Mortal Kombat 11 - recenzja
- Autor: Michał Wojewódka
- Opublikowano: 06 Maj 2019
- Komentuj 0
Mortal Kombat zadebiutowało w roku 1992. Pierwsze części gry wzbudzały spore zainteresowanie i szybko seria stała się jedną z najbardziej kontrowersyjnych gier w historii. Było krwawo i brutalnie. Mijały lata i z czasem pojawiały się nowe odsłony. Jedne świetne tak jak Mortal Kombat II z 1993 czy Mortal Kombat 3 z 1995, ale zdarzały się też porażki, a za największą można uznać Mortal Kombat Mythologies: Sub-Zero. Przez długi czas Mortale nie pokazywały zbyt wysokiego poziomu i zdawałoby się, że z czasem po prostu zginą zapomniane przez szerszą publikę. Momentem przełomowym była premiera rebootu serii w 2011 roku. Znów kręgosłupy wyskakiwały z ciał, krew lała się z ekranu, a system X Ray dawał wiele radochy. Jej kontynuacja Mortal Kombat X nie przykuła aż tak wielkiej uwagi, choć była kolejną dobrą odsłoną serii. Niedawno jednak ukazała się kolejna część serii oznaczona numerem 11. Zgodnie z zapowiedziami miała być to najlepsza część serii. Czy twórcy odrobili zadanie domowe i dobrze przygotowali się do nowej premiery?
Pierwszym co rzuca się w oczy w nowym Mortalu jest grafika. Widać, jak wielki postęp NetherRealm zrobił w tej kwestii od poprzedniej odsłony serii. Pomimo że MK X nie był brzydką grą, to w porównaniu z jedenastką wygląda jak z innej epoki. Położono nacisk na szczegółowość i wszystkie drobne elementy, które pozwalają zapomnieć, że mamy do czynienia z grą. Dużo uwagi poświęcono na dopracowanie modeli postaci, które są bardzo szczegółowe. Ubrania przestały wydawać się płaskie, a poszczególne elementy i ozdoby wybijają się, tworząc przyjemną dla oka kompozycję. Nawet włosy wyglądają dużo lepiej niż kiedyś. Pola bitwy również doczekały się upgradu. Zadbano nie tylko o pierwszy plan na którym odbywa się walka, ale również tła. To co nie do końca udało się w poprzedniej części, tutaj wybija się ponad poziom. Tła przestały być płaską powierzchnią i wreszcie nabrały głębi. Położono nacisk na detale takie jak płonące pochodnie, zróżnicowane oświetlenie oraz elementy które znajdują się na drugim a nawet na trzecim planie. Za perełkę można uznać Ogrody Ognia, gdzie walka odbywa się pośród opadających liści czy Morze Krwi, gdzie świetnie widać efekt śreżogi (oświetlenie wolumetryczne), a rozbryzgi krwi wyglądają nieziemsko. Rozpasanie graficzne jest tym bardziej zdumiewające patrząc na użyty silnik. Na początku roku krążyły plotki o zastosowaniu Unreal Engine 4. Nic bardziej mylnego, albowiem silnikiem, na którym oparto grę jest Unreal Engine 3. W ten sposób udowodniono, że sięganie po nowy silnik nie jest konieczne aby stworzyć niezwykłą oprawę.
