Recenzja Loco Roco 2 Remastered
- Autor: Joanna Pamięta-Borkowska
- Opublikowano: 06 Styczeń 2018
- Komentuj 1
Zapowiedź tego artykułu brzmi trochę jak opis świątecznego obżarstwa w gronie rodziny, ale mój tekst traktować będzie o pewnej szczególnej grze.
Loco Roco 2 było tytułem idealnym na PSP - niewielką konsolę przenośną, do grania koniecznie ze słuchawkami. Niedawno, 9. grudnia, wyszła wersja na PS4 w jakości HD i to właśnie ona trafiła w moje ręce.
Plemię Loco Roco broni swojej planety przed Moja, które złymi piosenkami gnębią otoczenie - jeśli kiedyś zastanawialiście się, jak można zatruć komuś życie fałszowaniem, odwiedźcie świat Loco Roco. Moja wyglądają jak latające paszcze z dredami, a dowodzący nimi potwór to wypisz wymaluj jakiś odległy kuzyn Huttów. Nasi bohaterowie to kulki, które śpiewają słodkim głosem przez całą grę. Wprawdzie nie posługują się żadnym znanym ludzkim językiem, ale piosenki te idealnie oddają to, co dzieje się na ekranie i szybko wpadają w ucho.
Założenie gry jest proste - miękkie kulki w sześciu dostępnych kolorach (z których każdy śpiewa innym głosem, chociaż ulubionym mojej córki wciąż pozostaje klasyczny żółty) poruszają się na dwa sposoby: potrafią skakać oraz się staczać. Czasami chwytają się lian, a w wodzie potrafią nurkować. Aby popchnąć je w konkretnym kierunku, przechylamy całą planszę w lewo lub prawo. Robimy tak albo za pomocą klawiszy L1 i R1 na padzie, albo wykorzystując jego żyroskopowe właściwości, kręcąc nim.
Lokacje są kolorowe, ale nie pstrokate - każda kraina ma swoją paletę barw.
Stopień przechyłu jest istotny, a i nad celnością oraz umiejętnością przewidywania drogi lotu kulek trzeba się popisać. Po drodze zbieramy skarby, popychamy różne dźwignie, wciskamy klawisze, które uruchamają mechanizmy, przeganiamy czarne chmury gromadzące się w miejscu, w którym fałszują Moja, zjadamy muszki oraz pomarańczowe owocki.
Te ostatnie są bardzo cenne, ponieważ powodują przyrost masy kulki. W pewnym momencie nasza kula przypomina ciężką kluchę, która ledwo się porusza i ma trudności z przeciskaniem się przez różne przewężenia i rury. Wygląda to naprawdę pociesznie. Wtedy przydaje się umiejętność rozbijania kuli na mniejsze fragmenty, w których każdy stanowi autonomiczną część. Największe zamieszanie następuje, gdy po rozkołysanym ekranie lata nam od kilku do kilkunastu kuleczek. I wszystkie śpiewają! Prawdziwe szaleństwo!
Na szczęście da się przywołać kuleczki do porządku - za pomocą tego samego klawisza, który je rozbijał, przywołujemy je w jedno miejsce. Nie zawsze jest to jednak takie proste, ponieważ kulki mogą rozbiec się na wszystkie strony i niektóre możemy bezpowrotnie stracić.
Oto jak wygląda spasiona kula - tutaj rasy Kulche
Loco Roco 2 to 6 minigier i 25 poziomów w kilku różnych krainach. Niektóre są klasyczne dla platformówek - dżungla, dziwaczna fabryka, ocean, łagodne łąki. Ale bywają i takie, których nigdzie wcześniej nie widzieliście, Mi osobiście najbardziej podobało się we wnętrzu gigantycznego pingwina. W rytm skocznej piosenki odważne żółte kuleczki przeciskały się przez różne jamy, potrącając dziwne fragmenty narządów pingwina, a kopnięcie w te bardziej wrażliwe powodowało, że pingwin zaczynał podrygiwać i się przewracać, co zmieniało kierunki góra i dół. Nie myślałam, że podczas mojej długiej kariery gracza przeżyję coś takiego :D
Jakby ktoś nie wiedział - tak wygląda wnętrze pingwina :D
Oryginał ma już 10 lat, ale omawiany remaster światło dzienne ujrzał na początku grudnia zeszłego roku. Mimo niemłodego już wieku pierwszej wersji gry jeśli chodzi o poziom radości to w niczym nie ustępuje najnowszym tytułom. Wiek gry widzimy tylko podczas przerywników filmowych, które są niestety kiepskiej jakości - szkoda, że ich również nie poddano procesowi udoskonalenia.
Kategoria wiekowa to 3+ lat, ale nie jestem pewna, czy w paru miejscach nie byłaby dla dzieci za trudna. Moje dziecko jakoś do gry się nie rwało, ale… codziennie prosi mnie, bym przeszła kilka etapów. Jest to jej druga ulubiona gra po Horizonie. Muszę przyznać, że ja też polubiłam te rozśpiewane, mięciutkie kuleczki, które okrzykami i śmiechem reagują na to, co dzieje się na ekranie. Myślę, że za jakiś czas spróbuję ją do gry przekonać, bo wspomniane przeze mnie umiejętności potrzebne do gry są warte wyrobienia. Ponadto poziomy są dość krótkie, co jest plusem w grach dla dzieci. Przejście poziom zajmuje od parudziesięciu sekund do prawie kwadransa (w bardzo szczególnych przypadkach, trzeba się naprawdę postarać).
W grze znajdują się też sekwencje śpiewane
Jeśli chodzi o poziom trudności, to zdarzały się miejsca trywialne i takie, gdy trzeba było wykazać się piekielną precyzją. Wydaje się, że niewiele można zrobić po prostu przetaczając kulku z boku na bok. A jednak czasami trzeba zmienić kąt lotu w momencie, gdy Loco Roco odbija się od trampoliny, często musimy coś przepchnąć, zgnieść, podbić albo nacisnąć. Kombinacji jest sporo i niektóre wymagają nie lada zręczności. Oczywiście, nie jest to poziom Ori, ale bywały momenty, gdy zastanawiałam się czy dorastam do kategorii wiekowej.
Najgorzej jest ze skakaniem - Loco nie zawsze skacze na tę samą wysokość, przez co dotarcie do niektórych lokacji było trudne. Owszem, najczęściej skrywały one skarby i tak naprawdę by popchnąć fabułę do przodu, można je spokojnie zignorować. Jednak ciężko się im oprzeć, ponieważ nie ma tu znajdziek, które dają same punkty. Na planszach poukrywane są materiały budowlane potrzebne do udoskonalenia domku rasy Mui Mui.
Niech zatem nie zrazi Was kateogria wiekowa i słodka grafika - ta gra potrafii sprawić niesamowita frajdę nawet doświadczonym graczom. Polecam wszystkim, którzy szukają czegoś na wskroś pozytywnego.
Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!
Komentarze