Taki obrazek w Bośni to codzienność
Świat oszalał na punkcie Pokemonów. Oprócz radosnego łapania stworków trenerzy padali już ofiarą bandytów, spadali z mostów czy odkrywali ciała przy rzekach. Teraz jeszcze muszą uważać na miny.
Dość nietypowy problem, przynajmniej w naszej polskiej rzeczywistości, mają trenerzy z bałkańskiej Bośni, która w latach '90 ubiegłego stulecia cierpiała z powodu wojny domowej. Pozostałością po niej, oprócz ogromnych zniszczeń i strat w ludności cywilnej, są niestety także miny lądowe.
Ponad 1000 kilometrów kwadratowych tego państwa pokrywają pola minowe, które często są słabo albo w ogóle nie oznaczone. Od 1995 roku w Bośni zginęło ponad 600 osób, które miały nieszczęście wejść na minę. Grupa
Posavina bez mina, która zajmuje się rozminowywaniem kraju, ocenia liczbę nieodkrytych do tej pory min na 120 tysięcy.
Mapa z 2008 roku pokazuje jak wielki jest obszar pól minowych
Wyjątkowo narażeni na wejście na minę stali się ostatnio trenerzy Pokemon Go, którzy zapuszczają się w najdziksze odstępy byleby tylko złapać swojego stworka. Okazuje się, że pierwsze ofiary wśród graczy już odnotowano.
''
Otrzymaliśmy informację, że niektórzy użytkownicy Pokemon Go w Bośni chodzą do miejsc, które mogą być zaminowane'' napisała organizacja na swoim Facebooku. ''
Obywatele są wezwani do zaprzestania takich praktyk, szanowania znaków rozgraniczających pola minowe i nie udawania się do nieznanych lokacji''.
Aktywiście założyli sobie za cel, że do 2019 roku uda im się zneutralizować wszystkie miny na terenie Bośni, ale żeby tego dokonać potrzebna będzie współpraca lokalnych władz i wsparcia przez międzynarodową społeczności.
Żeby jednak nie było, że Pokemony przyczyniają się tylko do nieszczęść to wspomnę, że przecież dzięki nim obecnie
wiele osób prowadzi nieco zdrowszy tryb życia. Również
producenci filmów pornograficznych narzekają na grę Nintendo.
Lepiej uważać gdzie się chodzi
[źródło:
guardian.com,
bhmac.org,
facebook.com]
Komentarze