Granie na skróty nie zawsze jest złe

granie-na-skroty-nie-zawsze-jest-zle

Zanim przejdziecie dalej, czujcie się ostrzeżeni – tekst nie traktuje o pozytywnych aspektach oszukiwania w grach sieciowych. Dlaczego nie? Takich bowiem nie ma, no chyba, że wymyślicie coś na siłę. Cheatowanie w produkcjach nastawionych na rywalizację z innymi graczami jest złe, głupie i powinno być surowo karane. Co innego, jeśli gramy w tytuł single player.

Tak, moim zdaniem nie ma w tym nic złego. Dawno dawno temu, w odległej galaktyce, gdy Wasz uniżony sługa PefriX był jeszcze małym bobo (znaczy, większym bobo, aka smarkiem) grał w gry. Tak, również w Tomb Raider. No i nie przeszkadzało mu korzystanie z kodów czy wszelakiego rodzaju innych udogodnień.

Powiem Wam nawet więcej. Wtedy nie wyobrażałem sobie grania w serię GTA (inną sprawą jest dostęp do takiej gry w młodym wieku), czy Simsy bez legendarnych już ”aezakmi” czy ”motherlode”. Wstyd się przyznać, ale i kultowego Gothica II z dodatkiem Noc Kruka przeszedłem bodajże na kodzie na nieśmiertelność.

Co ciekawe, teraz jak sobie o tym pomyślę, to nie ma mowy, abym skorzystał z cheatów. Na samą myśl mnie odrzuca. Co prawda nie jestem wielkim graczem tytułów single player, ale od kiedy człowiek ”dorósł” (cudzysłowie dlatego, że ze mnie żaden dorosły) to nie odczuwa potrzeby ułatwiania sobie zabawy. Jakby naszła mnie ochota na Simsy to pewnie bawiłbym się bez kodu na gotówkę, bo było trudniej, czyli ciekawiej.

I tutaj należy podkreślić, że żaden ze mnie psycholog i badanie ludzkich zachowań pozostawiam Kamili. Niemniej zastanawiałem się, skąd wzięła się ta zmiana u mnie i doszedłem do tego, że kiedyś byłem słabszym graczem, a gry stosunkowo były trudniejsze. Korzystałem z kodów, aby ułatwić sobie rozgrywkę – pójść na skróty.

Czemu? No, poziom się sam nie przejdzie! Trudny przeciwnik, więc trzeba skorzystać z cheatu na dodatkowe życie lub więcej amunicji, czy specjalną broń. Ewentualnie przyśpieszyć zabawę paczką z surowcami w Spellforce 2, bo przecież nie chce mi się czekać pół dnia, aż moi robotnicy wydobędą żelazo czy drwale przywleką drewno. Człowiek był niecierpliwy i chciał mieć wszystko na już, najlepiej podane na złotej tacy.

Teraz z kolei mam zupełnie odwrotnie. Tak, jakby mój skill gracza wyrównał się z tym, co gry oferują. Rozkoszuję się możliwością żmudnego zdobywania materiałów i cieszę się, gdy moje starania zostają wynagrodzone. Trudnego przeciwnika witam jak brata, a radość jaka płynie z pokonania go, jest nie do opisania. Zupełnie zmieniło się postrzeganie przeze mnie gier.

I nie mam tutaj zamiaru ganić nikogo, kto nadal korzysta z kodów. Granie ma sprawiać przyjemność, więc jeśli cheatujecie z pełną świadomością ułatwiając sobie zabawę, to nie widzę w tym niczego złego (chociaż dobrego również). Przykładowo zagrywam się aktualnie w My Time at Portia (uprzedzałem, że będę tym spamował) i nie ma mowy, abym skorzystał z urządzeń automatyzujących rozgrywkę (np. dokładanie nawozu za mnie).

Czerpię przyjemność z tego, że wszystko mogę zrobić sam. Niemniej takie elementy są częścią rozgrywki i korzystanie z nich, to nic złego (nie oznacza oczywiście, że od razu coś dobrego!). To również nie oszukiwanie, tylko granie na skróty. Dla niektórych to nawet lepiej, bowiem pozwala zaoszczędzić czas, który możecie przeznaczyć na inne rzeczy w danej produkcji.

Sprawa wygląda zupełnie inaczej w grach sieciowych. Całe moje powyższe tłumaczenie ”grania na skróty” nie ma znaczenia w przypadku tytułów MMO lub produkcji stawiających na rywalizację. Pisałem, że cheatowanie jest złe, ale używanie botów również. Są one rodzajem automatyzacji rozgrywki, ale dają przewagę względem współuczestników tej samej zabawy – powinny być zatem piętnowane.

Kwestią dyskusyjną są tutaj addony. To ułatwiacze stworzone przez graczy do danej gry MMORPG, które w pewien sposób wpływają na rozgrywkę. Jedne mniej, inne bardziej – wszystko zależy od konkretnego przypadku, ale również i samej produkcji. World of Warcraft bowiem pozwala tworzyć bardzo zaawansowane addony, modyfikujące sporo aspektów tego tytułu. Guild Wars 2 zaś jest pod tym względem ograniczony i całość sprowadza się bardziej do Quality of Life. Final Fantasy XIV z kolei praktycznie całkowicie tego zabrania.

Nie ma tutaj dobrego rozwiązania i addony są zarówno dobre, jak i złe. Z jednej strony dają nam dostęp do funkcji, których gracz potrzebuje. Bywa jednak tak, że skutecznie ułatwiają rozgrywkę, automatyzując ją w sporej części. Z takim problemem boryka się World of Warcraft, w którego bez ogromnej paczki addonów sporo osób nie wyobraża sobie gry. Ba, nawet gildie wymagają konkretnych programików, aby móc z nimi cieszyć się wspólną zabawą.

Z mojej strony to nie do końca dobrze, bowiem ilość oraz rodzaj addonów sprawia, że World of Warcraft traci na swojej unikalności. Grę można przerobić bowiem tak bardzo, że czasami nie dowierzasz, że to nadal WoW. Niektóre addony dają przy tym sporą przewagę (a raczej dużo ułatwiają) w PvP czy PvE. W efekcie NIE korzystając z nich sami skazujemy się na ”granie pod górkę”.

W tym konkretnym przypadku uważam, że to błąd designu ze strony Blizzarda. Gracze bowiem nadużywają tej swobody, a firma zwyczajnie powinna dostosować swojego MMORPG-a pod to, do czego dążą gracze, ale z rozsądkiem. Może się bowiem okazać, że addon działa prawie jak bot (były i są takie przypadki), a tego raczej nikt nie chce.

Sytuacja w której słyszymy, że World of Warcraft bez addonów jest niegrywalny to moment, w którym deweloper powinien zastanowić się, gdzie popełnił błąd. Granie na skróty nie jest złe, ale w tytułach sieciowych należy wyjątkowo uważnie zwracać na ten aspekt uwagę. Czym innym jest bowiem Quality of Life, a czym innym ułatwianie rozgrywki.

Zresztą, nawet w grach single player są produkcje, których zwyczajnie nie wypada upraszczać. Ukochana przez niektórych seria Dark Souls posłuży, jako idealny przykład. Wyobrażacie sobie, żeby sprawiała tyle frustracji (znaczy, radości – You Died), gdyby ją ułatwiono? Nie, niektóre produkcje, jak i elementy gier powinny być odpowiednio trudne lub zwyczajnie upierdliwe. Wszystko po to, aby dostarczyć nam satysfakcję z pokonania przeciwności losu.

Jak jest z Wami, moi drodzy? Czy podczas swojej wędrówki przez świat gier, poszliście kiedyś na skróty? W jakich tytułach zdarzyło (lub też zdarza!) Wam się używać kodów? Spokojnie, obiecuję, że nikomu nie powiem :)

Podobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Patryk "PefriX" Manelski
Patryk "PefriX" Manelski Autor artykułu

Samozwańczy specjalista od MMO, który w wolnym czasie uprawia cyfrowe pomidory w grach farmerskich. Pałęta się po różnych odmętach Internetu.

chat 0 Komentarzy

Podobne artykuły

Korzystając ze strony zgadzasz się na użycie plików cookie. Więcej informacji.