Na ratunek MMO: Saga of Lucimia

  • Autor: Patryk "PefriX" Manelski
  • Opublikowano: 18 Maj 2018
  • Komentuj 2

Seria „Na ratunek MMO” powoli zbliża się ku końcowi. Nie będę zapowiadał ile Was jeszcze pomęczę swoim truciem, ale linię mety już widać. Dzisiaj na warsztat weźmiemy Saga of Lucimia, która oferuje sporo ciekawych rozwiązań. Warto tutaj podkreślić jednak, że słowo „ciekawych”, niekoniecznie oznacza „dobrych”. Zobaczcie sami.

Czy wśród czytelników Ja, Rocka znajdą się osoby, które brały, bądź biorą udział w sesjach RPG? Jeśli tak, to Saga of Lucimia może trafić w Wasze gusta. Deweloperzy postanowili przenieść uroki takiej sesji do cyfrowego świata. Pomysł na papierze brzmi dobrze, ale kilka rzeczy napawa niepokojem.

Na starcie musicie wiedzieć, że Saga of Lucimia tworzona jest od 2014 roku. Premierę z kolei zaplanowano na rok 2019, ale i to może ulec zmianie. Twórcy nie udostępnią gry w otwartej becie. Jeśli ktoś będzie zainteresowany tytułem, to może wesprzeć ich paczką fundatorską lub nabyciem Early Accessu.

Ewentualnie pozostaje czekać do premiery. Wtedy uruchomiona zostanie 30-dniowa wersja próbna, dla wszystkich graczy łaknących przygód. Problem tylko w tym, że po miesiącu zabawy, Saga of Lucimia zażyczy sobie od nas opłacenia abonamentu. Tak, deweloperzy potwierdzili model biznesowy oparty na pay-to-play.

Dlaczego płacić za ten tytuł, a nie World of Warcraft? Przede wszystkim z tego powodu, że Saga of Lucimia będzie grą wymagającą. Nie uświadczymy tutaj zawartości dla pojedynczego gracza. Twórcy na każdym kroku podkreślają, że ich projekt to MMORPG, a w tym gatunku nie chodzi o bycie samotnym wilkiem. Wszystkie zadania w świecie gry będą dedykowane drużynom.

Te składać się mają z przynajmniej czterech osób, przy czym najbardziej optymalny zespół posiadać ma ośmiu członków. Ewentualne rajdy będą skierowane dla maksymalnie trzydziestu dwóch graczy. Czy samotnicy naprawdę nie mają w Saga of Lucimia czego szukać? Nie do końca, ale muszą liczyć się z tym, że będą mieli pod górkę.

Dla mnie brzmi to dobrze, bowiem zawsze stawiam na drużynowość, a jeśli najdzie mnie ochota na zabawę solo, to lubię liczyć się z ewentualnym niebezpieczeństwem. Nie jestem jednak przekonany, czy nowe pokolenie graczy doceni taki zabieg. Co jeszcze zaoferuje nam omawiany projekt? Sandboksowy charakter rozgrywki. Nie będziemy prowadzeni za rączkę i sami zdecydujemy o własnym losie.

Zamiast wybierania konkretnej klasy postaci, decydujemy się na kilka mistrzostw. W ten sposób niejako sami kreujemy własną rolę oraz funkcję w drużynie. Wybór będzie ograniczony, bowiem w Saga of Lucimia większość ciekawych umiejętności znajdziemy w świecie gry. Mroczny mistrz na odległym krańcu świata nauczy nas arkanów swojej sztuki. Tajemniczy zwój otrzymany od bezdomnego, któremu udzieliliśmy pomocy, obdaruje nas swoją mocą. Wielki potwór z podziemi chronić będzie skarbu z potężnym zaklęciem. A to podobno wierzchołek góry lodowej!

Nikt jednak nie każe nam walczyć, zawsze możemy zająć się handlem i rozwijać umiejętności nie związane z tym aspektem zabawy. Zwłaszcza, że w tym tytule nie będzie żadnego PvP. Saga of Lucimia to produkcja koncentrująca się tylko i wyłącznie na PvE. Mnie to zdecydowanie przeszkadza, ale jakoś to przełknę.

Co ciekawe, zadania nie będą dawały punktów doświadczenia. Nasza postać nie ma bowiem poziomu, określającego jej moc. Misje wykonujemy dla nagród, przedmiotów, reputacji oraz złota. Specjalne kampanie fabularne odblokują nam dostęp do nowych stref, czy pozwolą nauczyć się dodatkowych języków. Twórcy chcą, by gracz nie miał być motywowany górą expa, a prawdziwymi nagrodami za włożony trud.

Do tego  produkcja ma odznaczać się wartą uwagi fabułą. Historia gry bazować ma na czterech książkach napisanych przez T.W. Andersona w 2008 roku i ma być motywacją samą w sobie. Brzmi dobrze, akurat w MMORPG-ach zawsze brakowało mi opowieści, które byłyby powodem do grania dla całej grupy. Nie lubię, gdy deweloperzy tworzą „lore” oparte na zasadzie, że każdy graczy jest Wybrańcem Światła. Jeśli fabuła będzie dotyczyła grupy śmiałków, to rzeczywiście może zdać egzamin.

Do tego wszystkiego dochodzi utrata ekwipunku po śmierci. Jeśli zdarzy się, że coś nas zabije, upuścimy wszystko, co przy sobie mamy. Co dalej? No, to zależy od sytuacji. Gdy biegamy z drużyną, tak jak zakłada gra, to sojusznicy będą mogli nas wskrzesić i problem rozwiąże się sam. Zakładając oczywiście, że nas nie okradną.

Jednak, w sytuacji, w której zdecydujemy się na rolę samotnego wilka, to cóż – będzie problematycznie. Nasze ciało oraz przedmioty będą miały określoną żywotność. Gdy nie znajdziemy swoich zwłok na czas, te zwyczajnie zgniją i utracimy cały dobytek. Ewentualnie w międzyczasie ktoś nam coś zabierze.

Całość urozmaica fakt, że  w grze nie ma żadnych mini-map. Będziemy musieli po prostu pamiętać drogę! Dotyczy to każdego, nie tylko ducha, szukającego ciała. Podróżować będziemy na ślepo i korzystać z dobrodziejstw map. Te będą zawierały opisy danego regionu, a nie całego świata. Sami będziemy musieli zdobyć odpowiednie atlasy, czy plany lokacji.

Na koniec pozostawiam największą ciekawostkę Saga of Lucimia. W standardowych grach, gdy deweloper wprowadza aktualizację, to na swoim forum lub stronie publikuje „patch notes”, czyli spis/opis wprowadzonych nowości. W przypadku omawianego projektu będzie zupełnie odwrotnie. Nie znajdziemy żadnych informacji o zaimplementowanych rzeczach. Gracze sami będą musieli odkryć dodane nowości! Jedyne, co powiedzą nam deweloperzy  to fakt, że jakiś update pojawił się na serwerze.

Czy Saga of Lucimia zbawi gatunek? Raczej nie, bo wydaje się zbyt hardcorowa. Z drugiej strony tytuł może odnieść sukces. Problem tylko w tym, że aby opisane powyżej elementy działały, potrzebna jest duża społeczność. Nie ma sensu ukrywać przed skromną garstką graczy wprowadzonych nowości. Jeśli ktoś ma docenić ten element to jedynie ogromna grupa ludzi, której będzie chciało się odkrywać, co deweloperzy dodali. To samo dotyczy pozostałych mechanizmów, a zwłaszcza nacisku na grę zespołową.

Obawiam się tylko, że projekt zabije model biznesowy, który zdecydowanie nie wspiera ogromnych społeczności w niszowych grach. Takie kolosy jak EVE Online, WoW, czy Final Fantasy XIV mogą sobie pozwolić na abonament, ale indycze MMORPG? Niemniej życzę powodzenia, bowiem Saga of Lucimia to zdecydowanie powiew świeżości w gatunku!

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze