Gry jak sztuka – nie dla wszystkich

Mamy rok 2019, jakby ktoś nie wiedział. Gry już dawno weszły do popkultury. Śmiało mogę powiedzieć, że ”każdy” jest graczem. Czy to bawimy się na urządzeniach mobilnych, czy jesteśmy ”console peasant”, czy też wyznajemy #PCMR. Tytułów zdecydowanie nie brakuje – do wyboru do koloru, od indyków po AAA. Nie zmienia to jednak faktu, że dana produkcja nie jest dla każdego. Niespodzianka, prawda?

Uwaga, poniższy materiał nosi piętno publicystyki. Jest to zdanie autora (czyt. mnie), nie reprezentuje opinii redakcji Ja, Rock, czy też nie są to żadne słowa objawione. To zwyczajnie moje zdanie z którym macie prawo (a nawet obowiązek!) nie zgadzać się. Do czego zresztą zapraszam w komentarzach, bowiem wymiana opinii może wyjść nam wszystkim na zdrowie.

Wracając do tematu, moim zdaniem gry są sztuką. Tak jak obrazy, książki, poezja, czy muzyka, tworzone są z jakąś wizją czy celem. Jasne, wiem, że w dzisiejszych czasach to kwestia mocno podważalna, bowiem przy niektórych tytułach dość wyraźnie widać, że głównym motorem napędowych do wydania gry jest chęć zarobku. To jednak rzecz normalna – nie ma w życiu nic za darmo, a za czyjąś pracę trzeba zapłacić.

Niemniej to nie początek nowego tysiąclecia, gdzie brakowało na rynku nowych tytułów. Kiedy rok 2000 raczkował, każdą nową grę witało się z otwartymi ramionami i traktowało z namaszczeniem. Dzisiaj nie trzeba dochodzić do takich skrajności, kiedy to regularnie mamy odsłony Call of Duty, Battlefield, The Sims, FIFA, czy Assassins Creed. Nie licząc mnóstwa mniejszych lub większych produkcji. W zasadzie pokusiłbym się o stwierdzenie, że rynek jest przesycony.

I to w zasadzie wspaniały czas dla nas, graczy. Mamy bowiem w czym przebierać i możemy marudzić. Nie narzekajmy jednak na to, że dana produkcja nam nie odpowiada. To bowiem normalne, że tytuł X bardziej trafia w Wasze gusta, niż produkcja Y. Zwłaszcza, jeśli próbujemy nowego gatunku, czy nieznanego nam studia. Gry to sztuka – nie są dla wszystkich.

Jak słuchacie zespołu muzycznego to chyba nie oczekujecie, że spodoba się on Waszym bliskim, czy przyjaciołom? Jasne, gdy macie podobne gusta, wtedy to nie problem. Niemniej z grami jest podobnie, to indywidualne dzieła sztuki, które jednym odpowiadają, a innym nie. Dlatego moim zdaniem, sprawianie, aby były przystępne dla wszystkich, to zwyczajne wypaczanie artystycznej wizji.

Redaktor Bartosz wielokrotnie na łamach Ja, Rocka podkreślał, że jest fanem gier typu ”soulslike”, chociaż przyznanie się do tego świadczy o pewnym masochizmie. Spokojnie, ja z kolei uwielbiam Darkest Dungeon oraz gatunek roguelike. Co łączy te wszystkie typy gier? Ważne w nich jest umieranie.

Przykładowo gry spod szyldu From Software dorobiły się całkiem zasłużenie pewnego rodzaju kultu, granic. Zresztą, wspomniałem już, że seria Dark Souls była na tyle oryginalna, że gracze nadali jej tag ”soulslike”, który określać ma inne produkcje, które korzystają z podobnego motywu. Nikt do tej pory nie marudził, że takie gry są trudne, bo to tak, jakby narzekać, że w FPS-ach się strzela.

I teraz dochodzimy do sedna oraz motywu przewodniego dla tego artykułu. Otóż przy premierze Sekiro: Shadows Die Twice, czyli nowej produkcji From Software, pojawiło się sporo głosów krytyki, które dotyczyły wyśrubowanego poziomu trudności tegoż tytułu. Sugerowano, że deweloperzy powinni zaimplementować ”easy mode”, bo przecież ich gra w żaden sposób by na tym nie straciła. Ba! Byłoby wręcz odwrotnie, bo można byłoby bardziej skupić się na historii, a i więcej osób mogłoby po nią sięgnąć.

Warto nadmienić, że Sekiro znacznie różni się od Dark Souls. Dla weteranów serii może wydawać się łatwiejszy, chociaż niektórzy twierdzą odwrotnie – zmiana mechaniki i przerzucenie ciężaru walki na parowanie ciosów dosłownie utrudniło zabawę. Do tego nie ma możliwości przyexpienia postaci oraz przywołanie innych graczy na pomoc przy bossach. Co lepsze, Sekiro zamiast dać szansę słabszym graczom działa zupełnie inaczej – umożliwia (poprzez uderzenie w dzwon) jeszcze większe utrudnienie rozgrywki. Z drugiej strony sporo przeciwników możemy ominąć, dzięki skradaniu się, więc jakiś ukłon w stronę ułatwienia jest tutaj obecny.

Czy brak łatwego poziomu trudności to błąd? Absolutnie nie, ta gra po prostu taka jest. Deweloperzy uznali, że tak ma wyglądać ich produkcja, więc nie ma co tupać nogami, że jest ciężko, nie radzimy sobie i rzucać padem czy klawiaturą w monitor. Nikt nikogo przecież do grania nie zmusza, a nabywając nową grę od ekipy From Software chyba wszyscy spodziewają się, że będzie to droga przez mękę. Satysfakcjonująca i dająca poczucie samospełnienia, ale cholernie uciążliwą. Widocznie niektórzy lubią taki rodzaj zabawy.

Zapominamy jednak przy tym, że częste umieranie to nie kaprys twórców. Niejednokrotnie służy ono za mechanikę gry, a jest przy okazji częścią fabuły. W ten sposób mamy odczuwać brak nadziei oraz nieuchronność losu, ale przy okazji siłę determinacji oraz wpływ pracy nad sobą. To wszystko buduje klimat, a odarcie z tego aspektu według mnie zdecydowanie wpływa negatywnie na tego typu produkcje. Wyobraźcie sobie Darkest Dungeon bez potrzeby wymiany członków ekspedycji. Każdego roguelike’a bez śmierci permanentnej. Wreszcie Dark Souls bez kultowego napisu ”You Died”.

Nie musicie się ze mną zgadzać, ale według mnie ten pozornie wysoki poziom trudności to wizja artystyczna dewelopera i nie ma co się na nią złościć. Gdyby twórcy chcieli dodać easy mode to zwyczajnie by go wprowadzili. Uznali jednak, że ich produkcja nie powinna go posiadać, dlatego należy uszanować ich wolę. Jasne, może dzięki temu Sekiro: Shadows Die Twice sprzedałoby się w większej ilości egzemplarzy, ale czy zawsze musi chodzić o pieniądze?

Dlatego właśnie podkreślam, że gry są jak sztuka, czyli nie dla wszystkich. Czy naprawdę czerpalibyśmy taką samą przyjemność z przejścia Dark Souls czy Sekiro na najłatwiejszym poziomie trudności z zamkniętymi oczami, nie widząc ani razu informacji o naszej śmierci? Czy właśnie urok tych produkcji nie tkwi w tym diabelnie irytującym wyzwaniu oraz ”get good”, które przekazuje nam gra?

Dla mnie nie ma nawet o czym mówić. Są tytuły, których nie tykam, ale mam do nich szacunek. Z jednej strony wiem, że zwyczajnie by mi nie pasowały, z drugiej znam sam siebie i swoje ograniczenia. Nie pcham się jednak na siłę do nich, ani nie oczekuję, aby pod moje własne słabości była ona ułatwiania. Nie muszę bowiem przejść każdej gry na świecie. Wystarczy mi, że są osoby na tyle dobre, aby traktować produkcje typu ”soulslike” jak spacer po parku.

Poza tym, zawsze ostatecznie pozostają mody. Jeśli ktoś jest zdesperowany i koniecznie musi przejść Sekiro, czy inny tytuł, zazwyczaj powstaje fanowska modyfikacja, która ułatwia rozgrywkę. Wprowadzania takich uproszczeń bezpośrednio do gry, jako łatwy poziom trudności sprawiłoby, że tylko prawdziwi zapaleńcy decydowaliby się na wymagającą rozgrywkę. W myśl zasady, że po co sobie życie utrudniać. Mody zaś są idealnym kompromisem w takiej sytuacji. Bierzemy bowiem na swoje barki ciężar zainstalowania go oraz wykastrowania gry :).

No, to koniec mojego wyżalania się. Co by o współczesnych produkcjach nie mówić, nadal uważam, że nie powinno się ich spłaszczać tak, aby były dla wszystkich. Nikomu to nie służy, bo jak coś jest do wszystkiego/dla wszystkich, to jest również do niczego/dla nikogo. Widać to również w grach sieciowych i MMO, kiedy deweloperzy starają się ugłaskać każdy typ gracza. W efekcie końcowym powstają potworki, a do tego nikt do końca nie jest zadowolony.

Dlatego po prostu mam prośbę. Grajcie w co chcecie, ale nie narzekajcie bez sensu. Krytyka powinna zawsze być uzasadniona i mieć na celu ulepszenie gry. Nie mylcie tego jednak z dostosowaniem jej pod własne preferencje lub słabości. Poza tym poważnie – nie musicie ograć każdej, nowej produkcji. Deweloperzy jakoś to przeżyją, a rynek przynajmniej pozostanie różnorodny.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze