Na ratunek MMO: Shroud of the Avatar

  • Autor: Patryk "PefriX" Manelski
  • Opublikowano: 27 Kwiecień 2018
  • Komentuj 4

Witam w kolejnym odcinku serii ”Na ratunek MMO”. Tym razem zamiast gdybania, zajmiemy się czymś zdecydowanie konkretniejszym. Daniem dnia bowiem jest Shroud of the Avatar, za które odpowiada studio Portalarium. Nic Wam to nie mówi? To powiem tak – głównym projektantem zespołu oraz twórcą jest Richard Garriot, czyli ojciec legendarnej serii Ultima, a zwłaszcza kultowej Ultima Online.

To samo w sobie wystarczy, aby rozgrzać tłumy fanów MMORPG. Ultima Online była bowiem początkiem ery tego gatunku oraz grą prawie doskonałą. Idealnie definiowała to, czym miały być sieciowe RPG-i. Stawiała na swobodę oraz nie narzucała niczego graczowi – sami decydowaliśmy, czym chcielibyśmy się zająć oraz jak kreować postać.

Można byłoby zatem spodziewać się, że mając taki bagaż doświadczeń, nowa gra Richard Garriota wgniecie nas w fotele. Rzeczywistość okazała się zdecydowanie smutniejsza. Shroud of Avatar oficjalnie zadebiutowało miesiąc temu w formacie buy-to-play. Na Steamie egzemplarz gry kosztuje 140 złotych, więc jest to całkiem wygórowana kwota jak za MMORPG-a.

Z drugiej strony, produkcja nie jest typowym przedstawicielem gatunku, bowiem pozwala na zabawę dla pojedynczego gracza. Fabuła z kolei przypomina produkcje AAA – za historię odpowiada Tracy Hickman, czyli weteran fantastyki. Możecie zatem liczyć na przyjemny scenariusz i sporo smaczków. Problem tylko w tym, że czyni to Shroud of Avatar nieco ciężkostrawnym tytułem dla osób, które nie są nastawione na samotną zabawę. Ciężko bowiem wykreować świat gry w taki sposób, aby nie mieć wrażenia bycia pępkiem wszystkiego.

Z drugiej strony tak unikalnej historii ze świecą szukać w innych grach MMORPG. Fabuła wciąga niczym dobra książka. Świat z kolei żyje i aktywnie reaguje na podejmowane przez graczy decyzje. Co ciekawe, system komunikacji również został wyciągnięty z Ultima Online. Porozumiewamy się z NPC za pośrednictwem słów kluczowych. Warto uważać co się klika, bowiem raz podjęta decyzja nie może zostać cofnięta.

Trafiamy do Nowej Brytanii, którą rządzi magia i technologia. Kraina została wyrwana z rąk chaosu, ale ludzie zapomnieli co spowodowało zamęt. Problem w tym, że zło powróciło. Gracze sami decydują po której stronie konfliktu staną, czy też odwrócą się do kłopotów plecami i zajmą się czymś zupełnie innym. Świat gry bowiem to nie tylko czerń i biel.

Zadania z kolei są powiązane z otoczeniem. Podczas jednego z darmowych testów Shroud of Avatar natrafiłem na misję, która zmusiła moją ekipę do obserwowania wędrówki słońca. Mieliśmy bowiem rozwiązać zagadkę zegara słonecznego. Niecodziennie trafiam na takie misje w grach MMORPG, dlatego taką nowość przywitałem z otwartymi ramionami.

Problem tylko w tym, że sama produkcja jest… drewniana. Wszystkie mechaniki wydają się ciekawe, ale zdecydowanie brakuje im szlifu. Wygląda to tak, jakby twórcy chcieli złapać wszystkie sroki za ogon, a w efekcie wyrwali tylko kilka piór. Do czego zmierzam? Problem tej gry leży w tym, że deweloperzy uparcie postanowili dopasować ją do wszystkich. Mamy zatem sporo nowych rozwiązań, wiele zapożyczeń z Ultima Online i mnóstwo elementów typowych dla gier singleplayer. Efekt? Nic do siebie nie pasuje!

Zwłaszcza walka, która mogłaby być ciekawa, a zwyczajnie jest sztywna. Niby mamy planowanie użycia zdolności, a potem używanie ataków. Dostępny jest też system talii czarów, co zmusza nas do zestawiania umiejętność w kombinacje oraz rzeczy uzupełniające się. Brzmi to dobrze, ale w praktyce sprowadza się do prostego ciskania magią, czy strzelania z łuku do potwora, aż ten padnie.

Z kolei fani braku ograniczeń nie będą mieli na co narzekać. W Shroud of Avatar nie ma wymogów co do klas postaci. Mamy ponad 20 drzewek specjalizacji z setkami umiejętności. Gracz sam wybiera, kim ma być jego bohater i tylko włożony czas nas ogranicza. Wszystko bowiem trzeba wyskillować i żadne doświadczenie nie przychodzi łatwo.

Osoby lubujące się w role-playu docenią zaś, że podczas kreowania herosa, musimy odpowiedzieć na szereg pytań. W ten sposób gra wykreuje profil psychologiczny naszego podopiecznego, co będzie miało wpływ na jego przyszłość. Ja z kolei doceniam crafting, który bardzo dobrze oddaje potrzeby zawołanego kowala, chcącego zając się tworzeniem epickiego ekwipunku.

To wszystko brzmi dobrze, prawda? Problem w tym, że nie do końca działa tak, jak powinno. Wiele elementów jest bowiem jeszcze niedostępnych i sporo miejsc oczekuje na zagospodarowanie. Nie jestem również przekonany, czy możliwość grania samemu, z przyjaciółmi lub w otwartym świecie (to są trzy oddzielne tryby!) jest czymś pożądanym.

Do tego, tak jak pisałem, cały czas brakuje zawartości. Ekipa Portalarium zobowiązała się cały czas pracować nad swoim projektem i słowa dotrzymują. Wątpię jednak, czy zawojują rynek. Z pewnością znajdą swoją niszę, bo Shroud of Avatar nie jest złe. Ja z kolei mam nadzieję, że inni twórcy wezmą notatniki i wyciągną wnioski z tej produkcji – jest ona bowiem kopalnią pomysłów, które po prostu należy lepiej zrealizować.

 

 

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze