W dzisiejszym gamingu bez słuchawek jak bez ręki. Złośliwi powiedzą, że należy kupić jak nalepsze, żeby w genialnej jakości słyszeć, co i kiedy kolejny “dzieciak” robił z twoją mamą. Nie mniej dobry sprzęt grający nie tylko daje przewagę w grach typu CS, ale też pozwala na większą immersję. Modeli na rynku jest bez liku, a w moje ręce wpadły słuchawki IRONN GXT 435 7.1 od firmy Trust.
Już na pierwszy rzut oka widać, że nie mają być to słuchawki, które pomiędzy posiedzeniami przy komputerze będą lądować w szufladzie. Połączenie srebrnego i czarnego koloru, prezentuje się po prostu dobrze. Dodatkowo uroku dodaje im diodowe podświetlenie ulokowane na bokach. Niestety, jest jeden kolor -biały- i nie ma możliwości personalizacji.
Co do wygody noszenia tutaj też wypadają naprawdę dobrze. Nic tu nie ciśnie i nie uwiera, a to dzięki miękkim poduszkom nauszników. Świetnie sprawdza się też taśma, która jest ruchoma i elastyczna, dzięki czemu pozwala słuchawkom dobrze dopasować się do głowy. Rama wykonana jest z metalu co uchroni posiadaczy co większych czerepów przed usłyszeniem pękającego plastiku i zdania sobie sprawy, że ich słuchawki straciły właśnie swoją integralność. Kabel jest dość standardowy, ot dwa metry ubrane w solidny oplot, zakończone USB 2.0.
Przejdźmy do rzeczy ważnych, czyli jak to właściwie gra. Poddałem zatem słuchawki serii testów, od tych całkowicie normalnych po odrobinę bardziej wymagające, a moje przemyślenia rysują się następująco. Muszę pochwalić czysty dźwięk. Niezależnie czy to Chopin, Nocny kochanek, Studio Accantus czy Hard Bass wszystko brzmiało tak jak miało, a pojedyncze odgłosy nie zlewały się w jedną bezładną całość, a trzeba tu nadmienić, że nie miałem dla nich (zwłaszcza w tym ostatnim muzycznym wypadku) litości. Jeszcze kilka słów o barwie, a ta jest dość zimna. Nie tak zimna jak Bałtyk, ale jeśli lubisz cieplejsze klimaty i głęboki bas to możesz nie być w pełni zadowolony.
Inaczej sprawa ma się z systemem 7.1, bo ten działa naprawdę dobrze. Nie raz i nie dwa podczas meczu Nadpatrzenia przykleiłem się do ściany i niczym wścibska sąsiadka nasłuchiwałem tego co działo się po drugiej stronie. W ten sposób mogłem stwierdzić, kto w jakim kierunku biegnie, co pozwalało mi złapać lepszą pozycję do walki. I taka przewaga przyda się każdemu, bo nawet w Minecrafcie trzeba nasłuchiwać czy za plecami nie skrada się creeper.
Mikrofon też prezentuje się dość solidnie. Zamontowany na giętkim pałąku pozwala na odpowiednie ustawienie. Wyłapywany przez niego dźwięk może nie reprezentuje jakości studyjnej, ale nie ma problemu z czystym przekazaniem dźwięku. Posiada on też suwak pozwalający wyciszyć mikrofon i tutaj chciałem się na chwilę zatrzymać. Nie chodzi o sam przełącznik, ale o miejsce w jakim jest osadzony. Nie widzę problemu, jeśli takowy znajduje się na kablu, lub na tyle lewej słuchawki koło kontroli głośności. Ktoś jednak postanowił, że zostanie on zamontowany na samym mikrofonie. Tak więc ciężko niepostrzeżenie wyłączyć mikrofon manualnie, jeśli trzeba będzie podczas raidu wyciszyć się z grupowej konwersacji, żeby zająć się światem rzeczywistym, zwłaszcza jeśli pozostawimy gąbkę, która dodatkowo utrudnia użytkowanie tej funkcji.
Słowem podsumowania za cenę oscylującą w koło 200-250 PLN otrzymujemy naprawdę solidne słuchawki, które pozwalają rozkoszować się dźwiękami z naszego PC. Mimo kilku wad wynikających z konstrukcji lub z preferencji użytkownika, śmiało można sięgać po ten sprzęt i ruszać na podbój cyfrowego świata
Miłą niespodzianką był dodany do paczki stojak na słuchawki. CENDOR GXT jest dość solidną konstrukcją, dostosowaną do słuchawek o wysokości do 24 cm. Wykonany z porządnego i lekkiego plastiku, jednak jego dwunożna podstawa została odpowiednio dociążona, aby całość zachowała stabilność w momencie zawieszenia słuchawek. Dodatkowo posiada gumowe paski nie tylko na podstawie, ale również w miejscu odwieszania słuchawek co sprawia, że nic nie powinno się ześlizgać. Sam stojak jest w całości zachowany w czarnej kolorystyce, a jedynymi ozdobami są: logo serii GXT na tyle oraz jej hasło “#BUILDINGCHAMPIONS” na boku lewej nogi. Minimalizm jest w tym przypadku jednak bardzo dobry, bo to nie stojak ma błyszcześć, tylko zawieszone na nim słuchawki.