Słuchawki Bloody M620T. Sprzęt dziwny, bo z jednej strony przemyślany, a z drugiej kompletnie nie. Jak to możliwe? Zapraszam Was do czytania!
Zacznę od rzeczy kontrukcyjnych. Słuchawki M620T są wyjątkowo elastyczne, dzięki sporem ramie pałąka i taśmie, która dopasowuje się do głowy. Jak widzicie bez problemu dwoma palcami rozchyliłam je na sporą szerokość, co jest zarówno wadą jak i zaletą. Zaletą, bo absolutnie każda głowa będzie się czuć komfortowo i nie ma szans, że coś nas będzie uciskać, wadą, bo przeciętna głowa (w tym moja) będzie po prostu za mała, żeby słuchawki stabilnie osiadły. Każde pochylenie głowy to łapanie słuchawek w locie zgodnym z grawitacją. Za to wyjątkowo dobrze się dopasowują do kształtu głowy. Wszystko co mogło się ruszać, rusza się i w noszeniu jest to bardzo, ale to bardzo komfortowe.
Wygoda jest również zasługą mięciutkich poduszek w bardzo delikatnej eko skórce. Są ledwie wyczuwalne na uszach, ale dość duże i grube, by ucho nie przylegało do przetwornika, dzięki czemu nie odgniata się o twardy element. Można je również zdjąć i wyczyścić, chociaż przez lekkość i elastyczność słuchawek nie miałam kompletnie problemu z poceniem się uszu, gdy gąbka przylegała.
Kolejna rzecz, która dziwi mnie w wykonaniu tych słuchawek, to elastyczny mikrofon, którego nie da się odpiąć. Ani nie da się go schować, ani odczepić, a co najgorsze, ma irytującą czerwoną diodę, która tak daje po oczach, że całe biuro miało ze mnie potężny ubaw, bo wyglądałam w nich jak kosmitka z nadajnikiem. Poza tym razi w oczy i na serio, zwariować idzie.
Są też zwyczajnie paskudne, ta dziwna stylistyka gejmerska u Bloody może znajdzie swoich wielbicieli, ale dla mnie wyglądają jak mokry sen scenografa taniego sci-fi. Świecą jak latarnie i wyglądają topornie, ale czymże są te drobne detale, kiedy najważniejsza jest ostatecznie wygoda i jakość grania? No i tutaj zaczynają się przyjemności.
Plusem słuchawek jest wygoda, minusem brak logiki w każdym prawie elemencie. Ten spór między pokrętnym designem a komfortem rozstrzyga brzmienie, bo jest czyste, przyjemne, z ciepłą barwą i głośno grają. Co w zestawieniu z ceną niecałych 200 zł sprawia, że dla większości graczy, których nie przerazi wygląd, M620T będzie świetnym wyborem.
Muszę pochwalić piloty marki Bloody, bo nie trzeba sięgać do słuchawek i na oślep wyszukiwać odpowiedniego przycisku. Wystarczy, że odpalimy 7.1, albo nie. Włączymy mikrofon, albo nie, ściszymy czy podkręcimy dźwięk. Wszystko proste i na widoku, a dodatkowo podpisane, żeby się nie pomylić. Dodatkowo mikrofon jest bardzo przyzwoity, nie szumi, nie brzmi jak z próżni, nie przycisza. Długi kabel w oplocie pozwala spokojnie odsunąć się od komputera, a wszystko to składa się w bardzo sensowny sprzęt.
Bloody M620T
Specyfikacja
Średnica membrany
- 40 mm
Pasmo przenoszenia słuchawek
- 20 ~ 20000 Hz
Impedancja słuchawek
- 16 Om
Czułość słuchawek
- 100 dB
Długość kabla
- 2,2 m
Kabel w oplocie
Membrany M.O.C.I.