Gwint - wrażenia z bety
data publikacji:
Adam: W Chivalry po prostu się przyjemnie gra, a kiedy pojedynki toczycie ze znajomymi, to dobra zabawa jest niemal gwarantowana. Sprawdzone info. Miałem okazję pograć chwilę w For Honor i jak dla mnie, jeśli idzie o sam ''fun'', to Chivalry wyprzedza grę Ubi o całe lata świetlne... Jest szybko, dynamicznie i bardzo, ale to bardzo satysfakcjonująco.
Kamila: Chivalry dało mi dokładnie to, czego oczekiwałam od Glorii Victis. Chociaż na pierwszy rzut oka gry są w podobnym klimacie, to jednak dostarczają zupełnie innych wrażeń. O ile Gloria mi się podoba, to na dłuższą metę gubiliśmy się w tej rozgrywce, a każde z nas zabierało się za inne questy. W Chiv nie ma takiego problemu. Tu zadanie jest bardzo proste. Bij tych drugich!Na uwagę zasługuje fajnie rozbudowany system walki. Możemy wyprowadzać ciosy sztychem, uderzać znad głowy, na skos, albo prowadzić broń poziomo. Różnym rodzajom ciosów odpowiadają też obrażenia. Dekapitacja, urżnięcie kończyn, przedziurawienie - o ile kogoś fascynują tak makabryczne szczegóły, to muszę przyznać, że zostało to ładnie odwzorowane. A jeszcze jak się gra w grupie znajomych i wszyscy polują na naszą łuczniczkę, ale nie zauważą, że ktoś się do nich zakrada od tyłu... Nie wspominam o tak oczywistych rzeczach jak blok czy kopnięcie, wytrącające z równowagi, szarżę, czy skok. Możliwości poruszania się postacią jest naprawdę wiele, a, co za tym idzie, wcale nie tak łatwo jest w przeciwnika trafić. Jeśli spotkamy zwinnego gracza, może się okazać, że trzeba będzie się nieźle namachać, by go sięgnąć...
Grafiki czepiać się na ma co - od dzisiejszych standardów trochę odstaje, ale przecież nie o to chodzi i właściwie nikt się tego po grze nie spodziewał. Jest ''brudno'', ''szaro'' i ''smutno'' czyli tak jak w średniowieczu być powinno. Ciekawą opcją jest zmiana widoku - starcie możemy obserwować z perspektywy trzeciej osoby albo oczu bohatera. Każda ma swoje plusy i minusy - w TPP więcej widać dookoła, ale ciężej wymierzyć cios, widok FPP stawia na precyzję ciosów, ale trzeba się sporo rozglądać, bo już leci Wam taka Asia z halabardą i trzeba wiać.Dodam na marginesie, że poza dobrym wzrokiem przydadzą się też niezłe słuchawki, bo co i rusz słyszałam ''wizgnięcia" strzał, które wypuszczała w moją stronę Kamila. Kamila z kolei zwróciła uwagę na ciekawe ukształtowanie terenu:
Lokacje są świetne. Szare, bure i fantastyczne w swojej nijakości. Dokładnie takie jakie powinny być średniowieczne pola bitew. Żadnych ''pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem''. Wszędzie walają się kamienie albo drewniane, ciosane przez jakiegoś rzemieślnika kłody. Do tego pola walk są dosyć duże, co pozwala na strategiczne działanie. Niestety, to nie nasza bajka. Biegaliśmy jak poparzeni z misją wbicia komuś kosy w żebra jako pierwsi!Oczywiście, żadna gra osadzona w średniowieczu nie może oferować jednego miecza i tarczy. Nadziaki, włócznie, potężne dwuręczne miecze, półtoraki, morgensterny, glewie, topory duże i małe, pawęże albo lekkie tarcze - do wyboru, do koloru, narzędzi do krzywdzenia bliźnich jest naprawdę sporo. Za nimi idą różne rodzaje uzbrojenia. Wszystkie te dobra nie są dostępne od razu, z czasem trzeba je odblokować, ale naprawdę warto. Jak widać, każdy znajdzie coś dla siebie. Adamowi i Kamili też spodobała się taka różnorodność:
Adam: Klasy dość różnią się od siebie, choć niektóre są wyraźniej potężniejsze od pozostałych. Wyposażony w długi miecz byłem niemal nie do zatrzymania, zasięg broni pozwalał mi bezkarnie pozbawiać przeciwników kolejnych części ciała. Riposta przeciwnika? Były jakieś próby blokowania, ale dwuręczny miecz przebijał się przez nie z łatwością. Do tego dokładało się buta na klatę i już delikwent mógł brać nogi za pas (dosłownie).Kamila celowała w nieco inny tryb walki:
Łuk przypadł mi do gustu najbardziej, jednak bez dobrego internetu nawet nie myślcie o tej klasie. Nie da się trafić w cel, który teleportuje się o kilka metrów i wyskakuje Wam za plecami (serio, sprawdziłam nie da się!).
Adam: Jak na pół dekady na karku Chivalry nadal trzyma się całkiem nieźle, choć obecnie za kopię ze Steama musielibyście zapłacić ponad 20 euro. Sporo. I choć gierka jest więcej niż poprawna, daje sporo satysfakcji kiedy gramy ze znajomymi, to 20 euro ze swojej kieszeni bym już dziś na nią nie wydał.Kamila wydaje się podzielać zdanie Adama...
Czy za 20 dolarów skusiłabym się na grę? Pewnie nie, przynajmniej nie na taką stricte multiplayer. Nie w czasach kiedy za stówę można dorwać świetne fabularne tytuły na wiele godzin. Tutaj zabawa zaczyna się, jeśli namówicie na nią znajomych. Samotnie? Znudziłaby mnie po godzinieZ drugiej strony...
Jednak nie jest to zła gra. Jest bardzo przyjemna i z ekipą gra się przednio, więc jeśli macie znajomych, z których każde ma do wydania 20 dolarów, to śmiało możecie zastanowić się nad wyborem Chivalry. Dostarczy Wam wielu chwil radości i beztroskiej siekaniny. A przecież to właśnie grywalność my, gracze, cenimy sobie najbardziej.
Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!
Komentarze