Sapkowski chce 60 milionów

W 2002 roku Sapkowski sprzedał prawa do Wiedźmina za ''marne'' 35 tysięcy złotych. Pewnie myślał, że zrobił interes życia - no bo tylko idioci grają w gry. Tymczasem dziś marka Redów jest warta znacznie, znacznie więcej, a Pan Andrzej chce dla siebie kawałek tego tortu. Kawałek o wartości 60 milionów złotych.

Gdzie jest moje 60 baniek?!

Wszystkiego dowiadujemy się z wezwania jakie pełnomocnik Sapkowskiego przesłał do CDP Red. Możemy przeczytać w nim, że autor Wiedżmina ''plasuje oczekiwania raczej na minimalnym poziomie'' żądając od Redów 6% uzyskanych przez firmę korzyści z gier wykorzystujących jego książki za inspirację. Prawnikom Sapkowskie wyszło, że owe 6% w języku pieniędzy przekłada się na 60 milionów złotych!

Na jakiej podstawie Sapkowski wysuwa wobec CDP Red jakiekolwiek roszczenia, skoro prawa do Wiedźmina sprzedał 16 lat temu? Jego pełnomocnicy przywołują art. 44 ustawy o prawie autorskim, który brzmi:

W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd.

Co ciekawe - w piśmie możecie przeczytać, że Sapkowski prawa do Wiedźmina i owszem sprzedał, ale tylko do pierwszej części gry. Pozostałe gry miały już wykorzystywać dzieła Sapkowskiego bezprawnie.

Co na to wszystko CD Projekt Red? Oczywiście roszczeń Sapkowskiego nie uznaje:

W ocenie Spółki żądania są bezpodstawne zarówno co do zasady, jak i wysokości. Spółka w sposób ważny i zgodny z obowiązującymi przepisami, nabyła prawa do utworów Pana Andrzeja Sapkowskiego, m.in. w zakresie niezbędnym do wykorzystania ich w ramach tworzonych przez Spółkę gier, regulując uzgodnione w umowach wynagrodzenia.

Jak widzicie Redzi nie zamierzają po prostu przelać Panu Andrzejowi pieniędzy na konto, więc najpewniej będziemy świadkami sądowej batalii - choć w wezwaniu jest mowa o polubownym, cichym i szybkim rozwiązaniu. Znając jednak temperament Pana Andrzeja na ''cicho'' raczej nie mamy co liczyć.

Prawnicy Sapkowskiego na decyzję CDP Red czekają do 19 października, potem sprawa zostanie skierowana do sądu. Do tej pory Sapek mówił o dziele Redów tak: ''gra narobiła mi mnóstwo smrodu i gówna'', ale autorowi nie będzie przeszkadzało, żeby z rzeczonego smrodu i gówna wyciągnąć okrągłą sumkę. 

Kamila: Warto dodać, że REDzi proponowali mu procentowy dochód, wzgardził jednak ich propozycją, gdyż z góry skreślił grę i nie wróżył jej sukcesu. Sukces innych boli nas bardziej, jeśli się do niego przyczyniliśmy, taki mamy naród. Sapkowski nie raz krytykował dzieło CDP RED, publicznie wyrażał swoją niechęć, a wszyscy "oj mości mistrzu Andrzeju prosimy się nie denerwować, twoje arcydzieło jest wielkie, a gra grą niech sobie zwiększa popularność Wiedźmina''. Prawda jest taka, że gdyby nie Redzi nigdy nie kupiono by od niego praw do ekranizacji przez Netflixa, nie napisałby kolejnej książki, a już z pewnością nie zyskałby takiego rozgłosu. Redzi podjęli się ryzyka, tworząc grę, w którą sam twórca Wieśka nie wierzył, wyłożyli kasę dając mu nowe życie. Tak jak Geralt był lepszym ojcem dla Ciri niż Emhyr, tak zapewne sam Geralt prosiłby o zmianę aktu urodzenia. 

Obrzydliwe zachowanie i ten wniosek prawników jest równie obrzydliwy, sugerując rozwiązanie sprawy po cichu. Nie będzie szybko i cicho! Prawda jest taka, że stosunek Sapkowskiego do dzieła REDów, zwlekanie z rozszczeniami kilkunaście lat i zerowy wkład własny będą wystarczające, by sąd taki wniosek odrzucił. Na odchodnego może dostanie milion złotych rekompensaty za przysłowiowe straty moralne. Ciekawe, że prawnicy postulują akurat  teraz, kiedy studio jest na ukończeniu Cyberpunka, który będzie ogromnym sukcesem, a świat już drży z podniecenia... Słabo. 

Gracze wynajdą dowody za REDami z nagłębszych otchłani internetu, proponowałabym zrobić z prawnikami przegląd tego, co Pan Andrzej publicznie na REDów mówił, bo w sądzie może się później bardzo zdziwić.

[źródło: wezwanie, infostrefa.com]