
Przepraszam, czy my się znamy?
One Night Stand to wyjątkowy pomysł na grę. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Budzicie się w domu nieznajomej osoby, z którą spędziliście noc. Co się działo? Nie wiadomo. Gdzie jesteśmy? Też nic. No po prostu wstyd tysiąclecia. Jak wybrnąć z takiego impasu?
No okazuje się, że sposobów jest wiele. Według twórcy gry jest aż 12 różnych możliwych wersji wydarzeń. Możemy ustalić ambitny plan ucieczki, zabawić się w detektywa i przeszukać szuflady w celu ustalenia tożsamości współwinnego całej sytuacji. Zawsze można też zwyczajnie pogadać, a może coś z tego będzie?

Przeprowadź śledztwo w sypialni podejrzanego
I chociaż wydaje się to tak bzdurny temat, to muszę przyznać, że wyjątkowo pachnie mi tu Life is Strange. To spokojne brzdękanie gitary w tle, piękna rysunkowa grafika w ciepłych, pastelowych barwach. Coś przyciąga w tej grze, i chyba jest to właśnie to co przyspawało mnie do LiS. Ta chęć przeżycia czegoś emocjonalnego, nie tylko pełnego akcji naparzania. Świadomość konsekwencji działań dodatkowo zachęca do odkrywania siebie. W końcu nasze wybory to nasza potencjalna reakcja w takiej sytuacji. :)

Gdyby ktoś chciał rzucić okiem na tego wyjątkowego indyka, to od 7 listopada jest do kupienia na Steam za jedyne trzy euro. Niestety, nie ma polskiego tłumaczenia, ale nawet średnio zaawansowani powinni sobie poradzić z tak prostymi dialogami.
[Źródła:
kotaku.com,
steampowered.com]
Komentarze