Kosmiczny horror z mackami w tle

  • Autor: Bartek Witoszka
  • Opublikowano: 15 Lipiec 2019
  • Komentuj 0

Przez dekady twórczość Howarda Philipsa Lovecrafta fascynowała wszystkich fanów horrorów i fantastyki naukowej. Coś musi być w tych wszystkich mackach i Pradawnych, bo odniesienia do prozy pisarza z Providence można znaleźć praktycznie we wszystkich popkulturowych dziełach. Gry wideo nie są w tym temacie wyjątkiem i co jakiś czas deweloperzy serwują nam nową porcję szaleństwa.

Po dobrze przyjętym The Sinking City (recenzja Michała przeczytacie tutaj), którego rdzeniem było prowadzenie śledztw i walka, przyszła pora na coś bardziej trzymającego w napięciu. Moons of Madness od norweskiego studia Rock Pocket Games, pokazywano już na ostatnich targach E3 (a konkretnie na konferencji PC Gaming Show), ale tam poświęcono mu niewiele czasu. Niedawno jednak twórcy opublikowali dwunastominutowy fragment rozgrywki, który przybliżył nam czym będzie ich nowa gra.

Moons of Madness horrorem na podstawie twórczości Lovecrafta

Zarys fabularny wydaje się dość standardowy, bo oto technik Sahne… o, przepraszam, Shane Newehart zajmuje się placówką badawczą na Marsie, której celem jest zbadanie sygnału wysłanego przez obcą formę życia. Oczywiście nasz inżynier nic nie wie o możliwym kontakcie z ufoludkami - dla niego to zwykła misja kontrolna, która niedługo dobiegnie do końca, dzięki czemu będzie mógł wrócić na Ziemię do swojej rodziny. Nie wszystko idzie tak gładko i po jakimś czasie, Shane’a zaczynają dręczyć wizje, koszmary i ostatecznie sam już nie wie, czy to co widzi jest prawdziwe, czy może tylko mu się wydaje.

O ile na Invictusie - stacji, na której pracuje - Shane jest zdany tylko na siebie, to poza nią znajduje się Orson, czyli kolega który przez radio udziela mu porad i dba o jasność umysłu głównego bohatera. Od razu skojarzyło mi się to z bardzo dobrym Firewatchem, w którym relacja pomiędzy Henrym i Delilah była budowana właśnie w podobny sposób. Trudno powiedzieć, czy w Moons of Madness nasz radiowy kolega będzie odgrywał tak dużą rolę, jak w grze studia Campo Santo, ale sam początek daje nadzieję na ciekawy sposób opowiadania historii.

Oprócz tego nie zabraknie zapewne zapisków poprzednich lokatorów Invictusa - dotychczas ukrytych przed Shane'em w tajnym oddziale placówki - które mogą rzucić nieco więcej światła na całą tę sprawą związaną z mackowatymi obcymi i skażeniem opanowującym stację.

moons of madness powstało na fali popularności twórczości lovecrafta

Moons of Madness, czyli jedna z niewielu prób ukazania kim tak naprawdę są Przedwieczni z Mitologii Cthulhu

Choć w ostatnich latach wiele osób zaczęło interesować się twórczością Lovecrafta - nawet na półce moje brata znalazłem ostatnio Zew Cthulhu - to nie wiele z nich wie, że Cthulhu i inni Przedwieczni są tak naprawdę kosmitami, którzy przybyli na Ziemię z odległych systemów gwiezdnych na długo przed narodzinami pierwszych ludzi.

Akcja Moons of Madness została w pełni umiejscowiona na Marsie, więc możemy spodziewać jakiegoś krewniaka bestii, która zamieszkuje głębiny Pacyfiku. Produkcja studia Rock Pocket Games może być jedną z niewielu współczesnych interpretacji prozy Lovecrafta, która skupiałaby się na kimś innym niż Cthulhu. Miejmy nadzieję, że deweloperzy nie zmarnują potencjału za tym idącego i dostarczą solidną grę, która przy okazji wniesie lekki powiew świeżości do mocno wyeksploatowanego uniwersum.

moons of madness, czyli gra na podstawie twórczości lovecrafta

Bardziej przygodówka, czy bardziej horror - o podwójnej naturze Moons of Madness

Dużym problemem współczesnych horrorów jest to, że nie spełniają swojej podstawowej funkcji i nie starszą. To znaczy straszą, ale nie budują napięcia, a bazują na prostych i tanich jump scare’ach, które po pewnym czasie stają się po prostu nudne. Którą drogą pójdzie Moons of Madness? Z jednej strony mamy solidne podwaliny w postaci Mitologii Cthulhu, z drugiej zaś zaprezentowany materiał nie wywołuje gęsiej skórki ani tym bardziej niepokoju. Możliwe, że w późniejszych etapach pojawi się więcej wizji lub halucynacji, które będę powoli, acz sukcesywnie budowały piramidę szaleństwa.

Osobiście nie miałbym nic przeciwko większemu nastawieniu na rozwiązywania zagadek i eksplorację rodem z Somy. W pewnym momencie Shane zdobywa nawet gadżet, który pozwala mu na skanowania otoczenia i znajdowanie przydatnych przedmiotów.

O tym czy Moons of Madness dowiezie i okaże się czymś więcej niż kolejnym symulatorem chodzenia przekonamy się już pod koniec października tego roku. Gra ukaże się równocześnie na komputerach osobistych (Steam), PlayStation 4 i Xbox One.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze