Historia pixelowej krwi
- Autor: Obywatel RP
- Opublikowano: 21 Sierpień 2016
- Komentuj 0
Kiedy każdy chciał mieć swoją strzelankę, ale tylko nieliczni potrafili ją zrobić.
W 1992 roku w świecie gier dokonała się rewolucja – Id Software wydał grę ''Wolfenstein 3D”. William Joseph Blazkowicz wywrócił porządek wśród gier i odcisnął wojskowymi trepami ślady, którymi do tej pory podążają twórcy gier z całego świata. Świat graczy zakochał się w pierwszoosobowej ''trójwymiarowej” możliwości mordowania przeciwników, a rynek to wyczuł. Rok po Wolfie pojawił się Doom, również produkcji Id Software. Twórcy nauczyli się całkiem sporo przez ten czas. Silnik graficzny obsługiwał już wysokości, dzięki czemu mapy mogły być bardziej złożone i rozbudowane. Pełne teksturowanie pozwoliło na tworzenie bardziej rzeczywistych pomieszczeń. Sama rozgrywka była szybsza, dźwięki głębsze, a oświetlenie i głębie zastosowanych palet dodawały mapom rzeczywistego wyglądu. W 1994 wydany został Doom II, który (w pełni zgadzając się z Tomkiem “Quazem” Drabikiem) należy traktować jako całość z częścią I. I przyszedł nareszcie rok 1997, a wraz z nim Quake II, Duke Nukem 3D, gwiazdy wśród ''Ojców Założycieli'' gatunku FPS. Quake pozamiatał na pewien okres, bo to właśnie ta gra na długie lata wyznaczyła standard jak ma utrzymać wspólne mordowanie wśród graczy, a Duke…. Duke opowiedział jak można robić sieczkę, a jednocześnie wciągnąć gracza w świat i jego historię.Krwiste narodziny
W tych, jakże doniosłych, czasach w głowie Nicka Newharda pracującego w Edmark Corporation narodził się pierwszy, jeszcze niezbyt konkretny, pomysł strzelanki opartej o silnik Build. W międzyczasie opiekę nad projektem roztoczyła firma Apogee Software, która za kilka chwil zamieniła się w QStudios. Projekt miał swoje lepsze i gorsze chwile, ale dopiero prawie po 2 latach od narodzin pomysłu zabrano się konkretnie za robotę – rozpoczęto ją od skasowania całej wcześniejszej pracy i rozpoczęcia od nowa, już jako gry typu horror 3D, już pod sztandarem Monolith Productions.Fabuła
Co tu ukrywać, twórcy gry niespecjalnie długo myśleli nad fabułą. Damy sektę, damy jakiegoś demona, dorzucimy jakiś motyw… np. zabicie kochanki oraz głównego bohatera i mamy już dobry powód do stworzenia niezłego mordobicia. Wrzucimy jeszcze intro i powinno to wystarczyć. Nie. Szczęśliwie gracze należą do osób bardzo ciekawskich i lubią przeczesywać różne zakamarki. Co się okazało? Na płycie instalacyjnej znalazły się pliki tekstowe rozwijające odrobinę historii głównego bohatera. Resztę udało się odkopać na stronie internetowej twórców.
Anty-bohater
Caleb, jak dowiadujemy się z odkrytych informacji, był okrutnym rewolwerowcem z końca XIX wieku. Jest cyniczny i rozmiłowany w zabijaniu, pozbawianie życia sprawia mu to dużą przyjemność – to czuć (i widać). W 1871 roku poznaje Ophelie Price, zaangażowaną w kult ''Cabala” atrakcyjną kobietę. Szybko udaje jej się zaangażować bohatera w propagowanie religii oraz… zaciągnąć do łóżka. Początkowe intro przenosi nas do lat po pierwszej wojnie światowej. W mrocznej jaskini widzimy przypominającego Diablo boga Tchernoboga (któremu głosu udzielił sam dyrektor generalny Monolith Studio Jason Hall) i czterech głównych przywódców sekty. Demon nie jest zadowolony z realizacji planu podboju ludzkości i decyduje się na drastyczne cięcia w kadrze. Dosłownie. Caleb jest jednym z pierwszych wzorców prawdziwego antybohatera, tak popularnego ostatnimi czasy (Drakkainen z ''Pana lodowego ogrodu”, Deadpool czy Trevor Philips z GTA V). Jego kreacja nie pozostawia miejsca na dylematy moralne. Chrapliwe nucenie i śmiech podczas podrzucania dynamitu idealnie wkomponowują się w wizję wkurzonego zmartwychwstałego rewolwerowca.''I live…. Again!”
Twórcy nie silili się zbytnio na wytłumaczenie w jaki sposób nasz bohater po kilku latach leżenia w grobie nagle ożywa. Pewnego pięknego dnia zwyczajnie chwyta za leżące w trumnie widły i nawiązując do ''Army of Darkness” horroru-komedii z lat '90 oznajmia, że znowu żyje. I co? I zaczyna sieczkę.Nasz arsenał dość szybko poszerza się o wiązki dynamitu, rażący prądem karabin Tesli , niezastąpioną dwururkę oraz karabin automatyczny. Okazjonalnie mamy również możliwość ''zabawy” laleczką Voodoo."Hmm, fresh victims for the ever-growing army of the undead.”
Caleb cytujący zdanie z filmu ''Bart Simpson’s Dracula”
Ciekawe lata 90
Blood został wydany w 1997 roku, czyli w okresie kiedy europejski system klasyfikacji gier (PEGI) jeszcze nie istniał (wprowadzony w 2003 roku) i kontrola dostępu była dość… umowna. Do tej pory pamiętam rozczarowanie jak trafiłem u znajomego na niemiecką wersję Carmageddon – z zieloną krwią i obcymi zamiast ludzi (ciekawe co na to zielone ludki… ich to już dzieci mogą, tak?). Dlatego z jednej strony rozważania nad ocenzurowaniem ''Blood’a” były ukłonem w stronę twórców, z drugiej… szczęście, że udało się im tego uniknąć.Gra pełna symboliki…..
Na swojej stronie twórcy Blood'a wspomnieli, że na ich grę mieli wpływ mistrzowie gatunku horroru tacy jak Stephen King, Clive Barker, Edgar Allan Poe, Sam Raimi, George Romero, John Carpenter i oczywiście HP Lovecraft. Jak to nazwali, oddali ''subtelny” hołd tym twórcom:
Dziedzictwo
Hamish Paul Wilson z portalu GamingOnLinux w 2015 roku ocenił ''Blood” jako jedną z najbardziej niedocenionych gier FPS całej dekady. Uważał, że ta gra wniosła do dziedzictwa i legendy Duke Nukem 3D więcej niż wychwalany Shadow Warrior. Obie gry, stworzone na tym samym silniku co Duke, wyciągnęły z niego maksymalnie dużo i pewnie jeszcze trochę. Jednak to właśnie historia Caleba była bliższa legendarnemu przodkowi. Tworząc ''Blood” twórcy nawiązywali do DN3D nie tylko powołując się na wytyczone przez niego ścieżki. W grze znajdziemy sporo nawiązań do tej gry czy to w postaci pojemników z naklejonym logiem głównego bohatera czy specjalnych ''komnat pamięci”Aż dziwne i zastanawiające, że pomysłodawca tej gry, Nicholas Newhard później powiązany był głównie z takimi tytułami jak ''Zuma Deluxe”, ''Bejeweled 2 Deluxe” oraz podobnymi, lekkimi grami na zabicie czasu…„Lubię „Duke Nukem 3D” za to, że stał się pierwszym wielkim tytułem i wytyczył ścieżkę innym. Lubię „Shadow Warrior” za to, że miał najczystszy, piękny kod i lubię „Blood” za to, że miał najpiękniejszą grafikę”
Ken Silverman, twórca silnika Build
Inne wpisy z serii Retro:
Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!
Komentarze