Pyrkon 2019 Relacja

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 01 Maj 2019
  • Komentuj 4

Kolejny Pyrkon za nami. Znowu daliśmy ponieść się wyjątkowej atmosferze. Znowu nie udało nam się zrealizować wszystkich planów, nie potrafimy chyba za dobrze koordynować Pyrkonowego życia, ale za każdym razem jest to wyjątkowe doświadczenie, które pozwala nam wchłonąć niepowtarzalnego ducha wszelkiego rodzaju geeków i nerdów. Powdychać trochę różnorodności i odciąć się od codziennego zmęczenia przyziemnymi sprawami.

Planszówki to obiowiązkowy przystanek na Pyrkonie. Czasami zapominamy, że istnieje świat poza komputerami.


 

Michał: Przez ostatnie lata Pyrkon stał się dla mnie tradycyjnym wyjazdem. Zakochałem się w atmosferze jaka panuje w tym miejscu. Świat poza konwentem traci nagle na znaczeniu. Nie liczą się zwady, spory czy polityka. Ich miejsce zajmują wspaniali ludzie, którzy podzielają te same zainteresowania i pasje.

Prawda jest taka, że Pyrkon najbardziej bawi wtedy, kiedy ruszamy na podbój konwentowych hal Targów Poznańskich z zaufanymi towarzyszami. Dziś jak nigdy odczułam to na własnej skórze, bo nie widziałam moich przyjaciół bardzo długo i byłą to jedyna okazja, by wspólnie poszaleć od mojej przeprowadzki do Wrocławia. Okazało się, że to właśnie ludzie są motorem napędowym tego eventu, a mimo skrupulatnie zaplanowanego grafiku nie udało nam się w tym roku dotrzeć na żadną prelekcję. Po prostu zbyt dobrze bawiliśmy się wszystkim wokół nas. Tu ktoś nas zaczepił żeby się darmowo poprzytulać, to jakiś pisarz na stoisku, gdzieś po kątach bliźsi i dalsi znajomi, sklepikarze wesoło zagadywali i można było pogadać z każdym niezależnie od stopnia zażyłości. Tak jak nie wyobrażam sobie podejść do obcych (no chyba że cosplayerów) na PGA, to te same hale targowe podczas Pyrkonu zamieniają się w jeden wielki dom. Dom dla ludzi takich jak my.

Michał: To właśnie ludzie, których spotyka się na targach okazują się być największą atrakcją. Od lat jest to okazja do spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi, a także okazja do nabycia nowych kontaktów. Gry i książki łączą wszystkich. Coroczne pochody z ananasem, tradycyjne “zaraz będzie ciemno” czy niczym niesprowokowane burze oklasków. Przez cały czas trwają zabawy i spotkania. Pisząc o ludziach trzeba pamiętać o cosplayach. Do wyjątkowych w tym roku muszę zaliczyć ekipę postaci z klasycznej, trzeciej części herosów. Mimo że każdy był z innego zamku, nie widać było ujemnych morali, a wręcz przeciwnie, wszyscy bawili się świetnie. Nawet najprostsze cosplaye potrafiły wywołać uśmiech na twarzy. Do tego niezmordowany tłum rozdający darmowe uściski wszystkim wokół.

Od poprzedniego Pyrkonu śledziłam profil kilku rzemieślników, których wizytówki wpadły mi w ręce przy poprzedniej okazji. Spotkanie z nimi, obserwowanie stoiska Baniaka, który niesamowicie rozwinął się jako twórca, a dziś jest również członkiem Jarockowej Ekipy sprawiło mi osobiście wiele radości i cieszyły mnie tłumy czekające na jego podpis na książce. Do tego wszędzie przewijali się ulubieni pisarze, choć z większością przyszło mi już spotkać się w przeszłości, to tym razem trafiłam z Michałem na Andrzeja Pilipiuka. Jego radość, to moja radość, a chociaż największą fanką nie jestem, to obrazu Wędrowycza z podpisem szczerze mu zazdroszczę! 

Michał: Oczywiście jest to też miejsce spotkań fanów z twórcami. Co roku na spotkaniach autorskich, rozdawaniu autografów albo po prostu kiedy przechadzają się po terenie. W tym roku, w końcu uda mi się spotkać jednego z moich ulubionych pisarzy Andrzeja Pilipiuka. Udało nam się wyciągnąć z Andrzeja ciekawą informację, która pokrywa się w naszym prima aprillisowym żartem o grze o Wędrowyczu:

"Kamila: Panie Andrzeju, kiedy gra w uniwersum?

Andrzej Pilipiuk: Jak mi ją ktoś zrobi, ale narazie nikt nie chce dać 30 tysięcy z góry..." 

 

Ubiegłe lata spędzaliśmy to na hali sypialnej w tłumie hołdujących ananasowi wyznawców, albo w ogromnych kolejkach do sal prelekcyjnych. W tym roku postawiliśmy na shopping. Barachło wzywało nas i kusiło, by wydać absurdalne kwoty za różne gadżety i ozdóbki. Miałam pełną listę tego co chcę kupić, ostatecznie mocno się zmieniła razem ze zmianami wystawców. Jest jednak jeden sklep, który obserwowałam od okrągłego roku i wreszcie zdecydowałam się zajść do stoiska Argenta Mistica i La Venda Art. Nigdy nie nosiłam szczególnie biżuterii, ale talent mistrza Macieja sprawił, że nie mogłam przejść obok nich obojętnie. Podobnie zresztą jak Ania "Jaheira", którą możecie kojarzyć z naszych streamów.

Oczywiście z okazji Gry o Tron zakupiłam piękną figurkę Funko Pop, która wspierała nas podczas oglądania Bitwy o Winterfell. Do tego trafiliśmy na super stoisko GutWork z wyrobami skórzanymi, gdzie razem z Michałem zakupiliśmy ręcznie robione notesy z motywami (ja Hordy, Michał postapo). Głównie jednak jechałam z myślą o nabyciu nowej książki Anety Jadowskiej, Dzikiego Dziecka Miłości, które jest powrotem do Dory Wilk, pierwszej postaci tej autorki ale tym razem pod szyldem wydawnictwa SQN. Książkę można było nabyć przedpremierowo, bo ta zaplanowana jest dopiero na połowę maja, a ja już mogę ją czytać i to jest rewelacyjne w Pyrkonie.

 

Michał: Nie ma Pyrkonu bez barachła. Uknuta przez mnie rok temu nazwa utrwaliła się i od tej pory tak określamy hale wystawców. Zawsze można tam poza wielkimi graczami takimi jak Portal, Q Workshop czy Black Monk spotkać masę mniejszych sklepów i pracowni oferujących swoje towary. Jest tutaj niemal wszystko od wideł do powideł. Moim osobistym odkryciem z niemal ostatnich godzin Pyrkonu był sklep Grumpy Geaks, oferujący jedne z ciekawszych wzorów koszulek, jakie ostatnimi czasy widziałem. W moje ręce wpadł też od dawna szukany steampunkowy relikt. Mowa tutaj o kieszonkowym zegarku mechanicznym. Udało mi się go zdobyć na stoisku Drobiny Czasu, gdzie znajdowało się mnóstwo gadżetów przydatnych dla miłośników ery pary. Nie mogło mnie zabraknąć też na stoisku Fabryki Słów, gdzie zakupiłem brakujące lektury oraz sąsiadujące z nim stoisko fundacji “Ku Przeszłości”, na którym kupiłem rysunki przedstawiające Jakuba i jego dwóch najlepszych kumpli oraz komiks Krasnolud. To tutaj spotkałem Andrzeja Pilipiuka i na wcześniej wymienionych zdobyłem jego autograf. Na sam koniec zdobyłem jeszcze inspirowaną słowiańską mitologią grę Stworze oraz dodatek do tejże. Tak więc zostawiłem tam masę kasy, ale nie żałuje ani złotówki. 

Taka sytuacja, taki shopping, takie barachło!

Jak zwykle pograliśmy w planszówki, napiliśmy się kraftowego piwa o bardzo Pyrkonowych nazwach, zwiedziliśmy wszystkie hale i zobaczyliśmy inny świat, który zalewa Poznań z każdej strony (choć szczególnie od strony dworca i galerii). Ostatnią relacje podsumowałam zdaniem, "Jak żyć po Pyrkonie"? Dzisiaj nie znam odpowiedzi na to pytanie, chyba długo będziemy dochodzić do siebie, bo koniec tego eventu zawsze pozostawia w nas pewną pustkę. Już tęsknię, chociaż równie mocno czekam na kolejne PGA.  

A Wy? Za co najbardziej kochacie Pyrkon? Piszcie w komentarzach Wasze najpiękniejsze i najzabawniejsze wspomnienia związane z konwentem i powspominajmy wspólnie, bo kolejna edycja dopiero 8 maja 2020 roku!

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze