ZSRR to nie tylko sierp i młot Towarzyszu! U nas też się grało! Zapomnijcie o dekadenckim Pac-manie, na bok odłóżcie Space Invaders i odpalcie Morskoi Boi, Gorodki czy Tankodrom.
Dziś właściwie o grach rodem ze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich się nie pamięta, a przecież wcale nie było ich tak mało bo powstało ich około 70. Nie mówię tu o Red Alertach czy Red Orchestra, ale o grach stworzony specjalnie dla sowieckiego społeczeństwa.
Dekadencki Zachód zawsze nieco wyprzedzał Wschód pod względem technologicznym. Nie oznacza to wcale, że Nowy Człowiek Radziecki (Homo-Sovieticus) w wolnym czasie oddawał się tylko i wyłącznie spożywaniu wątpliwej jakości bimbru.
W ZSRR bardzo popularne stały się automaty do gry. Plotka głosi, że do Kraju Rad sprowadził je sam Nikita Chruszczow, który miał okazję je zobaczyć podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych.
Gry zrobiły na drogimi Nikicie takie wrażenie, że postanowił zaprosić producentów automatów swojego kraju. Kiedy Amerykanie mieli się już zbierać złożył im ofertę: wykupię wszystko co przywieźliście.
Mylicie się jednak jeśli myślicie, że chwilę później powstały salony do gier. O nie. Te technologiczne cacuszka w pierwszej kolejności trafiły do wojskowych fabryk by tamtejsi inżynierowie zobaczyli na jakiej działają zasadzie.
Wtedy o komputerach w
Rosji nie wiedziano zbyt wiele. Jedyni ludzie, którzy pracowali trochę na tak zaawansowanym sprzęcie byli częścią radzieckiego programu jądrowego i to im zostały powierzone prace nad produkcjami rodem z ZSRR.
Dlatego nie ma się co dziwić, że pierwsze gry w jakie mógł zagrać homo sovieticus były bardzo silnie związane z wojskiem. Weźmy taki Morskoi Boi, w którym gracz wcielał się w dowódcę okrętu podwodnego mającego za cel zatapianie statków handlowych.
Nie inaczej było w przypadku Tankodromu gdzie stawaliśmy do boju jako heroiczny czołgista unikając zachodnich rakiet balistycznych. W końcu mogły spaść one na radzieckie głowy w każdym momencie wcale nie tak ''Zimnej'' Wojny.
Kolejną akceptowaną przez władzą grą była Gorodki. Wymyślili ją rosyjski chłopi na początku epoki przemysłowej. Polegała ona na strącaniu odpowiednio ułożonych drewnianych bloczków w jak najmniejszej liczbie rzutów. Na początku lat '70 ubiegłego wieku przeżyła swój ''komputerowy'' renesans gdy pojawiła się w wielu miejscach - od obozów dla młodzieży po fabryki czołgów.
Dziś takich automatów zostało bardzo mało bo zaraz po rozpadzie ZSRR stanowiły świetne miejsce uzyskania ''wysokozaawansowanych'' materiałów i zwyczajnie rozbierano je na części.
Ale można jeszcze w nie pograć! Jeśli przypadkiem znajdziecie się w Petersburgu to warto zajrzeć na ulicę Baumańską 11 gdzie znajduje się jedynie w Rosji muzeum Sowieckich Arkadówek. Podrzucam Wam jeszcze
adres do jego strony gdzie będzie mogli wypróbować choćby
Morskoi Boi.
[źródło:
themoscowtimes.com,
reddit.com,
15kop.ru]
Komentarze