We. The Revolution- recenzja
- Autor: Kamila Zielińska
- Opublikowano: 02 Kwiecień 2019
- Komentuj 1
My Rewolucjoniści gardzimy sprawiedliwością. Kto podnosi rękę na rewolucję, ten szybko ją straci. Niestety, ma ona tylu wrogów co zwolenników, a bycie sędzią niepoddającym się politycznym wpływom to mrzonka.
We. The Revolution jest jak lekcja historii w szkole. Na początku jest fajnie, bo poznajemy nowy temat. Z czasem nazwisk i wydarzeń jest tyle, że gubimy się w próbach ich przypasowania do siebie, a pod koniec lekcji smacznie śpimy, by z paniką podejść do niezapowiedzianej kartkówki na koniec zajęć. Wszystko zaczyna się bardzo sympatycznie i nic nie wskazuje na to, że ostatecznie oblejemy najważniejszy z egzaminów.
Polyslash wykreowało bardzo realny świat, pełen spójnych z faktami wydarzeń historycznych oraz postaci, które zmieniały losy Francji. Krwawy upadek Burbonów dotknął nie tylko monarchi, arystokracji, ale również głodujących mieszczan czy czekających na dobry moment do zaprowadzenia porządku wojk pruskich. W całym chaosie walk między jakobinami a żyrondystami, monarchią konstytucyjną a rebuliką, ludem a władzą, nagle zniknęło miejsce na kompromisy. I weź tu się postaw człowieku w roli sędziego... Sprawiedliwego sędziego Trybunału. N-I-E-R-E-A-L-N-E!
Wystarczy dokładnie czytać akta sprawy
Jako sędzia Alexis Fidele stajemy przed wyjątkowo trudnym zadaniem podążania bardzo krwawą historią Wielkiej Rewolucji. Podążania, ponieważ nasze wybory w grze nie zmieniają szczególnie jej przebiegu, za to oddziałują na głównego bohatera i jego rodzinę. Mamy w grze 5 stron, które trzeba zadowalać dla osiągnięcia swoich potrzeb. Są to:
Lud - bez miłości ludu nie zdziałamy wiele. Niestety jest to grupa, która zazwyczaj podejmuje złe decyzje, a filizofia tłumu nie raz stanie w opozycji do tego, co po cichu podpowiada nam serce. Ludzie lubią pokazowe egzekucje, więc najchętniej wszystkich posłaliby na gilotynę... No prawie wszystkich. Ku radości gawiedzi od czasu do czasu trzeba posłać kogoś pod ostrze.
Najważniejsza decyzja: komu robimy dobrze?
Arystokracja - monarchiści bronią swojej pozycji, którą otrzymali od Ludwika Capeta i jego poprzedników. Chociaż spora cześć z nich znalazła się w niekomfortowym położeniu w czasie rewolucji, to jednak wpływy i pieniądze pozwalały im przetrwać. Przyzwyczajeni do władzy Żyrondyści często są winni stawianych oskarżeń, jednak padają też ofiarami fałszywych zarzutów, którymi Jakobini rzucają na lewo i prawo. Trzeba umiejętnie skazywać i uniewinniać jednych i drugich, by żadna z frakcji nie zechciała dopuścić się zamachu na życie naszego bohatera.
Rewolucjoniści - maszynka do mielenia wolnej woli. Każdy nawet najgłupszy argument jak zatrzymanie zapasów mąki przez piekarza dla własnej rodziny, może zostać uznany za występek przeciwko rewolucji. Nawet jeśli piekarz chce jedynie zapewnić rodzinie żywność w czasach ogromnej klęski głodowej spowodowanej zbyt obfitymi opadami deszczu.
Lepiej nie robić sobie wrogów
Ławnicy - w tym nasz drogi mentor i przyjaciel. Zadając pytania oznaczone jako uniewinnienie możemy złagodzić ich wyrok i odwrotnie. Jeśli postanowimy skazać oskarżonego, trzeba doprowadzić do sytuacji, w której ława również wyraża taką chęć. Ich aprobata daje wiele bonusów i warto mieć ichz a sojuszników, a zadawanie wszystkich pytań nie jest konieczne.
Rodzina - żona, synowie i ojciec. Niesamowicie ważna strona, o której względy warto zadbać, gdyż każde z nich zapewnia dodatkowe bonusy do reputacji u frakcji. Oprócz niektórych wyroków wpływ na relację z nimi mają codzienne wieczory w domu. Każda akcja jakiej się podejmiemy ma wpływ na innego członka rodziny.
Jak przebiega dzień pracy sędziego?
Najważniejszym elementem oczywiście są rozprawy w sądzie. Są dwa typy. Długa rozprawa, której wyniki są bardziej znaczące i seria odstrzału, gdzie z listy kilku osób dobieramy wyroki śmierci i uniewinnienia. One dają mniejsze modyfikatory do reputacji, ale nie mają większego znaczenia fabularnego, więc można nimi nadrabiać straty u strony, u której cieszymy się mniejszą popularnością.
Czasami wybory są trudne i nie zgadzamy się z nimi... Ale gilotyna łaknie krwi!
Po dniu w sądzie czeka nas pracowite popołudnie. Musimy zaplanować strategię. Chociaż początkowo nie mamy zbyt wielu obowiązków, wraz z postępem intrygi posuwa się również nasze zaangażowanie w losy Francji. Szukając sojuszników musimy wielokrotnie oddać się fabularnej ścieżce intrygi, podejmując decyzje i planując kolejne działania naszych agentów. Mamy również mapę wpływów, gdzie przejmujemy kolejne dzielnice i rozbudowujemy dzielnicę i pomnik, który symbolizuje pokonanie przez nas monarchii i skazanie Ludwika Capeta. To właśnie ta dzielnica będzie naszą bazą, w której inwestować będziemy nasze wpływy w różne akcje.
Wieczorem przychodzi czas na relaks. Warto go poświęcić na budowanie więzi z rodziną, która zaprocentuje podczas rozgrywki. Żadne inne akcje nie będą aż tak przydatne, bo poradzimy sobie bez nich. Czasami jednak fabularne wybory sprawiają, że nie mamy opcji wyboru, szczególnie jeśli wplączemy się w jakąś polityczną kolację. Wtedy nasza rodzinka walnie focha i trzeba będzie ich ugłaskać.
Fabularnie dążymy do samozagłady
Zabijanie ludzi to władza. O władzę walczą dwa przeciwne obowy. Robespierre, lider rewolucjonistów zrobi wszystko, by nie wypuścić jej z rąk. Monarchiści mszczą się za bycie podnóżkiem rewolucji. Cóż robić? Cala intryga szyta jest jednak grubszymi nićmi niż możemy przypuszczać, a konflikt zaogniają nasze kontakty rodzinno-polityczne.
Nawet jeśli przez całą grę świetnie poprowadzimy polityczne rozgrywki, to pod koniec wszystko i tak błyskawicznie kierować nas będzie na szafot. Mamy kilka zakończeń, ale nawet to najszybsze, najprostsze i potencjalnie najlepsze, zakończy się spektakularnym wjazdem Napoleona do Paryża. Czy nasze działania coś zmieniły? Czy mogliśmy zmienić bieg historii? Nie. ''Ślady naszych zbrodni zmyje poranny deszcz''. Tyle jesteśmy warci jako główny bohater. Obserwator, pionek, kat.
Bardzo podoba mi się dobór mechanik do gry, choć nie wszystkich. Oprócz fantastycznych rozpraw sądowych, wypełniania raportów i manipulowania sytuacją polityczną, możemy skusić się na porywanie tłumu płomiennymi przemowami. Zazwyczaj wystarczy zaznaczyć wszystkie opcje na manipulacja i jesteśmy w stanie osiagnąć sukces. Dzięki przekonywaniu możemy zdobywać sojuszników, odbijać agentów z rąk muskadynów, podnosić reputację i ogólnie warto sięgać po tę opcję przy każdej okazji.
Prowadzenie intryg to główny sposób odblokowywania fabuły.
Oprócz tego możemy zagrać w partyjkę kości, stara jak świat gra z jakiegoś powodu w większości gier służy jako sposób na rozwiązywanie konfliktów. Żeby w realnym świecie to tak pięknie działało! Niestety, kości są trochę poustawiane, a żeby osiągnąć satysfakcjonujący wynik trzeba je często powtarzać. Mamy też absurdalnie nudną i nic nie wnoszącą mechanikę walk, która na szczeście nie pojawia się zbyt często, przynajmniej do czasu oblężenia Paryża.
Na swoją obronę dodam, że jestem sędzią nie generałem.
Polyslash wykonało genialną robotę przy grafice i stronie artystycznej. Każdy detal jest zadbany, gra wygląda jak arcydzieło papier mache, a do tego jest fajnie obsadzona muzycznie i dialogowo. Komiksowy styl prowadzenia fabuły buduje napięcie, a jednocześnie bardzo wymownie przedstawia wydarzenia.
We. The Revolution oceniam bardzo wysoko, chociaż z czasem staje się nudna i trochę boli mnie fakt, że moja intryga i sojusze ostatecznie są niewiele warte. Mimo wszystko spędziłam kilka godzin na wchłanianiu fascynującej historii Rewolucji Francuskiej, którą całkiem wiernie rozpisano na grę. Schowajcie empatię do kieszeni, zetnijcie kilka głów, bawcie się dobrze. Niewinni, koniec procesu!
Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!
Komentarze