Trzy zdania o... Uncharted: Zaginione Dziedzictwo

  • Autor: Joanna Pamięta-Borkowska
  • Opublikowano: 30 Sierpień 2017
  • Komentuj 6

Uncharted: Zaginione Dziedzictwo to dodatek do wydanego w 2016 roku Uncharted: Kres Złodzieja. Niedawno Redakcja Ja, Rock! dostała w łapki trzy egzemplarze gry i ochoczo rzuciła się do grania. Jakie są nasze wrażenia? 

Przede wszystkim, to jest dodatek, a nie samodzielna gra. Chociaż warto zaznaczyć, że nie wymaga posiadania gry podstawowej (podobnie będzie z dodatkiem do Dishonored 2). Wszystkie elementy znane z poprzednich części są te same, ale nie jest to wadą. Kamila tak to ujęła:

Kamila: Czy nowy Uncharted różni się czymś od poprzedniego? Nie. 

Czy zmiana bohaterów na kobiety znacząco wpłynęła na fabułę? Nie. 

Czy gra jest powtarzalna i zawiera identyczne elementy jak Kres Złodzieja? Oczywiście.

Czy grając w nową odsłonę czuje się ''kopiuj->wklej'' z ostatniej części? Jak najbardziej!

Czy to wszystko ma jakiekolwiek znaczenie, kiedy przychodzi nam odpalić Zaginione Dziedzictwo? Absolutnie nie.

Każda gra z serii jest taka sama i dzięki temu każda jest dokładnie tak samo fascynująca. Wszędzie wspinamy się w podobnyms tylu i zbieramy identyczne, nic nie znaczące znajdźki. Zapierające dech w piersiach widoki są? Są. Niezniszczalny jeep z nieurywalnym podwoziem jest? Jest. Dokładnie ta sama animacja ruchu u Chloe co u Nathana? Odnotowana. Wciągająca historia z nutą tajemnicy i szczyptą kryminalnych zagadek CIA? Wszystko na miejscu.

Nie ma więc w tym nic dziwnego, że kolejny duet poszukiwaczy szturmem wchodzi na nasze konsole. Lost Legacy jest dowodem na to, że nie zabija się dojnej krowy. Ostatecznie, seria asasyńska również ma się dobrze mimo powtarzalności, a przecież nie to się liczy ostatecznie, a przyjemność z grania.

Adam nigdy w Uncharted nie grał (skandal!), ale przynajmniej spojrzał na Zaginione Dziedzictwo zupełnie świeżym okiem:

Adam: W odróżnieniu od Kamili nie wiem czym nowy Uncharted różni się od poprzedniego, bo jest to moja pierwsza styczność z marką. Tak, nigdy wcześniej nie grałem w żadną z przygód Nathana Drake'a, ale po tym zo zobaczyłem w Zaginionym Dziedzictwie wiem, że mam spore zaległości.

Kamila słusznie zwróciła uwagę na wciągającą fabułę z nutką gry wywiadów i pojedynków szpiegów. W Zaginione Dziedzictwo gra się trochę tak jakby czytało się dobrą powieść szpiegowsko-przygodową, czyli klimaty które uwielbiam.

Nie przeszkadzał mi za to niezniszczalny jeep, ani to, że Chloe rusza się tak samo jak Nathan - takie porównania sprawiają, że mam do siebie jeszcze większe pretensje, że odpuściłem Kres Złodzieja. Kamila wspomniała o przyjemności z grania i.... matko, ależ w to się świetnie gra.

Początkowo nie mogłem się oderwać od monitora, pierwsza misja w mieście mnie oczarowała. Ten klimat, ta gra światła i wreszcie system walki - Chloe tłucze kolesi w niezwykle widowiskowy sposób, a walka wręcz to czysta przyjemnosć.

Oczywiście, mowa tutaj o podstawowych założeniach serii. Zmiany pewne są. Po raz pierwszy wyruszamy do Indii. Dopiero po uświadomieniu sobie tego faktu poczułam lekkie zdziwienie - jak seria o archeologu i poszukiwaczu skarbów mogła pominąć jedną z najstarszych cywilizacji? A jednak. I są te Indie czarowne, zachwycające i bardzo sugestywne. Aż czuje się ciężki, lepki klimat i stulecia drzemiące w kamieniu. Na Kamili widoki też zrobiły kolosalne wrażenie, a ja nie mogłam odmówić sobie zabawy trybem foto - czego efektem są zamieszczone w niniejszym artykule screeny.

Chcę mieć taki samochód :D

Kolejną ważną zmianą są oczywiście bohaterki. Kierujemy poczynaniami Chloe Frazer, której towarzyszy Nadine Ross. Do Chloe niełatwo jest się przekonać, posłuchajcie, z kim skojarzyła się Kamili:

Kamila: Chloe to taka Yennefer Uncharteda. Okrutna, zła i podła, ale ma swoje powody i po czasie można obdarzyć ją sympatią. Zwłaszcza, że kopie tyłki w prawdziwie Unchartedowym stylu. Dodatkowo wygląda nienagannie, a spodnie ma całe nawet po kilkugodzinnym slizganiu i wspinaniu. Cud nie kobieta. 

Nadine marudna jak zawsze. Ma u mnie plusa w sercu.

Adam: To prawda jesli idzie o Yen, z Chloe wydaje się być niezła zołza, ale w tym pozytywnym wydaniu - ja polubiłem ją już w pierwszych momentach gry. Dziewczyna wie czego chce, jest zaradna, inteligentna i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Podobną rolę wyznaczono Nadine Ross, ale tej brakuje nieco tego ''pazura''. Cóż, chyba nie można było zrobić dwóch takich samych bohaterek.

Po parunastu minutach, kiedy połuchałam kilku wypowiedzi Chloe i zobaczyłam ją w akcji, pomyślałam sobie - to jest właśnie to! Silna kobieca postać, świetnie zbudowana, ale daleka do stereotypów. Od dawna przyglądam się zmieniającym się trendom i z dużą radością zauważam, że coraz więcej pojawia się w grach mocnych kobiet (napisałam nawet swego czasu cykl artykułów na temat kobiet w grach) Dużo czasu minęło od momentu, gdy Mario próbował uratować księżniczkę. Chloe ratuje się sama, ale nie tylko jej zaradność jest nietypowa. Frazer jest szczupła i nie ma bardzo bujnej figury, ale silna, ma nos z cudownym garbem, duże orzechowe oczy i czarne lśniące włosy - od razu widać, że pochodzi z Indii. Co ciekawe, widać po niej wiek - zarówno głos jak i wygląd sugerują, że dawno już skończyła dwadzieścia lat. Trzydzieści zresztą też ;-). Sorry, ale młoda kobieta nie potrafiłaby być tak bezwzględna.

Chloe... 

I chyba właśnie z powodu jej charakteru - oraz tego, że należę do teamu Yennefer ;-) - Chloe tak bardzo mi się spodobała. I jak ona walczy, jak ona cudownie wszystkich rozkłada na łopatki, ehh... Ale wróćmy do rzeczywistości. Wirtualnej.

Kolejną zmianą w stosunku do podstawowej serii jest spora ilość skradania. Możemy też eliminować wrogów z ukrycia, w czym bardzo umiejętnie pomaga nam Nadine. Nieraz uratował mnie jej ostrzegawczy szept albo syknięcie. Ale jeśli ktoś nie ma ochoty na żmudne wyłapywanie wrogów, którzy jak zbłąkane owieczki oddzielli się od stada, zawsze możecie odbezpieczyć broń i po prostu siać zniszczenie.

Chloe na pewno nie ma lęku wysokości

W wielu miejscach czekają skrzynie, które możemy otworzyć za pomocą wytrychów. Chloe, jak każda długowłosa kobieta, nosi przy sobie wsuwki, którymi zręcznie otwiera skrzynie. 

W dodatku mamy do dyspozycji sporą otwartą lokację, po której poruszamy się jeepem i muszę przyznać, to jeden z najwygodniejszych pojazdów, którymi się poruszałam. I faktycznie, jak zaznaczyła Kamila, jest niezniszczalny. 

Widoki są zachwycające

Zanim jednak dojdziemy do krótkiego podsumowania to Adam ma jeszcze coś do powiedzenia na temat dubbingu:

Adam: Jestem zdecydowanym przeciwnikiem i unikam jak ogania grania po polsku. Napisy - tak, głosy - nie. Na swojej drodze spotkałem tylko jedną grę, w którą lepiej grało się po polsku niż angielsku i był nią polski Wiedźmin. Po prostu polskie głosy często brzmią bardzo mało autentycznie, brak im odpowiedniej intonacji, a aktorzy często jedynie czytają swoje kwestie bez wglądu w samą grę.

I tutaj niespodzianka - Zaginione Dziedzictwo w naszym języku brzmi bardzo dobrze. Serio. Nie mogę się przyczepić do dziewczyn, które podładały głosy pod grę, bo wykonały świetną robotę. Zazwyczaj granie po polsku kończy się dla mnie po pierwszej wypowiedzianej kwestii, tutaj z przyjemnością słuchałem głosów Anny Gajewskiej jako Chloe i Ewy Jakubowicz wcielającej się w Nadine. Brawo!

Podsumowując - gra jest warta grzechu. Chcemy więcej takich porządnych, wciągających dodatków. Mam też nadzieję, że w przyszłości będziemy częściej grać teamem Chloe - Nadine. Drogie Naught Dog, Drake niech już sobie odejdzie na emeryturę. Teraz świat należy do tych dwóch twardych kobiet!

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze