Get Even... i czego się boję?

  • Autor: Joanna Pamięta-Borkowska
  • Opublikowano: 18 Lipiec 2017
  • Komentuj 5

Get Even polskiego studia The Farm 51 sporo w sieci namieszał. Z oczywistych powodów kibicowałam tej grze, bo z reguły daję duży kredyt zaufania polskim produkcjom. Pozytwne recenzje na rodzimych serwisach bardzo mnie ucieszyły. Pomyślałam sobie, że będę miała łatwe zadanie - pochwalę, polecę znajomym oraz czytelnikom, i pójdę dalej.

Kiedy jednak przyszło samej zagrać i napisać recenzję, pojawiły się problemy. Mimo że uważam się za cierpliwego gracza, miałam momenty zwątpienia. Jeśli zatem ktoś jest mniej tolerancyjny ode mnie, może po paru godzinach rzucić tę grę w kąt - z pełnym poirytowania warknięciem. Produkcja gliwickiego studia nie jest łatwa w odbiorze. Czujcie się ostrzeżeni. 

Zaklinam Was na wszystko - przejdźcie tę grę. Do końca. Nie przewijajcie napisów. Zagryźcie zęby, zaparzcie melisę i grajcie. 

Mi przejście całości zajęło 10 godzin, ale grałam uważnie, poza tym 2,5 godziny streamowałam, a to narzuca inną dynamikę rozgrywki. Poświęćcie zatem 8 godzin życia, by doświadczyć czegoś bardzo dobrego.

Get Even jest jak kryminał - nie da się go docenić bez przeczytania do końca. Co jednak może nam przeszkodzić w dotarciu do napisów końcowych?

Gra się ze mną zgadza :-)

Otóż, największą bolączką Get Even jest jego konstrukcja. Jest to gra łącząca elementy FPS, skradanki, przygodówki oraz spacerownika. Walczymy, rozwiązujemy zagadki, skradamy się oraz włóczymy po lokacjach.

Zdecydowanie najgorzej wypadają rozdziały, w których dominuje FPS. Ogólnie walka to najbardziej irytujący fragment gry. Strzelanina jest mało precyzyjna i irytująca. SI woła o pomstę do nieba, ale z drugiej strony - zaalarmowanie jednego strażnika sprowadza nam na łeb wszystkich w okolicy; poza tym zdarza im się widzieć przez ściany, co znacząco utrudnia skradanie.

Amunicji i broni jest mało, więc zapomnijcie o wyborze ulubionej strategii zdejmowania wrogów. W pewnym momencie zorientowałam się, że łatwiej mi będzie przekraść się obok strażników, niektórym skręcając karki, albo po prostu wyminąć ich sprintem... A bohater nie potrafi się wspinać ani przeskoczyć niskiego murku, co powoduje, że czułam się strasznie ograniczona (zwłaszcza po takich grach jak Dishonored, Deus Ex czy Metal Gear, a zauważcie, że to nie są klasyczne FPS).

Jak na spacerownika i przygodówkę przystało, grafika gra niebagatelną rolę. Otoczenie jest piękne, bardzo szczegółowe, idealnie buduje klimat. Największe wrażenie zrobił na mnie dom wariatów oraz lokacje na zewnątrz budynków i opuszczone domy. To w nich widać ową osławioną fotogrametrię, czyli otoczenie odtworzone na podstawie zdjęć. Malunki na ścianach. Drzwi. Podłoga. Obskurne, brudne, wręcz namacalnie realne.

Niestety, widać, że twórcom chyba zabrakło funduszy, ponieważ już lokacje, takie jak siedziba korporacji, były słabo zrobione, bez szczegółów, po prostu nudne. Z przyjemnością wracałam do domu wariatów, co już jest trochę niepokojące, prawda? 

Aspektem Get Even, do którego w ogóle nie mogę się przyczepć, są dźwięki. Muzyka stworzona przez Olivier Deriviere do końca dnia pałętała mi się po głowie (zwłaszcza cudowny utwór Regrets), a polscy aktorzy podkładający głosy pod bohaterów stanęli na wysokości zadania.

Myślę, że nie jest przesadą stwierdzenie, że nie byłoby Get Even bez ścieżki dźwiękowej. Bez napięcia budowanego stopniowo wzrastającym natężeniem dziwnych odgłosów. Moje pierwsze wrażenie było bardzo mocne. Niby nic sie nie działo, szłam przez piwnicę i przeciwko sobie mialam tylko ludzi, ale rytmiczny szum powodowal, że robiła mi się gęsia skórka na ramionach. A potem było już coraz gorzej... i też coraz bardziej przewidywalnie. W pewnym momencie wiedziałam, że pod koniec rozdziału będzie "grand finale", bo muzyka zaczynała przyspieszać. Co nie zmienia faktu, że strach pozostawał.

W pewnym momencie jako podkład pod typowo skradankową fazę pojawiła się piosenka, dość lekka, wręcz popowa. Było to mocno zaskakujące i, nie powiem, bardzo fajne. Przypominało mi lądowanie mojego helikoptera z Metal Gear Solid z wesołym klipem walącym z głośników na całą sawannę, takie idealne przełamanie poważnego klimatu.

Ścieżka dźwiękowa z Get Even to majstersztyk.

Ale czy powinniście zainteresować się tą grą dla kilku lokacji i muzyki? Nie.

Najważniejszym komponentem Get Even, który niezmiernie mnie irytował, ale też jest mocną stroną gry - a taka ambiwalencja wcale nie jest niemożliwa - jest fabuła. Główny bohater, Cole Black, jest byłym wojskowym, obecnie - najemnikiem. Jego najbardziej traumatyczne przeżycie dotyczy uwolnienia uprowadzonej dziewczyny.

Domyślamy się, że Cole zgłosił się na terapię za pomocą nowatorskiej - i wielce kontrowersyjnej - metody, polegającej na przeżywaniu wspomnień raz za razem... szybko jednak postępowanie głównego prowadzącego terapię, Mr Reda, każe nam przypuszczać, że niewiele ma to wspólnego z naszym zdrowiem psychicznym. Red chce się czegoś po prostu dowiedzieć, czegoś z naszej przesżłości. I mamy wątpliwości, czy nie odbije się to na naszym zdrowiu. Ale wierzcie mi, te poprzednie kilka zdań to żaden spoiler.

Te zabaweczki były przerażające...

Irytuje to, że przez długi czas naprawdę nie wiemy, o co chodzi. W sieci znalazłam sporo porad w stylu "od 3-iej godziny się zaczyna!", albo "po piątej godzinie zaczynasz rozumieć, o co chodzi". Wbrew pozorom, fabuła wcale nie jest tak strasznie zawiła. Ma kilka wątków, bardzo dobrze zbudowanych, ciekawych bohaterów, którzy przedstawiani są stopniowo, ale w gruncie rzeczy nie jest tak pogmatwana, jak to się na początku wydaje.

To tylko twórcy postarali się, by chaotyczne przeskoki między wspomnieniami i wizjami zatarły obraz całości. I to ów chaos oraz pomieszanie mogą niektórych graczy zniechęcić. Myślę, że gdyby w lokacjach można było dłużej posiedzieć, szybciej ogarnęłabym przynajmniej główny wątek. Tak było chociażby w nieźle pokręconym Sanitarium, w którym też wędrowaliśmy po świecie między jawą a snem.

Sam pomysł na eksplorowanie wspomnień też wcale nie jest taki oryginalny, jak się niektórym wydaje. To taka interpretacja pomysłu z Incepcji, a połączeniu z wątkiem Animusa z Assassins Creed, z tym że tutaj wędrujemy we wspomnieniach nie przodka, a wpółczesnej osoby... przechodzenie między wspomnieniami kojarzy mi się też z umiejętnością Max z Life is Strange.

"Party, party!" ten cytat pojawia się w wielu recenzjach. Zdradzę Wam, że pochodzi z jednego z najlepszych rozdziałów w grze - najbardziej odjechanego, szalonego i przerażającego.

Główny bohater wzbudził moją sympatię. Wiem, że jest płatnym mordercą, i wszystko wskazuje na to, że ma spore problemy z psychiką, ale czy to zasługa aktora, czy szalonej otoczki, grunt, że mu współczułam. Poza tym miał całkiem niezłe i trzeźwe odzywki względem pana Reda, który był niezmiernie irytujący.

Wspomniałam o klimacie przy okazji muzyki i grafiki, a jest jeszcze jedna rzecz, która dobrze go buduje. Jest to minimalizm wszelkich ikonek na ekranie. W grze nie ma oddzielnego ekranu ekwipunku, dziennika, brakuje też mapy w rogu ekranu. Do dyspozycji dostaliśmy za to smartfona, który łączy w sobie funkcje latarki UV, mapy, telefonu (co oczywiste), ma opcję termowizji, pozwala przeglądać notatki, dokonuje też analizy znalezionych śladów. Zresztą, praca detektywa to najmniej wykorzystany potencjał Get Even, który dobrze przedstawiony jest na samym początku, a potem, niestety, idzie w odstawkę. Miałam nadzieję na więcej zabawy w szukanie śladów, jak np. w Heavy Rain.

Zatem, drażni chaos i kalejdoskop wydarzeń, a niektóre lokacje wyglądają dośc biednie, ale historia rekompensuje to wszystko. Jak pisałam na wstępie - do samych napisów końcowych rozwija się piękna, wzruszająca i, w gruncie rzeczy, banalna historia. Banalna w tym znaczeniu, że bardzo ludzka. I przez to też - przejmująco smutna. Gdyby ktoś się mnie spytał, o czym jest ta, gra powiedziałabym, że chyba o tym, jak nie potrafimy kochać innych.

____________________________________

Pod koniec chciałabym podziękować wszystkim, którzy wspierali mnie podczas streama - granie z Wami w Get Even było bardzo przyjemne. Dziękuję też Młodemu za udostępnienie mi oddshotów ze streama.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze