W to by się grało #3

  • Autor: Patryk "PefriX" Manelski
  • Opublikowano: 08 Czerwiec 2018
  • Komentuj 8

Czasem bywa tak, że ktoś podaje nam tytuł książki po angielsku, a my za żadne skarby nie możemy znaleźć jej w miejskiej bibliotece. Zazwyczaj bowiem "tłumaczy się" prawie dosłownie, ewentualnie z drobnymi zmianami. Dzisiaj z kolei przedstawię Wam ”All You Need Is Kill”, które po rodzimemu zwie się ”Na skraju jutra”. Dobra książka, kiepski film, potencjalnie ciekawa gra?

Książka to również pewne niedopowiedzenie. Japoński pisarz, Hiroshi Sakurazaka, stworzył omawiane dzisiaj dzieło, które należy do gatunku science-fiction, typu light novel. To ostatnie pojęcie może być dla niektórych obce, więc już służę zawsze dobrym cytatem z Wikipedii: ”light novel – powieść, zazwyczaj zawierająca ilustracje w stylu mangowym, skierowana głównie do młodzieży i młodszych dorosłych.. I wszystko jasne!

Wydanie książkowe różni się od oryginału brakiem ilustracji, co sprawia, że ”Na skraju jutra” jest dla Europejczyka czymś normalniejszym, niż typowa light novel. Literackie dzieło zekranizowano, ale tematu wolę nie poruszać – jak sami dobrze wiecie, srebrny ekran potrafi popsuć naprawdę dobre książki. Czy growa wersja miałaby rację bytu?

W moim przekonaniu zdecydowanie tak. Głównym bohaterem opowieści jest Keiji Kiriya, jeden z tysięcy żołnierzy ubranych w automatyczny kombinezon. Wysłany na wojnę, walczy o przetrwanie i wolność Ziemian, którzy borykają się z Obcymi. Chłopak ginie podczas swojej pierwszej bitwy, ale budzi się następnego ranka, by stoczyć te samą walkę jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz… Podczas sto pięćdziesiątej ósmej próby odbiera sygnał od tajemniczego sprzymierzeńca – dziewczyny nazywanej Stalową Suką. Czy dzięki niej Keiji uniknie ostatecznej śmierci?

Powyżej macie fabularny skrót. Tak, to taka bardziej dynamiczna wariacja na temat kultowego ”Dnia świra” czy też ”Dnia świstaka”. W jakiej formie widziałbym grę? Cóż, pokuszę się o całkiem eksperymentalną propozycję – roguelike FPS. Brzmi to na pewno kuriozalnie, ale motyw książki idealnie pasowałby do takiego połączenia.

Wcielalibyśmy się w naszego Keijiego, dla którego każdy dzień teoretycznie jest taki sam. Gracz na początku zostanie rzucony w wir walki i prawdopodobnie przegra(zastanawiałem się nad daniem szansy przejścia gry za pierwszym razem dla prawdziwych hardcorów). Każda następna próba byłaby w pewien sposób łatwiejsza, bowiem uczylibyśmy się schematu zachowań wrogów, zasad rządzących światem gry, czy samej mechaniki poruszania się w specjalnym mecha-kombinezonie (taki nie do końca egzoszkielet).

W pewnym momencie poziom trudności podniósłby się. Wszystko po to, aby gracze nie grali na pamięć, dlatego również poziomy byłyby generowane losowo. Otoczenie pozostałoby takie samo, w końcu nasz bohater powtarza ten sam dzień, ale w zależności od jego ruchów, przeciwnicy zachowywaliby się odmiennie. Dzięki temu udałoby się uniknąć sytuacji, w której przechodzimy dany etap na pamięć. Zawodnik musiałby tak samo jak Keiji, uczyć się zasad gry i stawać się coraz lepszym.

Standardowo dla roguelike’ów, nie byłoby możliwości zapisu stanu gry w danym etapie. Cała zabawa to jedno przejście planszy. W zasadzie to dwa, ale tutaj nie będę zdradzał fabuły. Gdy poniesiemy porażkę, zaczynamy naszą wycieczkę od początku. Oczywiście bogatsi o pewne doświadczenia, a i nasz heros zdobywałby kilka punktów doświadczenia za każdy ”run”.

Tutaj widziałbym prosty system RPG z możliwością zdobywania punktów statystyk za awansowanie na kolejny poziom. W ten sposób teoretycznie Keiji stawałby się każdego, powtórzonego dnia nieco silniejszy. Gracze mogliby decydować o zainwestowaniu w siłę, zręczność, czy wytrzymałość. Dzięki temu nikt nie odniósłby wrażenia, że jego wysiłki są bezcelowe.

Z drugiej jednak strony wprowadziłbym również pewne skalowanie poziomów. Nasz heros powtarza każdy dzień, ale przeciwnicy przez to niekoniecznie stają się o wiele słabsi. Chciałbym bowiem uniknąć sytuacji, w której farmimy statystyki, by przejść grę bez wysiłku. Nie, w mojej wizji gracz zdobywając punkty expa rozwija się, ale nadal przede wszystkim liczy się to, czego się nauczy poprzez granie. Statystyki mają być tylko pokazem włożonego wysiłku w zabawę oraz lekkim ułatwieniem.

Nie możemy przy tym zapominać, że moje ”Na skraju jutra” byłoby przede wszystkim strzelanką. Kierując bohaterem w specjalnym kombinezonie, odznaczamy się lepszą sprawnością fizyczną niż zwykły człowiek. Niemniej ruch w tym stroju byłby specyficzny (lekko opóźniony), dlatego dopiero kilka zmarnowanych dni pozwoli nam dostosować się do uniformu. Dzięki temu również otrzymamy możliwość na pełne wykorzystanie tego egzoszkieletu w akcji. Zabawa wypełniona byłaby akcją, turlaniem się, chowanie za osłony, czy czołganiem.

Przypominam jednak, że to roguelike, więc nie ma co liczyć na nadmiar apteczek, czy też automatyczną regenerację. Amunicja również byłaby ograniczona, więc liczy się oszczędność. Kilka akcji typu John Rambo i zostajemy bezbronni wśród Obcych. Proceduralnie generowane poziomy zapewniają z kolei brak powtarzalności i rutyny.

Do tego nie zmuszę nikogo do powtarzania 158 razy całego etapu (jak ktoś tyle wytrzyma to otrzymałbym nagrodę-niespodziankę)! Poziom trudności dopasowywałby się do postępów gracza tak, aby miał on realną szansę na przejście zabawy. Karani śmiercią bylibyśmy za własne błędy, a nie, bo ”gra się uparła, abym nie przeszedł”. Jedynym wyjątkiem byłaby pierwsza próba, celowo trudniejsza, ale dająca największą satysfakcję – tak, jak to robi seria Dark Souls.

W sumie, nie mam pojęcia, czy moje powyższe brednie mają rację bytu. Na pewno moje ”Na skraju jutra” nie byłoby grą AAA, bowiem kto chciałby zapłacić za grę ponad 200 złotych, gdy można ją przejść w 3-4 godziny? Z drugiej strony konstrukcja rozgrywki pozwala na sporą powtarzalność. Najważniejsza jednak byłaby tutaj grafika, bo skoro mamy męczyć się i męczyć, to dobrze byłoby chociaż na coś ładnego popatrzeć, prawda?:) Stylizacją celowałbym w serię Crysis, ale postawiłbym na lepszą optymalizację.

I to tyle! Serdecznie zapraszam do przeczytania książki, pomarudzenia na film oraz sprawdzenia poprzedniego ”W to by się grało”, autorstwa Kamili! Pomysł Bartka znajdziecie w tym miejscu.

PS Wiem, że spodziewaliście się MMORPG-a :)

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze