Fuc*** Konami

Del Toro w swojej branży błyszczy, ale po rynku gier pozostał mu niesmak

Świąteczny czas to doskonała okazja by rozdrapać ledwo zasklepione rany. Guillermo del Toro o tym wie i krytykuje niedoszłego wydawcę. Cały problem rozbija się o nie wydane Sillent Hills, nad którym del Toro pracował wspólnie z Hideo Kojimą. Z takiego połączenia mogło wyjść tylko coś dobrego. Po ogłoszeniu informacji, że prace nad produkcją zostały wstrzymane pojawiły się w internecie petycje do obu panów z prośbą o kontynuowanie projektu. Zebrano prawie 200 tysięcy podpisów, a sam Guillermo przychylnie spojrzał na całą akcję. Niestety, gra dalej leży na dnie szuflady. Konami było nieugięte i zatrzymało całe przedsięwzięcie, mimo że wypuszczone 2 lata temu zwiastuny rozpaliły graczy do białości. Zapowiadał się horror pierwszej klasy, dostaliśmy walkę pierwszoklasistów. Wydawca usuwał swoje logo z materiałów reklamowych, usuwał znajomych z portalów społecznościowych, i chociaż oficjalny powód zaprzepaszczenia Silent Hills nie został podany, wszyscy zgodnie domyślili się jednego. Ktoś komuś nadepnął na odcisk i jesteśmy świadkami ogromnego focha w branży. Mówi się o różnicach nie do pogodzenia między Kojimą a Konami. Tylko czemu to dotyka fanów? Widocznie dotknęło nie tylko fanów, ale i samego del Toro, który staje w obronie swojego kolegi i obarcza winą wydawcę. Zapewne słusznie, ale nie nam to oceniać. Zaledwie wczoraj na swoim Tweeterze opublikował wielce sympatyczne, choć bardzo krótkie życzenia dla Konami.

"FUCK KONAMI"

Ewidentny żal pozostał nie tylko w sercach fanów ale i twórców, a czas nie zalepił tej rany. Pozostaje kibicować nowej produkcji del Toro. To serial animowany Troll Hunters dla Netflixa, którego pierwszy odcinek można obejrzeć od 23 grudnia. Nie ma horroru, mamy bajkę. [Źródła: change.org, gamespot.com, spidersweb.pl, geeksultd.com]