Oczekiwania vs. rzeczywistość

  • Autor: Bartek Witoszka
  • Opublikowano: 25 Marzec 2018
  • Komentuj 4

Na pewno nie raz mieliście tak, że nakręciliście się na jakąś grę. Słowa deweloperów trafiły do Waszego gamingowego serca i powiedzieliście sami do siebie ''Tak, to jest ta gra na którą czekałem całe życie''. Jeżeli tak mieliście, to prawie na pewno ta gra nie spełniła wszystkich waszych oczekiwań. Czyja to wina? Może to wina złotoustych twórców, którzy zbyt hucznie zapowiadają swoje gry? A może to wina graczy, którzy w te zapowiedzi wierzą i ślepo za nimi podążają?

Dziś spróbuję przeanalizować, czemu coraz częściej gracze narzekają na nowe produkcje. Mimo, że większość gier jest dobra, to nadal w oczach odbiorców czegoś im brakuje.

No More Sky

Na pewno znacie tę scenę. Pan w garniturze wychodzi na scenę i mówi: ''Tego jeszcze nie widzieliście. Ta gra odmieni wasze życie''. Jeżeli jesteście świadomymi konsumentami, to w Waszej głowie już powinna zapalić się lampka ostrzegawcza z podpisem ''Uwaga, zbliża się bullshot''. Na marginesie - jeśli nie wiecie, czym jest ‘bullshot’ to odsyłam do materiału Mateusza Araszkiewicza z redakcji Tvgry. Zbyt huczne zapowiedzi nie służą niczemu. W głowie osoby, która słucha wywodów pana z korporacji rodzi się obraz gry idealnej. A taka nie istnieje i prawdopodobnie nigdy nie powstanie. Dlatego bardzo irytują mnie konferencje na targach E3, w których ludzie z korporacji rok w rok mówią, jacy to my gracze jesteśmy ważni. Wiemy o tym, za stwierdzenie oczywistości nikt nie dostaje medalu..

Kamila: Oczywiście, Cruzer nie byłby sobą bez zwyczajowej dawki negatywizmu. Ja jednak należę do grona tych, którzy egzaltują się na potęgę i zazwyczaj nie zawodzą jakoś strasznie. Oczywiste jest to, że wciskają na marketingową pulpę, jak również faktem jest, że nie ma gry idealnej. Cały pic polega na tym, by hype nakierować w dobrą stronę. Nie mówmy sobie 'to gra idealna'', bo zawsze się rozczarujemy. Ale cieszmy się, że ktoś da nam przeżyć fajną przygodę w ciekawym uniwersum, albo świetnego shootera, albo inny świetny twór. Dobry hype nie jest zły!

Napisałem o złych twórcach, którzy mamią nas obietnicą gry doskonałej pod każdym względem. Czy to oznacza, że gracze mają wierzyć w te zapowiedzi i tuż po zakończeniu konferencji zamawiać pre-order? Nie. Warto wtedy przemyśleć czy to, co zobaczyliśmy na trailerze, bądź usłyszeliśmy od dewelopera w ogóle jest do spełnienia. Nie przemyśleli tego ludzie, którzy czekali na No Man’s Sky. Uwierzyli w proceduralnie generowane planety, czy nieskończony kosmos. Skutek był taki, że gra zapowiadana jako coś ostatecznego okazała się po prostu powtarzalna. Wtedy bardzo zdziwiło mnie to, że gracze poczuli się oszukani. Czy ktoś kazał im kupować grę na premierę? Sami poszli do sklepu i zapłacili za nią 250 zł. Niska świadomość graczy też jest problemem.

Kamila: Przy No Man's Sky faktycznie zadziałało to rewelacyjnie ze strony marketingu. Ale takich gier ostatecznie nie ma wiele. Wyobraźmy sobie natomiast fana Assassin's Creed. Czemu miałby nie kupić preordera kolejnej części? Przecież to jego ulubiona seria i i tak wiadomo, że kupi kolejną grę od Ubi. A że jedna jest lepsza, a druga gorsza, to takie jest nasze gejmerskie życie. Nierówne. A WoW? Czemu by nie kupić preordera, skoro i tak będę musiała, by grać na równym lvlu z resztą? Czasami trzeba się poświęcić dla swojego ulubionego tytułu, a że teraz gry PC są prawie w cenie konsolowych? Czas przywyknąć.

Jednak nie tylko No Man’s Sky oberwało się za zbyt huczne zapowiedzi. Mass Effect Andromeda był dobrą grą. Nie był idealny, ale był dobry. Jednak gracze w swojej głowie zbudowali obraz produkcji doskonałej pod każdym względem. Czegoś na miarę trylogii Komandora Sheparda. I zapłaciliśmy za to wysoką cenę. Wielu narzekało na powtarzalność rozgrywki, czy brak charyzmatycznych towarzyszy. Nie wspominając już o zepsutych animacjach twarzy, które mi nie przeszkadzały w odbiorze gry. Spróbujcie spojrzeć na to z boku. Andromeda to gra dobra. Wprowadziła do serii kilka nowości pokroju plecaka odrzutowego, co znacznie przyspieszyło walkę, czy mini śledztw. Gracze jednak nie zauważyli tego, bo woleli skupić się na animacjach twarzy. Przez to gra stała się pośmiewiskiem internetu, a Bioware walczy o to, by utrzymać się na rynku i nie zostać zamkniętym. Pomimo całej miłości do tego studia, nie wierzę w Anthem. Zapowiedź z czerwca 2017 roku kompletnie do mnie nie trafiła. Dla mnie to był ‘bullshot’.

Kamila: Cruzer wspomina Andromedę. Ta gra powinna zostać upamiętniona, jako najbardziej zlany produkt w historii. Gdyby nie miała w tytule Mass Effect, to nikt by złego słowa nie powiedział. Ostatecznie wyszła z tego ładna, rozległa gra, z ciekawymi mechanikami oraz ciekawą fabułą. Niestety, była nudnawa i te paskudne animacje... Wiadomo jak to się skończyło. Problem jest taki, że Mass Effect został zamknięty z hukiem. Nie było szans na to, by ten sukces powtórzyć bez Sheparda. Nie było. Wiedzieli o tym twórcy i gracze. Gwóźdź do trumny dobrej gry.

Natomiast Anthem? Wierzę w niego bardzo, bo BioWare w końcu zrozumiał, że ludziom znudziły się już singlowe tytuły (to najsmutniejsze zdanie jakie napisałam w życiu!). Jeśli zrobią chwytliwego multika, prostego a wciągającego i pięknie wyglądającego, to odbiją się od dna. A potem opóźniony Dragon Age 4 i temat wróci na nowo.

Jednak wróćmy na ziemię. Nie tylko wygórowane oczekiwania graczy pogrążyły Andromedę. Nie wiem, czy pamiętacie, ale tuż przed premierą gry na kanale Youtube ‘Mass Effect’ codziennie pojawiał się zwiastun, który zachwalał grę. Portale branżowe prześcigały się w komentowaniu ich. To był bardzo zły ruch ze strony wydawcy. Zbudowali wokół gry bańkę, która w dniu premiery pękła. Bardzo chciałbym zobaczyć zapowiedź gry, która będzie po prostu rzeczowa.

Kamila: A mi się kampania Mass Effectowa bardzo podobała. Była właśnie mocno rzeczowa, pokazywali nam bohaterów, statki, informacje o misji. Wszystko było przemyślane, chcieli pokazać prawdziwą Inicjatywę Andromeda za pomocą YouTuberów (SciFun), tylko finalnie produkt dostał po dupie za wygląd, a nie za kłamstwa. Codziennie mogłam pisać nowe newsy o tym, co na nas czeka w grze, a nie newsy z gatunku *Beep*. Czasem pograli na emocjach dając głos Shepard do trailera, czasem budowali więź z budzącymi się, młodymi Raiderami. Cruzer wierzy, że gra sprzeda się sama. Owszem obroni się, jeśli jest dobra, ale od sprzedawania są marketingowcy i przy Mass Effektach robili co w ich mocy. Niestety, przy Andromedzie zabrakło wsparcia graczy i logiki ze strony wydawców, ale sama kampania bez zastrzeżeń. 

Jeden z deweloperów wychodzi na scenę i mówi: ‘Mamy ciekawy pomysł na grę. Zobaczcie zwiastun, może Wam się spodoba. Potem opowiem czym ta gra będzie, bo to jest tak naprawdę najważniejsze. ’ 

Kamila: Gdyby wszyscy sprzedawali gry po Twojemu, to pakujmy się, bo nie ma ratunku! Zastanów się, dlaczego małe gry typu Tower of Time albo Driftland, które są rewelacyjnie zrobione, nie sprzedadzą się w milionie egzemplarzy? Cruzer wracamy na ziemie! :D Możesz wyciągać z całych kampanii tylko te fragmenty, które są ważne, ale nie zmienia to faktu, że gry potrzebują tych kampanii. Gry, twórcy i my gracze też. Bo ten, i każdy inny, rynek rządzi się swoimi prawami. 

To chyba nie jest takie trudne. Opowiedzieć o grze tak, by nie była kolejnym cudem świata. Problem w tym, że na grze trzeba zarobić. A jak najlepiej sprzedać grę? Oczywiście wyreżyserowanym trailerem, z idealnie ustawioną kamerą. Już pomijam fakt downgrade'u grafiki, bo już chyba nikt nie wierzy w to, że to co zobaczył na trailerze będzie odpowiadało temu co zobaczy w grze. Mnie te zarzuty zawsze irytują. ‘Jeśli ta gra nie będzie miała 60 klatek w 1080p i takich tekstur jak na zwiastunie to nie gram.’. Może jestem specyficznym typem gracza, ale kompletnie nie obchodzi mnie grafika. Wracając do zaczętego wątku. Wyreżyserowany zwiastun znacznie bardziej będzie oddziaływał na gracza. Zwłaszcza na tego niedzielnego. Dobrze zrobiony zwiastun potrafi sprzedać takiemu odbiorcy grę.

Kamila: No ok, ale tak samo jest z filmami. Przecież trzeba pokazać nam, że chcemy to zobaczyć. Poszedłbyś na film, który nawet zwiastun miał nudny jak flaki z olejem? To jest jak czepianie się fotografa, że robi zdjęcia plaży w słoneczny dzień, a nie w czasie deszczu... Może to naciągane, ale przecież inaczej nie ma sensu tego robić.

Innym przykładem jest Star Citizen. O grze słyszy się od 2012 roku, kiedy to twórcy postanowili poszukać wsparcia w akcji croundfundigowej. Podczas miesięcznej zbiórki udało się zebrać ponad 6 milionów dolarów. Pieniądze dalej są zbierane i teraz budżet gry wynosi ponad 180 milionów dolarów. Czy po 6 latach od zapowiedzi gra będzie tym samy. Nie. Projekt gry na pewno ewoluował kilkukrotnie. Star Citizen nie spełni oczekiwań wszystkich graczy. Osobiście nie wierzę, by ta gra kiedykolwiek miała swoją premierę. Nie wiem na co liczy te dwa miliony ludzi którzy wsparli tę grę. Może dlatego gra będzie w fazie wiecznej alfy, bo twórcy boją się reakcji fanów?

Kamila: Niejedna gra wróciła zza grobu. Nie skreślajmy tak z góry. Ale faktycznie, 6 lat to kawał czasu, nie wierzę, żeby nic nie zmienili w niej, a ludzie płacili wtedy, a nie teraz. Ale Cyberpunka na materiałach promocyjnych też pierwszy raz zobaczyliśmy 5 lat temu, też uległ zmianie conajmniej dwa razy (przy okazji otrzymania dotacji na mechaniki i przy okazji zmian kadrowych), a dalej ludzie czekają jak na koniec świata. Jeżeli to oznacza, że Cyberpunka też trzeba skreślić, bo czekamy i czekamy, a informacji wciąż nie ma, to biada nam. :(

Cholerne beep. Ale chociaż wiemy, że człowiek odpowiedzialny za to konto na Twitterze dalej żyje i ma płacone!

Kończąc. Zarówno twórcy jak i gracze dokładają swoje trzy grosze odnośnie rozczarowania. Ciężko wskazać też jedną przyczynę, bo na to składa się wiele różnych czynników. Jeśli chcemy cieszyć się grami, to starajmy się unikać oglądania ‘bullshotów’, a postawmy na konkretne informacje. Mam świadomość tego, że nie wyczerpałem w pełni tematu i mógłbym jeszcze długo pisać, czemu odczuwamy gorycz po odpaleniu gry i kto jest za to odpowiedzialny. 

Kamila: Twórcy są be, marketingowcy są fe, wydawcy są nu nu, a gry rozczarowują :D. A ja Wam powiem, że radość gry to nie tylko konkrety. To cała otoczka, i zaangażowanie twórców i graczy w jej życie. Przez rok nie odpaliłam nawet Overwatcha bo, ''takie tam strzelanie, nie chce mi się''. Ale te filmy, komiksy, streamy Jeffa, ciągła praca i stałe reklamowanie gry sprawiło, że zachciało mi się zostać częścią tej maszyny, i walczyć o swoje miejsce na rankedach. Jeśli nie poczujemy do gry mięty, czy tego tak znawego ''hajpa'', to po co mieliby robić te gry? 

Gracze wyhodowali sobie smutną manierę, że wszystko wiedzą najlepiej i każdy chce ich oszukać. I zamiast się cieszyć, to jojczą pod takimi tekstami jak nasze :). Zawsze znajdzie się coś, co kogoś rozczaruje, ale odpowiednai dawka pozytywnego nastawienia jest potrzebna i nam i twórcom gry. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku, nie kopmy pod sobą dołków.

Czekamy jednak na Wasze komentarze. Podyskutujmy o tym. ;-) 

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze