Dwa zdania o... becie Battlefronta II

  • Autor: Adam Berdzik
  • Opublikowano: 11 Październik 2017
  • Komentuj 4

Otwarta beta Star Wars Battlefront II jeszcze tylko do dziś. Razem z Mateuszem Łysoniem mieliśmy okazję spędzić w niej trochę czasu. Czy druga część DICE'owego Battlefronta spełni oczekiwania graczy? Zobaczcie, co napisaliśmy o naszych wrażeniach!

Nowa Nadzieja - Battlefront 2 to będzie gra na lata?

Większość graczy wie, co się działo przy okazji pierwszego Battlefronta od DICE - gra wyglądała po prostu ślicznie. Efekty graficzne i dźwiękowe zwalały z nóg, ale gra bardzo szybko zaczynała się nudzić. Gracze zarzucali twórcom, że ich produkcja jest bardzo płytka i nie ma w niej zbyt wiele rzeczy do odblokowania. Battlefront II miał odpowiedzieć na te wszystkie zarzuty, jak im się udało?

Mateusz: Zacznę może od tego, że seria Star Wars jest dla mnie zupełnie obca, dlatego latanie X-Wingami, czy sterowanie Darthem Maulem nie było dla mnie niczym specjalnym. Wprawdzie nie wiedziałem o co i z kim walczę, ale nie przeszkadzało mi to w strzelaniu do pomarańczowych patyczaków i żołnierzy wyposażonych w białe pancerze (okazało się, że to Droidy i Klony!). Znajomość podstaw uniwersum z pewnością uatrakcyjniłaby mi zabawę w Battlefroncie 2, ale nawet przy znikomej wiedzy na temat otaczającego mnie świata bawiłem się nadzwyczaj dobrze… do czasu, bo po kilku godzinach gra stawała się coraz bardziej nużąca.

Ja do momentu znużenia - na szczęście dla Battlefronta - nie dotrwałem, może dlatego, że ciut lepiej niż Mateusz znam uniwersum, choć wielkim fanem na pewno bym się nie nazwał. Pierwsze momenty gry są, zresztą tak samo jak w pierwszej części, oczarowujące. Grafika i dźwięk stoją na najwyższym poziomie, gameplay jest naprawdę dynamiczny, choć strasznie brakuje mi tego pierwiastka drużynowości - mimo, że grałem po sieci ze znajomymi, to ich wpływ na moją grę był zerowy. Właściwie bez nich grałbym tak samo jak z nimi - szkoda, bo liczyłem tutaj na większą współpracę wewnątrz drużyn.

Mateusz: Zawsze uważałem, że rozwój postaci w grach tego typu nie jest czymś dobrym. Podczas walki z przeciwnikiem chce mieć pewność, że obaj mamy równe szanse, a zaimplementowany w Battlefroncie system zniszczył ten balans. Podział na klasy i możliwość zmiany broni mieści się w granicach rozsądku, ale wzmacnianie kontrolowanych przez nas jednostek i statków za pomocą kart zdobywanych podczas otwierania skrzynek nie jest czymś, co w grze nastawionej na nasze umiejętności powinno się znaleźć. Do tego dochodzą opcjonalne mikropłatności, dzięki którym możemy przyspieszyć zdobywanie i ulepszanie kolejnych kartoników. Takie rozwiązanie sprawia, że początkujący mają nikłe szanse na pokonanie wzmocnionego wroga, a zaawansowani gracze i tak będą grać z najlepszym możliwym zestawem kart.

Nie ma co narzekać na zawartość, bo tej jest naprawdę bardzo dużo. Ale trzeba poczynić pewien zarzut: jedynym sposobem na odblokowanie nowych broni jest znalezienie części do craftowania w skrzynkach, jakie dostajemy za uczestnictwo w grze. Nie był by to może jakiś wielki problem, gdyby nie to, że owe części pojawiają się w skrzynkach dość rzadko, a dwa, że jest ich bardzo mało. Koszt odblokowania drugiej broni dla szturmowca sięga aż 600 części! A dodam, że jeśli później macie jeszcze ochotę nieco broń ulepszyć, to każdy z trzech dostępnych bajerów (np. zmniejszenie odrzutu) to kolejne 100 częsci do craftowania...

Z tymi częsciami do craftowania to chyba lekkie przegięcie...

Tutaj do akcji wkraczają niesławne mikrotransakcje - za pieniążki możecie kupić sobie skrzynie i dzięki temu znacznie szybciej zdobędziecie nowe uzbrojenie i gadżety. Pachnie to nieco ''pay to win''? Jak dla mnie aż za bardzo. Tak, da się odblokować wszystkie bronie po prostu grając, ale trzeba na to poświęcić naprawdę bardzo dużo czasu i normalnemu, casualowemu, graczowi może zwyczajnie nie wystarczyć na to życia.

Mateusz: Spośród trzech dostępnych trybów najwięcej czasu spędziłem na walkach kosmicznych, ponieważ te wydały mi się najciekawsze. Pomimo tego, że walka na planecie Naboo była znacznie bardziej rozbudowana, a sama lokacja ukazywała prawdziwe możliwości silnika graficznego, to wymóg współpracy pomiędzy dwudziestoma graczami nie przypadł mi do gustu. Siadając za sterami statku kosmicznego, mogłem w każdej chwili oddzielić się od grupy i zaskoczyć przeciwników w najmniej odpowiednim dla nich momencie, co kupowało mojej drużynie kilka cennych sekund na zniszczenie wskazanego obiektu. Ten przykład pokazuje, że w Battlefroncie 2 każdy znajdzie coś dla siebie, ale nie będzie to najlepszy tytuł do zabawy ze znajomymi, ponieważ obecne tryby są zbyt dynamiczne i chaotyczne, przez co utrudniają ścisłą kooperację w drużynie.

O tak, jeśli idzie o bitwy powietrzne, to jest znacznie ciekawiej niż w przypadku poprzednika. Nie do końca zgadzam się z Mateuszem jeśli idzie o ów wymóg współpracy. Fakt, współpraca znacznie pomaga w wygraniu pojedynku, ale jeśli ktoś po prostu lubi sobie polatać w kosmosie, to równie dobrze może zająć się ściganiem myśliwców wroga. Tutaj ważna rzecz: do wyboru mamy trzy klasy jednostek: klasyczny myśliwiec, myśliwiec przechwytujący i bombowiec. Każdy oczywiście najlepiej spełnia się w innej roli, choć moim zdaniem najbardziej śmiercionośną maszyną był... bombowiec. Nie tylko można nim niszczyć wrogie systemy obronne, ale także najlepiej sprawdzał mi się w przypadku klasycznych walk powietrznych.

Walki w kosmosie to mocna strona gry

Jeśli idzie o przygotowaną przez DICE mapę to ta trzyma wysoki poziom. Nie ma problemu, żeby manewrować w otwartych przestrzeniach kosmosu, ale przeciwnika można próbować zgubić choćby wlatując do środka przepastnego statku, we wnętrzu którego jest bardzo mało miejsca na jakiekolwiek uniki. Dla mnie bomba.

Mateusz: Wprawdzie Battlefront 2 nie wymaga sprzętu najnowszej generacji, ale oprawa wizualna stoi na naprawdę wysokim poziomie. Tak szczegółowych detali, dopracowanych modeli i efektów cząsteczkowych nie spodziewałem się po tytule z tak niskimi wymaganiami. Co tu dużo mówić, gra na najwyższych ustawieniach prezentuje się świetnie, a sama optymalizacja nie sprawia żadnych problemów. Podczas kilkugodzinnego strzelania nie uświadczyłem żadnych spadków FPSów, czy nagle renderujących się tekstur, co jak na fazę zamkniętej bety jest wręcz zadziwiające.

Do tego akurat DICE już graczy zdążył przyzwyczaić, wygląd ich gier zawsze jest ostatnią rzeczą do jakiej można się przyczepić i niczego innego niż najwyższej jakości pod tym względem się po becie się nie spodziewałem. Sprzęt mam dość mocny, więc grałem na najwyższych możliwych ustawieniach i gra ani razu mi nie zwolniła. 

Krótkie podsumowanie - gra się bardzo przyjemnie, Battlefront II, to prawdziwa uczta dla oczu i uszu. Można mieć kilka zastrzeżeń do samego gameplaya, jak wspomniałem strasznie dokucza mi to poczucie osamotnienia na polu bitwy. Samo strzelanie przynosi sporo radochy, gracz może wybrać czy woli oglądać rozgrywkę z widoku z perspektywy trzeciej czy pierwszej osoby, a spotkanie na swojej drodze któregoś z bohaterów (Ray lub Darth Maul) oznacza dla zwykłego żołdaka szybką śmierć. Czyli wszystko tak jak być powinno. 

Bohaterowie zrobią z Was sieczkę!

Nie można jednak nie zaadresować znajdującego się w pokoju słonia - mikrotransakcje. Gracze, którzy zdecydują się na wydanie dodatkowych pieniędzy bardzo szybko i bardzo łatwo uzyskają przewagę nad tymi, którzy ''tylko'' kupili wcale nie taką tanią grę. Spodziewam się sporego larum związanego z tą sprawą, ale może EA (bo jestem pewien, że z takim rozwiązaniem wyskoczyli właśnie Elektronicy) się zreflektuje i coś w tym układzie zmieni. Szanse są marne, ale trzeba wierzyć, że EA wróci na jasną stronę Mocy. Premiera Battlefronta II już 17 listopada.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze