Dwa zdania o… Assassin’s Creed: Odyssey

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 17 Październik 2018
  • Komentuj 4

Nasza wielka, grecka przygoda, nie bez powodu zajawka brzmi właśnie tak. Oboje z Adamem bawimy się świetnie, a końca tej gry nie widać. Jest ogromna, ale nie w przytłaczający sposób. Po prostu świat jest tak wielki, że na każdym kroku znajdujemy coś, co przedłuża historię naszych bohaterów o kolejne godziny. I tak sobie leci i leci ten czas i żal, że wakacje już się skończyły, bo pośród oliwnych gajów i śródziemnomorskiego klimatu człowiek wypoczywa jak nigdy.

Jeżeli chodzi o samą serię, to oboje z Adamem odpadliśmy od tematu po kilku częściach. Od dawna asasyńskie historie nie wciągały aż tak, a Origins niestety leży odłogiem i czeka na lepsze czasy, aż może kiedyś zachce mi się odwiedzić Egipt. Póki co nie zachciało, ale Odyseję odpaliłam z miłością i wielką nadzieją, bo w Grecji jestem zakochana po same uszy.

Adam: Strasznie dużo miałem problemów z nowymi asasynami. Zresztą od dłuższego czasu seria nieco zniknęła z mojego radaru. W Origins chwilę pograłem, ale ostatecznie jakoś do mnie nie przemówił. Nie potrafię wskazać na coś konkretnego - zwyczajnie nie poczułem klimatu i chyba tyle. Miałem też spory problem z przyzwyczajeniem się do nowego systemu walki. Ogólnie poprzedni Asasyn nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak na innych graczach i bardzo szybko skończyłem swoją egipską przygodę.

Dlatego w ogóle nie ruszała mnie tegoroczna Odyseja. Ot następny asasyn z serii, która już od czasów ACIII przy każdej kolejnej odsłonie interesuje mnie mniej i mniej. Tak się jednak złożyło, że gra trafiła na nasze wspólne JaRockowe konto, a ja akurat skończyłem genialnego moim zdaniem Spider Mana, więc myślę ‘’a co mi tam, spróbuję’’. Spróbowałem. I zostałem z grą na dłużej.

Podobnie jak Adam miałam duże problemy z odnalezieniem się w egipskiej wersji asasyna. Kompletna zmiana mechaniki plus straszny chaos na początku gry skutecznie odgoniły mnie od komputera. Szczerze mówiąc, moją największa obawą było to, że Odyseja powtórzy los Originsa. Bałam się, że po 5 minutach na ogromnej mapie polegnę i mój kobiecy brak orientacji mnie pokona. Na szczęście mimo rozmiarów gry wszystko jest rozsądnie dawkowane.

To jest chyba najważniejsza sprawa. Odyseja to już nie skradanka dla fanów asasyńskiego ostrza wbitego w gardło z wyskoku. Nie ma pogoni za Abstergo, a przynajmniej nie w takim stopniu. Grecka wersja tej gry to nic innego, jak pełnowymiarowy RPG, i to taki z najwyższej półki. I Adam też wydaje się wiedzieć dlaczego tak dobrze nam się grało.

Adam: Dlaczego? Bo Wiedźmin. Skąd Wiedźmin w Odysei? Widać, że Ubisoft nieco się grą Redów inspirował, zwłaszcza jeśli chodzi o sposób rozwiązywania questów. I to jest jak najbardziej na plus. Podobnie jest z zadaniami pobocznymi - owszem zdarzają się zadania w stylu ‘’pójdź tam, odbierz coś i przynieś mi’’, ale zdecydowana większość poboczniaków posiada swoją własną mini fabułę i nie ma się poczucia, że robimy tutaj coś na siłę.  Wręcz przeciwnie, dzięki zadaniom pobocznym dostajemy doskonałą okazję do zwiedzania ogromnego świata Odysei. Serio, ilość aktywności jakie są dostępne w grze powinny spełnić oczekiwania nawet najbardziej wymagających z Was.

Mocno rozwarstwiona fabuła. Ciekawe zwroty akcji i fajne questy poboczne, chociaż wiadomo, czasem się powtarzają. Nie ma jednak gry, również Wiedźmin nią nie był, która każdy quest miałaby inny i wyjątkowy. Śledzenie, mordowanie, elementy wspólne znajdą się zawsze. Najważniejsze jednak udało się Ubisoftowi zapewnić. Motywację do ich wykonywania. Każdy quest miał swoją wagę, a każdy wybór niósł konsekwencję. Jednym z pierwszych trudnych wyborów jest ocalenie lub zgładzenie ocalałych z zarazy. Bliskich osób naszej małej przyjaciółki Febe. Którąkolwiek opcje wybierzemy, liczyć się trzeba z różnymi efektami i moralnymi rozterkami.

Historia jest bardzo ciekawa. Nie jest to Wiesiek, ale jest to kawał historii, podpartej znanymi nazwami z mitologii i Odysei Homera. Kasandra (akurat nią grałam, ale linie dialogowe są podobno identyczne dla obu postaci) jest twardą bohaterką. Najemniczką, która nie ma zamiaru zbawiać świata, ale też nie jest całkowicie zaślepiona Drachmami (waluta Grecji do 2002 roku). Mocny rys charakterologiczny i świetne animacje, i aż chce się przechodzić każdą kolejną przygodę.

Jak w każdym prawdziwym RPG mamy do wyboru przemyślane drogi w drzewkach rozwoju. Mnie najbardziej zafascynowała ścieżka łowcy, bo tak przyjemnego strzelania z łuku i tak niesamowitej precyzji nie doświadczyłam jeszcze w żadnej grze. Później pojawiały się opcje mieszania tej ścieżki ze ścieżką skrytobójcy, a nawet możliwość oswajania wilków, których w greckich lasach pełno. Doskonała dynamiczna mechanika walki. Przyczajka na wysokim punkcie, ostrzał z łuku, doskok, cięcie, odskok, szybki strzał z bliska, unik, cięcie. COŚ PIĘKNEGO! Dawno nie czułam się tak przyjemnie oczarowana żadną walką w grze. Chociaż gram na poziomie normalnym, to czasem gra stanowi wyzwanie, zwłaszcza przy dużej liczbie przeciwników (np. w trybie podbijania regionu). Pojedynczy wróg nie powinien Was spowolnić, chociaż wiem, że Adam miał problem z pokonaniem pierwszego wysłanego za nim najemnika. ;)

Adam: Sama walka, kiedy już ją opanujecie, jest strasznie efektowna. Kombinacji ciosów może nie ma zbyt wiele, ale połączenie ‘’magicznych’’ zdolności bohatera i odpowiedniego timing przy stosowaniu bloków sprawiają, że będziecie nie do zatrzymania. Przy tym wszystkim nie jest też zbyt łatwo.O ile przeciwników na wyraźnie niższym poziomie możemy zaszlachtować niemal z marszu, to tych z takim samym poziomem jak Wy trzeba już podejść sposobem. A sposobów jest kilka i to całkiem widowiskowych. Można oczywiście iść w zwarcie, ale warto pokombinować z możliwościami Waszego łuku (kierowanie lotem strzały) czy wykorzystanie włóczni Leonidasa, która pozwoli Wam wykonywać efektowne zabójstwa z dystansu.

Kocham prostotę w grach. Dlatego bardzo doceniam intuicyjne menu i ekran postaci. Craftowanie przedmiotów, rozkładanie ich na części, wybór odpowiedniego elementu, to wszystko jest banalnie intuicyjne i dzięki temu człowiek natychmiast jest spójny z postacią, wie doskonale jakie są jej możliwości i Kasandra osiąga maksimum swoich zdolności dając nam od samego początku poczuć swoją moc.

Adam: Na pewno nie będziecie narzekać na liczbę dostępnych mieczy, zbroi, łuków, sztyletów, hełmów i innego oporządzenia. Co rusz znajdziecie jakiś element uzbrojenia, który poprawi Wasze statystyki w walce. Niestety dopiero po pewnym czasie odkryłem, że uzbrojenie można doprowadzać do tego samego poziomu jak nasz bohater/ka. Więc jeśli na początku gry znajdziecie legendarny miecz, to nie musicie się martwić, że szybko stanie zwyczajnie zbyt słaba - wystarczy, że pójdziecie do miejscowego kowala, zapłacicie odpowiednią kasę i już Wasz miecz poziomu 9 staje się mieczem poziomu 18. Super sprawa.

Jest cała masa przyjemnych rzeczy, które spotkacie w Odyssey. Wiem, że Black Flag miało rewelacyjny system statków, ale tutaj również dużo czasu spędzamy na morzu. Pierwsze co warto powiedzieć to to, że woda wygląda absolutnie zjawiskowo. Płynąc statkiem nasza załoga śpiewa i ma to tak niesamowity urok, że czuć klimat morskich opowieści. Ja niestety na statkach się nie znam, ciężko mi się nimi pływa, ale jednak daję radę pokonać pirackie czy wrogie okręty. Niszczyć je można na dwa sposoby, albo po zjechaniu ich wytrzymałości wykonać kończący atak z daleka, albo poprowadzić abordaż. Ta pierwsza opcja da nam drewno i drachmy, ta druga szansę na fajne przedmioty. Jest to co prawda uproszczony system, ale dla laika morskiego w zupełności satysfakcjonujący. Wraz z Black Flag obie gry dają ładną próbkę możliwości Ubi, które tworzy Skull&Bones. Może być bardzo ciekawie. Dla Adama było to za mało, ale biorąc pod uwagę, że zaraz ogłoszą premierę gry o statkach, ja cieszę się, że to tylko jeden z elementów przygody.

Adam: Co raczej nie spełni Waszych wymagań, to walki na morzu. Pamiętacie te z Black Flag? To było coś! Tutaj? Nie za bardzo. Walka na morzu jest bardzo podstawowa i niezbyt wciągająca. Samą zasadę walki na pewno kojarzycie - trzeba uszkodzić statek przeciwnika na tyle, żebyśmy mogli dokonać abordażu i wyciąć wrogą załogę w pień. Schemat dobrze znany z poprzednich asasynów, ale jego wykonanie zostało wykonane nieco po macoszemu. Szkoda, bo na morzu spędzamy całkiem sporo czasu.

Kto spędza ten spędza! Ja większość drogi pokonywałam na moim cudownym jednorożcu! Dorwałam go u jednego sprzedawcy i niesamowicie podkręcił szybkość mojej podróży. Jasne, wygląda lekko kiczowato, ale jestem dziewczyną, wolno mi kopytkować zostawiając za sobą magiczny, różowy pyłek! Tak absurdalnie piękne, że nie mogłam się powstrzymać. Skoro Kasandra mogła mieć Ikarosa zesłanego przez samego Zeusa, to kto zabroni jej jeździć na jednorożcu? A minotaur to co? Też mityczne stworzenie! Proszę mi tu więc nie krzyczeć o zabijaniu klimatu gry. :D

Te godziny spędzony w Grecji są wyjątkowo przyjemne. Dawno żadna gra nie wciągnęła mnie na tak długo (może tylko Deiland, którego recenzowałam dla Polygamii). Radość, że wciąż powstają cudowne gry singleplayer jest ogromna. Pośród wszystkich tych multików czasami tracimy radość z przeżywania przygód, a dla mnie zawsze będzie to podstawa grania. Zawsze będę wierna grom RPG, a Odyseja jest doskonałym przykładem takiej gry. Od dawna Ubisoft pozytywnie mnie zaskakuje, ale dzisiaj jestem w stanie powiedzieć ‘’ufam Wam, bo potraficie to zrobić”. Potrafią, i udowodnili, że nawet wielkie, francuskie korpo może mieć serce do gier.

Adam: Podsumowując - moim zdaniem Assassin's Creed Odyssey to jeden z najlepszych asasynów w jakiego kiedykolwiek zagraliście. Gra wzięła wszystko to co najlepsze z takich gier jak choćby Wiedźmin i podlało to smakowitym asasyńskim sosem. Mam tylko nadzieję, że zdążę przejść grę przed premierą Red Dead Redemption 2, bo wiadomo - jak wjedzie Dziki Zachód, to chyba nawet Grecja mnie nie zachęci.

Choćbym chciała, przy takich grach czepiać się nie umiem. Mogę szukać dziury w całym, ale to jest po prostu wielka, grecka przygoda. Dla takich tytułów warto grać w gry.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze