Czy jak to mówił jeden gość... masz jaja ze stali, by w to zagrać?
Grafika rodem z lat 90-tych? Wysoki stopień trudności? Brak perków, złota, osiągnięć albo ułatwiaczy po śmierci? Dynamiczna i krwista rozpierducha z flakami latającymi po ścianach?
Nostalgiczne wspominanie pierwszego Quake albo DOOMa grając na najwyższym stopniu trudności bez zapisywania stanu gry? Jeżeli takie rzeczy Cię kręcą to zapraszamy na wrażenia z gry STRAFE, która pojawiła się na Steam 9 maja.
Ludzie ze studia Pixel Titans (
wydani przez Devolver Digital) mówią dość. Jedne wielkie dość grom, które po śmierci tulą gracza do piersi (takich wypukłych) i mówią ''
będzie dobrze, masz tu na pocieszenie". STRAFE zamiast Was przytulić rozepnie rozporek i zrobi wiadomą sprawę na Wasze zwłoki, w klasycznej, mocno pikselowej oprawie rodem z lat 90-tych ubiegłego stulecia. Ciekawie wykonany
trailer tej gry, gdzie jeden z bohaterów zostaje oblany wiadrami krwi... przez monitor... zdobył całkiem sporą popularność. Po grubo ponad roku od pierwszych większych zapowiedzi oraz po kampanii na Kickstarterze, 9 maja 2017 roku mamy możliwość przekonać się czy było warto inwestować przed premierą. Przed Wami brodate wrażenia, w 60 FPS i 1440p.
Z fabuły mamy strzępy - wprowadzenie stanowi urocza i atrakcyjna typowa ''
ładna mama" z lat 90-tych, która w formie starego filmu z kasety VHS opowiada nam, że mamy udać się w podróż w jedną stronę na krańce znanego nam wszechświata. Rozgrywkę rozpoczynamy na naszym statku, po zabraniu jednej z trzech pukawek udajemy się do portalu. Używając go wlatujemy jak z procy do pierwszej lokacji - na pokład statku ICARUS. Największą
zaletą STRAFE jest system generujący za każdym podejściem całkowicie losowo stworzone lokacje.
Zabawa tkwi w litrach krwi
Rozgrywka nie przebacza błędów - przeciwników jest od groma, dodatkowo często pojawiają się kolejni wyskakujący z zamkniętych i ukrytych pomieszczeń. Utrata dużej ilości zdrowia będzie nas kosztować i będzie odczuwalna bardzo długo - przebijając się przez poziomy znajdziemy minimalną ilość apteczek umieszczonych na ścianach. To jedyny sposób poza perkami, by się leczyć.
Przeciwnicy praktycznie wcale nie wyrzucają powerupów, amunicji, pancerza lub zdrowia. To, co najczęściej wyrzucają po śmierci to... złom. To forma STRAFE'owej waluty - ją wydajemy przy specjalnych "maszynach" przerabiających złom na tarcze ochronne lub amunicję. Znaleźć możemy też maszynki zmieniające możliwości naszej głównej broni.
Wada i zaleta Strafe na jednym screenie
Mimo niesamowicie przyjemnej rozpierduchy oraz wysokiego stopnia trudności Strafe ma problemy. Pierwszym z nich jest fakt, że
produkcję robiono 2 lata i przez blisko 24 miesiące umieszczono w grze zaledwie 20 typów przeciwników, podzielonych na 4 epizody. To sprawia, że każde podejście do gry, gdzie dodatkowo używamy głównie jednej broni robi się nużące. Innym problemem tej produkcji są błędy techniczne - znikające cienie, tekstury lub bardzo słabo wykonana
sztuczna inteligencja przeciwników, których specjalnością jest "tańczenie w kółeczku", kiedy znajdujemy się nad nimi. Duży niesmak pozostawia fakt, że zbierane powerupy, kiedy już się pojawią nie mają sporego wpływu na postać - ze skrzyneczek rozsianych w lokacjach możemy uzyskać małe bonusy, jednak ich ignorowanie nie różni się niczym od ich zbierania.
Pozytywnie? Mieszanie? Negatywnie?
Oceny dla Strife po premierze są różne - jedni doceniają podkręcony do MAX stopień trudności, klasyczne podejście, system generowania warstwowych poziomów, inni uważają że produkcja to napompowany hype'm balonik, z którego premiera spuściła powietrze. Graliście? Słyszeliście? Co sądzicie o tej gierce?
Komentarze