytuację ratuje nieco Xbox Game Pass, do którego możecie dołączyć albo opłacając 30-sto złotowy abonament, albo korzystając z darmowego, 14-sto dniowego, triala. I powiem Wam szczerze, że jeżeli przez najbliższe dwa tygodnie coś się w grze nie zmieni, to stawiam, że ludzie z triala nie zdecydują się na wydanie 250 złotych na Sea of Thieves i w ogóle mnie to nie zdziwi. I wtedy jeszcze przez E3 mamy dead game i nikogo nie będzie obchodzić, że Rare dodaje nową zawartość, bo będzie na to znacznie, znacznie za późno. 

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze