Recenzja Tomb Raider

  • Autor: Bartek Witoszka
  • Opublikowano: 07 Kwiecień 2018
  • Komentuj 10

 

Jadąc na film miałem czystą głową. Nie przeczytałem żadnej recenzji, nie oglądałem trailerów (tylko ten pierwszy) i generalnie starałem się unikać jakichkolwiek dodatkowych informacji. Opłaciło się? Nie specjalnie, bo film jest bardzo ''prosty'' pod względem opowiadania historii, jak i zakończenia, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Bawiłem się świetnie i tego się będę trzymał. Jednak nie mogłem mieć czystej głowy do końca, bo tramwaj którym jechałem zatrzymał się nagle, a resztę drogi do galerii handlowej (jakieś 3 kilometry) musiałem pokonać pieszo (#kochamWarszawę). Po co to napisałem? Żebyście wiedzieli, że po wejściu na salę kinową byłem już ''gotowy'', a myśli jakie siedziały mi w głowie, to ''jakim cudem ja zdążyłem?'' i ''Gdzie są kelnerzy (albo kelnerki) z wodą?''. Tyle dygresji.

Zacznę od tego, co pewnie sami zdążyliście już zaobserwować, o ile śledziliście zapowiedzi przed premierą - to nie jest ta sama Lara, jaką znamy z dwóch pierwszych filmów o przygodach pani archeolog, gdzie odtwórczynią głównej roli była Angelina Jolie. ''Nowa'' Lara, jest… nowa i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. To zaczęcie tej serii zupełnie od nowa. Powiecie: ''Tak samo jest przecież z nowymi grami z serii Tomb Raider!''. Macie rację, ale na razie chcę oddzielić grę od filmu, potem przejdziemy do tego, czy to dobra ekranizacja gry.

Co dokładnie odróżnia ''nową'' Larę od ''starej''? Przede wszystkim nasza pani archeolog nie jest żadną panią archeolog, a kurierką, która rozwozi jedzenie w jednym z Londyńskich barów. Ma długi, jej ojciec zaginął (zmarł, pogódź się z tym Laro!!!!), a do tego w wolnej chwili lubi dostać w twarz i jest zawodową złodziejką jabłek (ukradła konkretnie jedno jabłko). I wiecie co? Ja bardzo bym chciał żeby cały film był taki, bez walki, ''najeżdżania grobowców''i tego, że to będzie kolejny film o poszukiwaniu skarbów. Chciałbym poznać Larę od innej strony, tej ukrytej. I początek filmu dawał mi takie nadzieje, jednak potem było już z górki - walka o życie, tajemnica, ojciec, główny zły, który nie do końca jest zły i tego typu bzdety. I nie powiem, to były dobre bzdety. Inną rzeczą jest to, że 2001 roku dostaliśmy Larę, która była (tu przepraszam wszystkie panie) ostrą laską, świecącą cyckami i lejącą się po twarzach ze wszystkim. ''Nowa'' Lara nie zna się na zabijaniu, nie wie jak używać broni, nie nosi szortów, nie zna mandaryńskiego, nie ma długiego warkocza, którego w ostateczności można użyć jako bicza i generalnie jest raczej małą dziewczynką w wielkim, złym świecie. Co zatem łączy jedną i drugą Larę? To, że obie są zawzięte i nigdy się nie poddają. I widać to w każdej minucie nowego Tomb Raidera.

Rozpisałem się jak głupi o tym, co różni Larę z 2001 i tę z 2018 roku, a nie napisałem o czym jest ten film. A nie domyśliliście się już? Młoda Lara tonie w długach i potrzebuje pieniędzy. Nie chodzi o to, że ich nie ma, czeka na nią cała fortuna rodziny Croft, ale to oznaczałoby, że musiałaby podpisać testament ojca, a to z kolei oznacza, że oficjalnie uzna go za zmarłego. Lara, przy podpisywaniu testamentu, dostaje też urządzenie, które zna z dawnych lat, lat dzieciństwa, lat w których była z ojcem. Od tego tak naprawdę zaczyna się wątek archeologiczny, a jesteśmy już po 30. minutach seansu. I to też bardzo mi się podobało, to rozciągnięcie akcji. Mogliśmy choć trochę poznać myśli i uczucia naszej młodej Lary, czego zabrakło w filmach, kolejno z 2001 i 2003 roku.

Wspomniałem o ojcu głównej bohaterki. Jest dla niej bardzo ważny, a relacja ojca z córką jest wielokrotnie podkreślana przez retrospekcję z różnych okresów życia Lary. Wszyscy uznali go za zmarłego, ale ona dalej wierzy, że mimo 7. lat ojciec gdzieś tam jest. Zresztą nie tylko ona straciła ojca, bo w dalszej części przygody, ścieżka Lary skrzyżuje się ze ścieżką Lu Rena, ale o tym cicho sza, bo jeszcze jakiś spojler się wkradnie.

Przejdźmy do najważniejszego, czy to jest dobra ekranizacja gry? Tak, o ile samej gry nie traktujecie na poważnie i nie jesteście sceptykami filmów na podstawie gry. O co chodzi z traktowaniem gry na poważnie? Umówmy się, że fabuła w grach z serii Tomb Raider nie jest porywająca. Nie była w starych TR, jak i w tych nowych też nie jest to doświadczenie, które zmieni Wasze życie. Dlatego nie wymagajcie też tego od filmu, podejdźcie do niego jak do czegoś na odstresowanie i miłe spędzenie czasu. I to w zasadzie jedyny zarzut do filmu. A nie przepraszam, nie liczcie też na wątek archeologiczny, bo ten schodzi na dalszy plan. Inaczej. Jest i pcha to wszystko do przodu, ale mnie przestał interesować w połowie filmu. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, dla mnie to nie są wady, ale Wam pewnie takie rzeczy mogą przeszkadzać. Poza tym, coś musiałem skrytykować, bo napiszecie w komentarzach, że ktoś zapłacił za recenzję :D.

Jest też wiele odniesień do rebootów (Tomb Raider i Rise of the Tomb Raider). Głównym orężem Lary nie są dwa pistolety Heckler & Koch USP Match, a łuk i strzały. Również czekan został zaakcentowany, czyli swoista wizytówka rebootów. Dodatkowo Alicia Vikander, odtwórczyni Lary Croft, buduje obraz normalnej kobiety, a nie laski w kombinezonie idealnej pod każdym względem. Oczywiście Pani Vikander jest bardzo piękna, ale jest też przy tym naturalna, zdecydowanie zabrakło mi tego w dwóch poprzednich filmach. Mi się to podoba, możecie mówić, że feministki mnie przekupiły i kazały tak napisać, ale tak to wygląda z moje perspektyw.

Podobnie jak w grze z 2013 roku, tak i w filmie zostało zaakcentowane pierwsze zabójstwo Lary i cieszę się, że tak zostało to rozwiązane. Lara płakała, nie była twardą suką, która morduje najemników na prawo i lewo, a tak było przecież w poprzednich filmach.

Jaki moment z filmu najbardziej zapadł mi w pamięć? Ten najbardziej nie związany z Tomb Raiderem, czyli rowerowy wyścig przez ulice Londynu z puszką zielonej farby. Lara chcąc zarobić trochę pieniędzy zgodziła się wziąć udział w wyścigu jako ''lis'', czyli osobą którą gonią pozostali uczestnicy. Jeśli farba wycieknie z puszki, a nikt do tego czasu jej nie złapie, to ''lis'' jest bogatszy o 600 funtów. Świetnie nakręcony i dobrze poprowadzony wyścig zostanie w mojej głowie na dłużej. Chyba wyciągnę rower...  

Czy warto wydać 20 zł na bilet i zużyć dwie godziny z życia na obejrzenie Tomb Raidera? Pewnie, że tak. To świetny film, który każdy gracz powinien obejrzeć. Jeśli już byliście na filmie, to dajcie znać jak się Wam podobał.  

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze