Oby film nie był tak absurdalny, jak ta grafika
Marion Cotillard już niedługo zobaczymy na ekranach polskich kin w filmowej wersji Assassin's Creed. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że aktorka nie przepada za grami komputerowymi.
Film radzi sobie nieźle na innych częściach globu, jednak krytycy nie zostawili na produkcji suchej nitki. Dopóki sami nie zobaczymy filmu, a przypominam, że premiera w Polsce będzie miała miejsce 6 stycznia, to nie sugerujmy się zdaniem innych.
Naukowiec szukający leku na przemoc? Czy Cotillard zrozumiała kim są ludzie z Abstergo?
Bardziej od słów krytyki martwią mnie sytuacje takie jak ta, kiedy aktorka wciela się w postać kompletnie oderwaną od jej zakresu zainteresowań. Jak sama przyznała, nie ma żadnego związku z grami komputerowymi. Oczywiście, dobry aktor powinien poradzić sobie z każdą kreacją. Zobaczymy, czy francuska aktorka podoła trudnemu zadaniu.
Trochę bawi fakt, że doszukuje się w scenariuszu filmu inspirowanego grą większej głębi, niż po samej grze.
''Nie lubię gier gdzie zabija się ludzi! Bez obrazy dla wszystkich, którzy je kochają, ale to coś innego. Za tym scenariuszem stoi prawdziwa idea.''
Ale wygląda dobrze. Nie za słodka, nie za mrocza. Ot, zwykły naukowiec
Przyjaciółka Cotillard jest za to osobą grającą intensywnie i tylko jej możemy zawdzięczać to, że aktorka przygotowała się do roli i przeszukała sieć, by dowiedzieć się czegoś o templariuszach.
''Jedno z moich najlepszych przyjaciół jest wielkim fanem, ale takim największym. Ona gra we wszystko. To ona powiedziała mi o grze, i przez to zrobiłam mały research na temat Templariuszy''. Brawo tajemnicza przyjaciółko aktorki! Dzięki Tobie wiedziała kogo gra w filmie!
Czekacie na premierę?
Na koniec dodam tylko, że absolutnie nie krytykuje ani jej, ani tego jak zagrała w Assassin's Creed. Ktoś z redakcji na 100% podzieli się z Wami recenzją filmu zaraz po premierze. Warto jednak zwrócić uwagę na sposób dobierania obsady aktorskiej w takich produkcjach. Może gdyby zatrudniano pasjonatów, to i filmy byłyby lepsze? Dopóki branża filmowa nie zacznie współpracować ściśle z rynkiem gier będziemy mieli słabe lokalizacje w grach i kiepskie adaptacje filmowe. Ktoś mógłby pójść po rozum do głowy i zacząć z sukcesem łączyć te dwa światy, by uniknąć sytuacji podobnych do
Silent Hills i Konami, o których pisałam wczoraj.
[Źródło:
n4g.com,
business-standard.com]
Komentarze