Nether: The Untold Chapter - recenzja
- Autor: Bartek Witoszka
- Opublikowano: 30 Maj 2019
- Komentuj 0
Pamiętacie rok 2014? Kawałek czasu, prawda? Wtedy właśnie na kanale Izak LIVE ukazał się film pod tytułem: “Izak opowiada historię o dziku”.
Na pewno jednak nie pamiętacie, przy jakiej grze Izak opowiedział swoją historyjkę. Był to Nether, czyli jedna z wielu produkcji dostępnych we wczesnym dostępie, które w tamtym czasie próbowały się załapać na survivalowy trend zapoczątkowany przez WarZ (dziś Infestation: Survivor Stories). Lata lecą, Piotr Skowyrski został w międzyczasie esportowcem, tatą, gwiazdą PUBGa, Fortnite’a, Apexa czy, co tam teraz jest popularnego na Twitchu, a o Netherze jakby wszyscy zapomnieli. Nic bardziej mylnego, bowiem 15 maja swoją premierę miał Nether: The Untold Chapter, będący ostateczną wersją tej popularnej niegdyś produkcji. Jak tytuł ten broni się dziś i czy warto w ogóle zabierać się za “Niewypowiedziany Rozdział”?
Gry we wczesnym dostępie - czyli magia Early Access
Nie grałem w podstawową wersję gry, więc było to moje świeże otwarcie dla tego tytułu. Nie miałem też specjalnych oczekiwań, bo raz, że to survival ze Steama (tak, to taki specjalny podgatunek gier w przetrwanie), który dopiero opuścił wczesny dostęp, więc może się w nim dziać absolutnie wszystko. A poza tym, ostatnio coraz bardziej przekonuje się do gier z wczesnego dostępu i wśród tony niedziałających zlepków wszystkiego można znaleźć kilka fajny propozycji. The Warhorn, o którym Kamila i Michał pisali jakiś czas temu, Cryofall czy moje ostatnie znalezisko, Barotrauma - coś jest w tych grach, że nawet jeśli nie działają i nie wyglądają dobrze, to mają w sobie głębię. I nowe wcielenie Nethera również tę głębię posiada, choć sama gra nie jest zbyt bogata w zawartość.
Jak to w tego typu grach bywa, taki i w “The Untold Chapter” wcielamy się w człowieka z ulicy, który znalazł się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie, a jego nowym zadaniem stało się przetrwanie. Cel ten nie będzie łatwy do osiągnięcia, bowiem zniszczone miasto (ponoć stylizowanym na Chicago) wypełnione jest tytułowymi stworzeniami. Oprócz tego, ulice miasta przemierzają też inni gracze, którzy mogą nam pomóc, ale równie dobrze wpakować też kulkę, nóż, metalowy pręt czy co tam się akurat nawinie w ręce. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by grać samemu - w Netherze dostępna jest opcja samotnego przemierzania świata, w którym jedynymi przeciwnikami będą wszelkiej maści potworki.
Nether rozwija skrzydła właśnie podczas rozgrywek z innym graczami
Dość standardowo, prawda? I przez większość czasu niestety tak właśnie jest, co na dłuższą metę męczy, choć muszę przyznać, że w grze znajduje się masa potencjału. Rdzeniem Nethera są misje kurierskie polegające na przenoszeniu paczek pomiędzy bezpiecznymi strefami rozsianymi po całej mapie. Tam też uzupełniamy zapasy, wymieniamy zdobyte przedmioty na jedzenie czy amunicję i… tyle. Na całej mapie rozsiane są różne skrytki z zaopatrzeniem, częściami broni czy amunicją. Po co jednak mamy to wszystko zbierać? Oczywiście w “The Untold Chapter” zaimplementowano rozwój postaci (o czym później), ale czy opłaca się tracić czas na gierkę, w której wszystko sprowadza się do levelowania postaci? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami. W grze nie ma niestety żadnej historii, ukrytych notatek, które pozwolą Wam poznać losy mieszkańców miasta albo zrozumieć skąd w ogóle wzięły się Nethery. Brak jakiejkolwiek narracji sprawia, że tak naprawdę robimy wszystkie te czynności tylko dla samego faktu robienia - przynajmniej jeśli chodzi o granie w pojedynkę. W najbliższym czasie nic się jednak w tej kwestii nie zmieni, bowiem serwery gry świecą pustkami. A szkoda, bo Nether rozwija skrzydła właśnie podczas rozgrywek z innym graczami - gdy udało mi się wejść na serwer, gdzie było dwóch innych graczy, to rozgrywka wyglądała zupełnie inaczej. Wydawanie sobie komend na czacie tekstowym, dzielenie się znalezionym sprzętem, opracowywanie taktyki walki (jeden z nas miał pistolet, a dwóch pozostałych wywabiało z większej grupy potworów pojedyncze osobniki) - wszystko to sprawia frajdę, ale taką sytuację miałem może raz, gdy udało mi się znaleźć niepusty serwer.
