Green Hell - recenzja Early Access

  • Autor: Michał Hawełka
  • Opublikowano: 05 Wrzesień 2018
  • Komentuj 3

Był taki czas kiedy gry survivalowe święciły triumfy. Tego typu produkcji pojawiało się naprawdę dużo, ale tylko niektórym z nich udało się odnieść jakiś sukces. Muszę tutaj wspomnieć między innymi o The Forest, które to faktycznie podbiło serca graczy. Teraz moda trochę się uspokoiła i właśnie na ten “spokojny” grunt wchodzi polskie studio Creepy Jar ze swoim Green Hell.

Produkcja była już zapowiadana od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zadebiutowała na steamowym early accessie. W telegraficznym skrócie gra rzuca nas w sam środek amazońskiej dżungli a naszym zadaniem jest po prostu przetrwać. Brzmi trywialnie, ale w rzeczywistości oczywiście tak nie jest. Spędziłem w Green Hell kilka dobrych godzin, więc mogę wam opowiedzieć, co w tym momencie działa dobrze, a nad czym twórcy muszą jeszcze popracować.

Zacznijmy może od trybów gry. Menu główne daje nam trzy możliwości - tryb fabularny, tryb przetrwania i scenariusze. Tryb fabularny jest póki co niedostępny, ale jego przedsmak jest nam dane poznać przy pierwszym uruchomieniu gry. Około półgodzinny fragment fabularny działa tutaj jako samouczek. Ale o tym za chwilę. Tryb przetrwania to serce Green Hell. Startujemy w środku dżungli i jesteśmy zdani tylko na siebie. Z kolei tryb scenariuszy to rozgrywka z predefiniowanymi ustawieniami i konkretnymi zadaniami takimi jak na przykład budowa szałasu w ciągu kilku dni, czy przetrwanie do czasu przybycia ekipy ratunkowej. Ogólnie liczba trybów wydaje się być zadowalająca - jest to raczej gatunkowy standard bez żadnych kombinacji ze strony Creepy Jar.

Przejdźmy do trybu fabularnego, a w zasadzie jego zaczątków. Grę zaczynamy z krótkofalówką w dłoni i rozmawiamy przez nią z naszą żoną. Wspólnie wybraliśmy się do amazońskich lasów w poszukiwaniu pewnej zaginionej cywilizacji. Dzięki temu jesteśmy wyposażeni w rozmaite sprzęty, dlatego też nie będziemy musieli tutaj wszystkiego robić samemu. Wraz z postępem rozgrywki dowiadujemy się jak wykonywać poszczególne czynności takie jak rozpalanie ognia czy opatrywanie ran, ale dość szybko samouczek się kończy, fabuła się urywa. Sama historia zapowiada się ciekawie, na pewno ciekawiej niż standardowa w tego typu grach katastrofa lotnicza itp. Ale w sumie poza tą innowacją to Green Hell nie oferuje zbyt wielu nowości.

Gdy już trafiamy do właściwej rozgrywki możliwości mamy sporo. Musimy rozejrzeć się po otoczeniu i zacząć zaspokajać nasze podstawowe potrzeby. Ich status możemy sprawdzić rzucając okiem na nasz zegarek. Pokazuje on nawodnienie, głód czy zmęczenie. Problem jest taki, że nawet na najniższym poziomie trudności wskaźniki te spadają zdecydowanie zbyt szybko. Jest to odczuwalne zwłaszcza po samouczku gdzie byliśmy prowadzeni za rączkę, a w trybie przetrwania możliwych opcji jest po prostu o wiele więcej i ciężko się zdecydować na konkretne ruchy. I tak w myśl zasady “tonący brzytwy się chwyta” pijemy wodę ze strumyka, bo nasz bohater jest spragniony. To z kolei powoduje, że w naszym układzie pokarmowym pojawiają się pasożyty, a to z kolei sprawia że szybciej tracimy składniki odżywcze. Jedna szybka decyzja ciągnie za sobą spore konsekwencje, dlatego też czasem warto dłużej pomyśleć lub poszukać innego rozwiązania, bo potem może być po prostu tylko gorzej.

Oprócz podstawowych potrzeb musimy mieć również na uwadze naszą kondycję psychiczną. Każde niezbyt przyjemne wydarzenie obniża nasz poziom “Sanity”, co w krytycznych sytuacjach może powodować wymioty czy halucynacje. Zauważyłem jednak, że nasz bohater zbyt łatwo popada w szaleństwo. Pojawienie się zwykłej pijawki czy upadek z niskiej wysokości sprawiają, że poziom “sanity” spada. Trochę dziwne, ale jako że jest to Early Access, to mam nadzieję, że zostanie to zbalansowane.

Green Hell oczywiście oferuje system craftingu. Ten jest całkiem prosty - wystarczy że podniesiemy jakiś przedmiot z ziemi i w naszym notatniku pojawiają się “pomysły” na różne użyteczne rzeczy. Następnie przechodzimy do ekranu plecaka, wybieramy odpowiednie składniki i tak powstaje nowy przedmiot. Zwłaszcza na początku jest to ważne, kiedy musimy stworzyć sobie prosty toporek, czy rozpałkę do ognia. A skoro już o toporku mowa. Mam z nimi taki problem, że zbyt szybko się niszczą. Czasami już po pierwszym uderzeniu w drzewo narzędzie się rozpada i trzeba szukać składników na kolejne. Może i jest to realizm, ale w trakcie gry denerwuje. Zwłaszcza że w przeciwieństwie do prawdziwego życia, nie każdy średniej wielkości kamień jesteśmy w stanie podnieść - czasami jest to po prostu tekstura, więc materiały na kolejny topór nie są dostępne ot, tak.

Ciekawą opcją jest możliwość wykonania “inspekcji”. Za pomocą myszy przyglądamy się naszym kończynom w poszukiwaniu czy to pijawek, czy zadrapań, a czasem i miejsc po ukąszeniu węża. Taka inspekcja pozwala nam lepiej dopasować dalsze działania, żeby utrzymać się przy życiu. A, skoro już wspomniałem o wężach! W samouczku nie jesteśmy konfrontowani z żadnym przedstawicielem fauny leśnej, ale już chwilę po rozpoczęciu właściwej rozgrywki następuje brutalne zderzenie z rzeczywistością. Możemy natrafić na grzechotniki, pantery czy nawet agresywnie do nas nastawione dzikie plemiona. Większość spotkań z tymi “przeciwnikami” kończy się śmiercią.

Osobny akapit standardowo muszę poświęcić oprawie audiowizualnej. Graficznie Green Hell już teraz przedstawia się olśniewająco. Czuć klimat dżungli, świetnie wygląda oświetlenie - tutaj nie mam się za bardzo do czego przyczepić. Gorzej jest z udźwiękowieniem, bo zarówno dubbing, jak i odgłosy otoczenia są takie… nijakie. Zwłaszcza przy chodzeniu odnosi się wrażenie, że są to dźwięki z jakiegoś stocka. I to takiego taniego.

Trochę sobie ponarzekałem, ale ogólnie raczej dostałem to czego się spodziewałem. Nie jest to w chwili obecnej produkcja wybitna, ale zdecydowanie grywalna i z zainteresowaniem będę obserwował jej poczynania w Early Accessie. Dość dużo tutaj jednak niedoróbek, więc jeśli jesteście fanami gier survivalowych to radziłbym wam trochę poczekać, aż Green Hell dostanie parę aktualizacji i będzie bardziej warte swojej obecnej ceny (w chwili pisania tego artykułu są to 72 zł - trochę dużo).

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze