Ubisoft zajmie miejsce EA?

Poważne błędy, niedopracowania i niedoróbki, śpieszenie się z premierą i wypuszczanie niedokończonego produktu - w taki sposób przez ostatnie lata kojarzyło się graczom Electronic Arts. Wiele wskazuje na to, że pierwsze miejsce w rankingu niezadowolenia może niedługo zająć Ubisoft. I nie mówię tu tylko i wyłącznie o problemach jakie zaliczył Assassin’s Creed: Unity (choć te też mają w tym niemały udział), bo nie jest to pierwszy raz kiedy firma nam naobiecywała, a potem wyszło co tego... no własnie co? Na sprawę zwrócił także uwagę prestiżowy amerykański magazyn Forbes, którego redaktorzy prześwietlili ostatnią działalność firmy mając do niej sporo zastrzeżeń. Jakie więc winy ma na swoim koncie Ubisoft? Firmie zarzuca się ''przekombinowanie'' trailerów i fragmentów gameplayów z Watch Dogs. Pamiętacie jak bardzo Ubi nakręcała nas na tą grę? Nawet jak na polskie warunki reklam było sporo, a ja sam nie mogłem się doczekać kiedy sprawdzę umiejętności Aidena. Ale kiedy porównałem to co kupiłem z tym co widziałem podczas E3 to pomyślałem sobie, że chyba wydałem pieniądze na nie tą grę jaką chciałem. Watch Dogs nijak graficznie nie dorównywał temu co widziałem w internecie, a sama gra była moim zdaniem co najmniej średnia. U nas nie odbiło się to tak wielkim echem, ale brak grywalnej żeńskiej postaci w Unity wywołał burzę za oceanem. Zwłaszcza kiedy pytani o to przedstawiciele Ubisoftu tłumaczyli nierozważnie, że to wymagałoby ''zbyt dużo pracy''. Jest też sprawa embargo na materiały o Unity. Część recenzentów dostała swoją kopię z zastrzeżeniem, że nie mogą publikować żadnych materiałów o grze przed upływem 12 godzin od premiery. Wielu graczy zaczęło zarzucać firmie, że chce wykorzystać ''szał pierwszego dnia'' i sprzedać jak najwięcej kopii zanim ludzie będą w stanie przeczytać o problemach. Autor artykuły zwraca również uwagę na pojawienie się w Unity mikrotransakcji, w których chętni mogą jednorazowo wydać nawet 100$. Dlaczego sztandarowy produkt firmy, za którego przecież trzeba wysupłać niemałą sumkę, zawiera jeszcze model mikropłatności? Jak nie wiadomo o co chodzi to... wiadomo, że chodzi o pieniądze - w tym wypadku niebagatelne pieniądze. Niepokojące informacje docierają do nas także w związku z Far Cry 4 bo fani boją się, że gra dołączyła do corocznego cyklu wydawniczego. Miłośnicy Far Cry wysuwają zarzuty, że ''czwórka'' wygląda jak DLC, a nie jak prawdziwa rewolucja serii. Z tym można by się spierać bo nikt z nas w Far Cry 4 jeszcze nie grał - wszyscy za to widzieliśmy trailery, a po przypadku Watch Dogs już wiemy, że Ubi lubi swoje materiały promocyjne nieco podrasować. Bo co trzeba osiągnąć, żeby fani nie czuli się oszukani i naciągani? Sprawa wydaje się nadzwyczaj prosta, wystarczy użyć zdrowego rozsądku. Po pierwsze chcemy dostawać takie gry jakie reklamowano. Oczywiście, że reklama jest zawsze bardziej kolorowa, ale w przypadku produktów Ubisoftu ostatnio rozczarowanie goni rozczarowanie. Nikt na pewno nie miałby firmie za złe gdyby w momencie premiery gra była na 100% skończona. Łatanie gry kiedy już trafiła do sklepów to tak jak wypijanie rozlanego już mleka - trochę za późno. Zwłaszcza kiedy mówimy i tak ważnej serii jaką jest Assassin’s Creed. Wreszcie dochodzimy do płatności. Kiedy z portfela wyciągamy sumę 140, a w przypadku konsol nawet trochę ponad 200 zł nie powinniśmy być atakowani kolejnymi płatnymi opcjami. Zawsze mi się wydawało, że za grę wystarczy zapłacić raz.  Czy spełnienie tych postulatów naprawdę jest takie trudne? Co się stanie z branżą gier komputerowych kiedy fani będą permanentnie wprowadzani w błąd? Dla wszystkich świadomych graczy jasne jest, że producent gier komputerowych to nie organizacja charytatywna i istnieje po to by zarabiać pieniądze. Tylko jeśli tak dalej pójdzie to Ubi może znaleźć się gdzie do niedawna znajdowało się Electronic Arts - na pierwszym miejscu najgorszych firm. A jeśli coś będzie nie tak z The Division to ich chyba zamorduję.