Jak dzisiaj wygląda gra, która dawno temu zagościła na Twitchu Izaka?
Potencjał do opowiadania historii jak najbardziej jest, bowiem w bezpiecznych strefach znajduje się punkt rekrutacyjny, w którym możemy dołączyć do jednej z frakcji. Jakieś konflikty pomiędzy nimi o przejęcie władzy nad miastem, wprowadzenie zalążka postaci niezależnych, z którymi dałoby się porozmawiać - niestety brak tego wszystkiego skutecznie zniechęca do ponownego uruchomienia gry. Niemniej warto jednak dołączyć do którejś z frakcji, bo część terenów da się przejąć, za co będziemy nagradzani bonusami w postaci lepszego ekwipunku jaki możemy na danym obszarze znaleźć. Ten system miałby więcej sensu, gdyby serwery był pełne ludzi, którzy są członkami różnych frakcji - konflikt o lepsze terytoria dodałby grze na pewno więcej smaczku.
Wspomniany już system rozwoju postaci to standardowe drzewko umiejętności, dzięki któremu zwiększymy naszą sprawność w posługiwaniu się bronią - palną i białą - ulepszymy skradanie się czy podniesiemy wskaźnik naszej wytrzymałość. Ta druga zdolność nie działa zbyt dobrze i jeśli mam być szczery, to przez cały czas towarzyszyło mi wrażenie, że Nethery posiadają oczy z tyłu głowy, bo potrafiły mnie wypatrzeć nawet z bardzo dużej odległości. No ale nie ma, co kopać leżącego, bo gra ciągle jest łatana i z każdym następnym uruchomieniem było jakby mniej zawieszeń, tekstury wczytywały się szybciej, a moja postać nie zawieszała się i nie zaczepiała o każdą przeszkodę. Wracając jednak do systemu progresji, doświadczenie zdobywa nie tylko ta konkretna postać, ale całe nasze konto - z każdym następnym “dużym” awansem dostaje się bonusy do zdrowia, udźwigu ekwipunku i innych tego typu rzeczy. Dodatki te nie są jednak duże i ja nie czułem się przez nie zachęcony do dalszego grania.
Konstrukcja samego miasta bardzo skojarzyła mi się z Harranem znanym z Dying Light, gdzie bardzo ważne było przemieszczanie się po podwyższeniach. Tu również dużą rolę odgrywają dachy - część z nich jest połączona, co pozwala na bezpieczne pokonanie sporego odcinka terenu, a oprócz tego można na nich znaleźć całkiem dobry sprzęt.
Coś, czego się nie spodziewałem, a miło mnie zaskoczyło, to losowe wydarzenia w postaci ataków Netherów na bezpieczne strefy czy misji eskortowych. W przypadku tych pierwszych chodzi o pozbycie się z obszaru wszystkich stworzeń - walka z nimi nie ma wtedy sensu, ale można uruchomić specjalne urządzenia generujące jakiś rodzaj sygnału, który je odstrasza. Z kolei drugie to po prostu misje eskortowe, tak samo upierdliwe jak zawsze.
Czy jestem w stanie polecić Wam Nether: The Untold Chapter?
Nie wiem czy jestem w stanie polecić Wam Nether: The Untold Chapter. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie jest to dobra gra. Ma potencjał, który twórcy przy dobrych wiatrach w jakiś sposób kiedyś wykorzystają, ale na razie mamy do czynienia z bardzo podstawowym survivalem w stylu WarZ. Produkcja studia Fredaikis zdaje się być spóźniona o kilkanaście lat - nikt na nią dziś nie czeka, nikt jej dziś nie potrzebuje, ale jest. Jeśli uda się Wam kogoś namówić na wspólną grę, lubicie survivale i nie odstrasza Was ich toporność czy, tak jak w tym przypadku, wygląd, to te 54 złote na Steamie mogą nie okazać się pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!
Komentarze