Skoro już omówiliśmy grafikę, przejdźmy do najważniejszego dla bijatyki aspektu, czyli mechaniki. W głównym założeniu jest to zwykły Mortal. Mamy tutaj ciosy podstawowe, kombinacje i ruchy specjalne. Kombosy wymagają jednak dużo większej precyzji niż kiedyś. Ogranicza to skuteczność losowego naciskania klawiszy, które często okazywało się lepsze niż uczenie się podstawowych ruchów. Nie jest zatem złym pomysłem by przed walką odpalić menu i zobaczyć jakie sekwencje klawiszy dadzą pożądany efekt. Największą zmianą jest zrezygnowanie z systemu X Ray, który zadebiutował w 2011 roku. Dawniejszy jeden pasek został rozbity na trzy części. Wzmocnienia ataków i jak i korzystanie z umiejętności defensywnych otrzymały dedykowane paski. Dzięki temu nie musimy się już zastanawiać czy wydanie zgromadzony punktów jest dla nas najlepsze w danej chwili czy może lepiej zebrać cały pasek i wykonać dewastujący atak. Sam X Ray został zastąpiony przez Fatal Blow. Jest to zadająca wysokie obrażenia sekwencja ciosów, odblokowywana, gdy życie postaci spadnie poniżej pewnego poziomu. Zmienia się perspektywa i oświetlenie, a my oglądamy spektakl. Całość jest brutalna i świetnie oddaje specyficzny styl walki postaci. Rzecz jasna mało w tym realizmu albowiem nie istnieje nikt kto potrafiłby po otrzymaniu takich ranach kontynuować walkę, ale w świecie Mortal Kombat wszystko jest możliwe
Z gry zniknęły też inne mechaniki jak na przykład sprint, jednak i tutaj zachowano balans. Pomijam postacie, które posiadają zdolności błyskawicznego dotarcia do przeciwnika, dostępne są też umiejętności zasięgowe, przez co trzymanie dystansu nie raz nie dwa może być korzystniejsze niż bezpośrednia konfrontacja. Choć walka straciła lekko na dynamice nie mniej jest równie, a może i nawet bardziej widowiskowa niż w poprzednich częściach. Nie zabrakło oczywiście perełek każdego Mortala - Fatilites. Wszystkie brutalne i kreatywne jak nigdy. Mógłbym je tutaj opisać, ale to trzeba zobaczyć na własne oczy. Za przykład niech posłuży podstawowe Fatality Skorpiona. Nasz ukochany żółty ninja zmienia się w płonący szkielet i przebija się przez bebechy przeciwnika, zostawiając jedynie kręgosłup. Jak by tego było mało za pomocą katany odcina głowę delikwenta i kopniakiem wysyła ją w powietrze, ale to nie koniec. Finałem jest rzut słynną włócznią, która wychodzi przez otwarte usta szybującego czerepu. MIAZGA!
Mechanika nie może istnieć sama sobie, więc potrzebne są też odpowiednie tryby gry. Pierwszym w kolejności jest fabuła. Tutaj nie ma wielu zaskoczeń, po raz kolejny dostajemy film akcji przeplatany walkami konkretnych postaci. Mimo że czasami dostajemy możliwość wyboru jednego z dwóch wojowników, a jedyną zmianą jest różna dla postaci szybka wymiana zdań przed walką. Co do samej warstwy fabularnej, to zaczyna się ona tam, gdzie kończył się Mortal Kombat X, choć nie do końca. Po pokonaniu i dekapitacji Shinocka, pojawia się tajemnicza postać Chronica. To ona staje się głównym antagonistą, a jej celem jest stworzenie nowej, “lepszej” historii. W wyniku jej działań, w obecnej linii czasu pojawiają się dawne wersje postaci sprzed walki z Shao Kahnem podczas drugiego turnieju. W trakcie scenek całkiem nieźle rozwijana jest historia postaci, jednak nie spodziewajcie się tutaj fajerwerków, bo fabuła nigdy nie była mocną stroną Mortal Kombat.
Drugim trybem gry solowej są klasyczne wieże. Nie jest to nic innego niż drabinka prowadząca do walki z końcowym bossem gry. Możemy wybrać jeden z czterech wariantów trudności. Na niektórych poziomach możemy otrzymać Wyzwanie Smoka. Jest to mechanika pozwalająca na zdobycie dodatkowych gratyfikacji w postaci wewnętrznej waluty, jeśli podczas walki uda się graczowi wykonać konkretne czynności np. wykonać 3 uppercut w przeciągu 10 sekund. Poza Klasycznymi wieżami dostępne są też wieże czasu. Będziemy mieli tutaj do czynienia z różnymi modyfikatorami wpływającymi na walkę. Każda wieża istnieje tylko przez pewien okres, po którym zostanie zastąpiona przez nową. Ostatnim trybem w grze dla pojedynczego gracza jest Krypta. Tutaj jednak nie będziemy mieli okazji powalczyć. Jest to odtworzona wyspa z pierwszego mortala. W widoku trzecioosobowym zwiedzimy ją w poszukiwaniu skarbów rozlokowanych na całym terenie. Jest to ciekawa alternatywa dla klasycznych Krypt. Nie mniej mimo ciekawej fasady dalej jest to otwieranie skrzynek za ciężko zarobioną walutę.
Nie samym singlem człowiek żyje, a seria kojarzy się raczej z niszczeniem znajomości. Dostępna jest opcja grania na jednej maszynie jak i połączenia się ze znajomymi przez internet. Ostatecznie można też w grze lokalnej ustawić SI dla treningu, ale nie oszukujmy się, mało w tym zabawy. Oczywiście istnieje też możliwość zmierzenia się z losowymi ludźmi w internecie, czy to dla zabawy, czy w ramach turniejów. Właśnie tutaj trzeba zaznaczyć, że wraz z nowym Mortalem szeroko zapowiadane jest jego esportowe wydanie, którego zwieńczeniem ma być turniej, na którym zmierzy się ze sobą 16 najlepszych graczy z całego świata.
Ostatnim trybem gry jest bitwa SI. Kiedy nie chce nam się samemu grać, a wolimy sprawdzić się roli selekcjonera, jest to idealny tryb. W skrócie wybieramy drużynę trzech bohaterów i wystawiamy ich do walki z równie licznym składem po drugiej stronie. I co dalej? Dalej siedzimy wygodnie i patrzymy jak SI leją się po pyskach dla naszej uciechy i dla naszego zysku.
A skoro o postaciach już mowa to rzućmy okiem na roster. Jako, że stare powiedzenie Franca “A kto umarł, ten nie żyje” w świecie Mortal Kombat nie ma zastosowania, mamy tu do czynienia z all stars. Na ten moment do wyboru w podstawowym składzie mamy 25 postaci plus Shao Kahn w postaci DLC. Nie brakuje tutaj starych twarzy: Jade, Kabal, Kung Lao, Sub Zero, Scorpion, Baraka, Raiden, Kano, Jax Briggs, Sonya Blade, Jonny Cage,Skarlet, Noob Saibnot, Kitana i Liu Kang. W okrojonym składzie pojawiają się też bohaterowie, nazwijmy to nowego pokolenia, czyli postaci wprowadzone w MK X: Jacqui Briggs, Kotal Kahn, Cassie Cage, Frost D’Vorah i Erron Black. Na sam koniec kilka nowości: Cetrion, Geras i Kollector. Każda z tych postaci posiada unikatowe zdolności i specyficzny gameplay. Już sama liczba dostępnych wojowników daje spory wybór, a trzeba dodać, że każdego z nich możemy dodatkowo spersonalizować. Twórcy pozwalają graczom na wiele swobody w kwestii doboru wyglądu. Mamy tutaj do dyspozycji znaczną ilość skinów, jednak nie jest to koniec. Każda postać posiada trzy miejsca na ekwipunek i trzydzieści opcji dla każdego z nich. Jest to świetny patent zwłaszcza dla graczy sieciowych. Dzięki temu będziemy mogli poczuć, że nasz Scorpion jest wyjątkowy i odróżnia się od reszty Scorpionów na świecie.
Nasz ekwipunek również zdobywa poziomy i odblokowuje miejsca na dodatkowe wzmocnienia dla postaci. Najciekawszą opcją customizacji, przynajmniej w ujęciu gameplayu, jest możliwość wyboru umiejętności specjalnych. Zastąpiło to poprzednio zaimplementowany system, gdzie wybieraliśmy między trzema wariantami postaci. Tak więc ilość unikatowych postaci jest niezwykła, a to nie wszystko co możemy zmienić. Jest to krok milowy dla serii i mam nadzieję, że gdy w przyszłości powstanie kolejna część, system dopasowywania bohatera pod gracza przetrwa próbę czasu i ewoluuje.
Słowem podsumowania, mamy do czynienia z najlepszą od dawna częścią Mortal Kombat jeśli nie najlepszą w ujęciu całości. Nie tylko świetna oprawa, ale równie wspaniały gameplay dają wiele radości. Dodatkowo nie mamy tutaj do czynienia ze skokiem na portfele w postaci masy mikrotransakcji, a wszystko co jest dostępne w wersji rozszerzonej można samodzielnie odblokować. Jedyne co może odstraszać to cena, bowiem wynosi ona ponad 200 PLN. Nie mniej nie są to pieniądze wyrzucone w błoto. Czy to solo, w ramach wyzwań, w sieci z innymi graczami, czy też w ramach grania na jednej kanapie ze znajomymi - jedenastka jest rewelacyjna.
Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!
Komentarze