Devil May Cry 5 – recenzja

  • Autor: PefriX
  • Opublikowano: 19 Marzec 2019
  • Komentuj 0

W zasadzie recenzję Devil May Cry 5 mógłbym zamknąć w prostych słowach: ”To dobra gra, warto kupić”, ale domyślam się, że to nie przejdzie. Zamiast tego zapraszam Was na muzyczną wycieczkę, podczas której posiekamy sporo tałatajstwa, posterujemy trzema, różnymi postaciami, a nawet zakończymy fabułę serii. Tak, piąty demon, który będzie płakał, jest ostatnim.

Nie oznacza to jednak, że to ostateczny koniec uniwersum. Co prawda Devil May Cry zostało ładnie zamknięte, ale jeszcze mamy przecież DMC: Devil May Cry! Tak, to ten pomiot z 2013 roku, o którym ”prawdziwi fani” nie wspominają. Ja do nich nie należę, bo mnie młody Dante się podobał i dobrze się przy nim bawiłem. Niemniej z ciekawością sprawdziłem, jak tam stary, legendarny łowca demonów radzi sobie i przyznaję, że byłem zaskoczony.

Na Devil May Cry 5 warto było czekać ponad 10 lat.

Poważnie, piątka jest naprawdę przyjemnie zrealizowanym slasherem. Przy okazji to jedna z lepszych części, jeśli chodzi o fabułę. Nie oznacza to równocześnie, że historia jest tu jakaś specjalna. Nie, ale sposób jej poprowadzenia oraz pewien plot twist dają poczucie, że prócz szatkowania demonów, o coś w tym wszystkim chodzi. Aby nie spoilerować, Nero traci swoje demoniczne ramię, Urizen zasiada na tronie demonów, a Dante jest w tarapatach. Pojawia się również tajemniczy V, który na pierwszy rzut oka jest edgelordem, ale z czasem zyskuje na głębi.

W 6 minut nadrobicie całą historię.

Nie sposób nie wspomnieć również o plejadzie kobiecych postaci, które po prostu są. Nie odgrywają większej roli, no chyba, że świecący tyłek Lady można w ten sposób określić. Trochę słabo, że scenarzyści nie pokusili się o większą rolę dla nich. Równocześnie odniosłem wrażenie, że Devil May Cry 5 miał za dużo cutscenek. Nie zrozumcie mnie źle, lubię przerywniki filmowe, ale nie w takich proporcjach. Pięć minut ciachania demonicznych poczwar, a potem minuta oglądania animowanych akrobacji aktualnie prowadzonej postaci. Był nawet moment, w którym więcej oglądałem, niż grałem!

A grać bym chciał, bowiem było przyjemnie. Co prawda marudzić muszę również nad podstawowymi poziomami trudności. Ja wiem, że w serii chodzi o to, aby przejść grę przynajmniej raz, aby odblokować cięższe wyzwania. Niemniej te startowe były prawdziwym spacerem po parku. Należy doliczyć do tego (OPCJONALNĄ, na szczęście!) możliwość włączenia automatycznie wykonywanych kombinacji. Wtedy Devil May Cry 5 zmienia się w interaktywny film. Z drugiej strony dzięki temu rozwiązaniu to najprzystępniejsza część serii.

Uprzedzam również lojalnie, że zdecydowanie warto grać na padzie. Klawiatura na początku jest niezwykle wygodna, ale szybko odkryjecie, że przez trzy różne postacie, na dłuższą metę okazuje się upierdliwa. Deweloperzy zdecydowali, że pokierujemy Nero, Dante oraz V, niemniej wszystko zależy od aktualnej misji. W efekcie przechodząc Devil May Cry 5, poznamy wszystkich bohaterów, a co za tym idzie ich style gry.

V sprawdza się wyśmienicie, chociaż może być nieco nudnawy.

Mnie przykładowo Nero w ogóle nie przypadł do gustu. Mechanika wymiennej dłoni była dla mnie męcząca i zazwyczaj korzystałem z niej tak, aby nie musieć się martwić o poszukiwanie nowej protezy. Te porozrzucane są na każdej planszy, co wydaje mi się trochę głupim rozwiązaniem fabularnym, ale już kończę psioczenie.

Dante z kolei to cud, miód i orzeszki. Cztery style walki, różne zabawki i pełna dynamika starć. Zaś V to totalna nowość w serii i to pod każdym względem. Nie walczy bowiem normalnie. Posługuje się swoimi przywołańcami (w sumie trzema), samemu zazwyczaj stojąc z tyłu, aby wkroczyć i zaatakować znienacka swoją laską. Czegoś takiego w slasherach nie widziałem i to, co działo się na ekranie, zdecydowanie mi się podobało.

Problemem jest tylko sterowanie, które zmienia się w zależności od aktualnie prowadzonej postaci. Każdy heros ma własne kombinacje i zasadniczo gra się nim inaczej. Dlatego o wiele łatwiej połapać się w klawiszologii na padzie, niż na klawiaturze.

Łapcie fantastyczny soundtrack z gry!

Co zaś się tyczy muzyki, to gra ona tutaj pierwsze skrzypce. Szybkie utwory pozwoliły mi poczuć się jak w DMC: Devil May Cry, gdzie ścieżka dźwiękowa została dobrana idealnie. W Devil May Cry 5 jest jeszcze lepiej, zwłaszcza, że utwory przyśpieszają, gdy udaje nam się wykonywać coraz to lepsze kombinacje. Sprawdza się to dobrze i cały czas człowiek szuka potyczki, aby tylko dana piosenka mogła w pełni pokazać swój pazur.

Graficznie byłem zadowolony z tego, co Capcom nam zaprezentował. Gra została bardzo dobrze zoptymalizowana, dzięki czemu nawet na moim ziemniaku chodziła bez ścinki. Krajobraz wyglądał niesamowicie, bossowie robili wrażenie, ale…

No właśnie, jest pewno ale. Odniosłem wrażenie, że sporo przeciwników to zwyczajne reskiny znanych nam demonów. Do tego projekty lokacji/poziomów zwyczajnie nużyły. Było do bólu standardowo i żaden etap nie zapadał w pamięć. No, może lokacje w pobliżu Drzewa są tutaj pewnym wyjątkiem. Niemniej, zwyczajnie przelatywało się z punktu A do punktu B, bez większych zachwytów. Zabrakło również zagadek logicznych (jest jedna, ale ciężko uznać ją za zagadkę), które wymagałyby większej interakcji z otoczeniem.

Jeśli ta reklama nie zachęci Was do zakupu gry, to nic nie da rady…

Mimo całego mojego narzekania, Devil May Cry 5 to naprawdę dobra produkcja. Czepiać się można i zwyczajnie jest czego, ale w żaden sposób nie umniejsza to przyjemności z zabawy. W tym przypadku gameplay wynagradza wszystko. Czy zatem warto kupić? Według mnie tak. Przejście tej części po raz pierwszy, zajmuje około 12 godzin. Śpiesząc się i omijając cutscenki (jest ich od groma!) można ten czas skrócić, niemniej sama produkcja zdecydowanie jest regrywalna. Tutaj dodam, że na początku kwietnia pojawi się darmowa aktualizacja z Bloody Palace, więc będzie co robić!

No to co? Dotarliście do tego momentu? Podziwiam, mnie by się nie chciało, bowiem w tym czasie mógłbym dalej wykręcać swoją rangę SSS!

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze