Dwa zdania o… Anthem przedpremierowo

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 03 Luty 2019
  • Komentuj 3

Miałam to szczęście, że przebrnęłam przez wszystkie 3 dema, jakie BioWare dla nas przygotował. Od zamkniętej alphy ponad miesiąc temu, do dzisiejszego dema otwartego. I chociaż z dnia na dzień gra się coraz łatwiej i przyjemniej, to Anthem staje się kolejną ofiarą dzisiejszych czasów. A jak dzisiaj robi się gry? Na szybko, na czas, byle jak.

Szczerze powiem, martwię się nie o samą grę, ale o wszystko to co się wokół niej dzieje. Dlaczego rzeczy tak ważne jak testowanie serwera zostawia się na 2 miesiące przed premierą (w grze opartej na sieciowych aktywnościach!!!)? Dlaczego studio i wydawca decydują się pokazać produkt, który nawet nie tyle, że ma błędy, co po prostu zwyczajnie nie działa? Dlaczego nikt nie daje nam do testowania dopieszczonego produktu, wołającego ‘’kup mnie, jestem świetny!”. Nie. Nikt tak nie robi, a wraz z wersją demo otrzymujemy od twórców zapewnienia, że na premierę wszystko będzie cacy. I jak to się skończyło dla Fallouta 76?

Michał: Taki mały absurd dzisiejszej sceny gier komputerowych. Wielcy giganci wypuszczają produkty niedokończone, gdzie błędów jest tyle co w Buggerfall. Z drugiej strony, mniejsi wydawcy postawili na Early Access, gdzie można się elegancko tłumaczyć, że to jeszcze nie dokończone, że finalna wersja będzie cacy, a największym problemem jest to, że wersji finalnej można się wcale nie doczekać. Tak źle i tak niedobrze. Najbardziej cenię tych, którzy wypuszczają gotowy produkt o dobrej jakości, ale niestety jest ich coraz mniej.

Jaki serwer taki gameplay

Serwery EA nie wyrabiają zakrętów, przez co cała gra chwilowo jest średnio grywalna. Ciężko nie zauważyć postępu w tej sprawie, bo w czasie alphy na zalogowanie do gry czekało się kilkanaście godzin. Dzisiaj zagrać się da, ale komfort gry jest mierny. Trzeba liczyć się z tym, że na każdym kroku może nas wywalić z serwera, a po każdej wykonanej misji gra się po prostu wyłącza. Do tego pojawia się wiele dodatkowych bugów (u mnie np. głównym problemem ciągle jest dźwięk, który raz brzmi jak w spowolnieniu x100, innym razem jakby za dubbing gry wziął się Alvin ze swoimi wiewiórkami, a czasami dźwięku nie ma wcale).


Gra wciąż jest pełna błędów i ciężko mi uwierzyć w to, że w 3 tygodnie stanie się w pełni grywalna.


Michał: Jak nie masz super internetu to nie zagrasz. Moim ulubionym komunikatem stał się ten informujący, że gra próbuje złapać jakiś serwer. A jak kilka razy już witałem się z gąską, nagle ni z gruchy ni z pietruchy utracono połączenie. Raz ku mojej radości taka historia przytrafiła się gdy zasuwałem z przedmiotem potrzebnym do zadania. I niestety, kiedy się podłączyłem, nie miałem już przedmiotu i nie było go też w miejscu oryginalnym. Przez przypadek znalazłem sposób na perfidne trollowanie innych graczy, bo misji najzwyczajniej nie dało się skończyć. Stawiam, że kartoflane serwery elektroników zmieniły się w pieczone ziemniaczki.

Co widzieliśmy w demie i co o tym myślimy?

Dla mnie sprawą nadrzędną w każdej grze jest jakość warstwy fabularnej. Nie musi być jej dużo (np Overwatch), ale gra musi chwytać i zaangażować mnie do spędzania z nią czasu. Tutaj już po kilku linijkach, paru rozmowach z Owenem, Matthiasem i panną naprawiającą Javeliny wiem, że BioWare nie wyszedł z formy. W przeciwieństwie do Andromedy, ten świat wyciąga swoje macki i stara się zagarnąć moją uwagę. Dialogi są chwytliwe, bystre i zabawne. Postacie mają charakter, wdzięk i bardzo ładną animację (czyli jednak uczą się na swoich błędach!). Kim są Twórcy? Czym są artefakty? I dlaczego ten świat jest pełen ruin? Chętnie się tego dowiem, bo zapowiada się historia godna BioWare, jeśli oczywiście nie skończy się po 3 godzinach gry, a sami twórcy postanowią odpowiedzieć na wszystkie pytania, które namnożyły się po ograniu dema.

Michał: Niestety demo wrzuca nas gdzieś w środek kampani. O co chodzi i co się dzieje pojęcia nie mamy. Przynieś, zanieś, zbierz, zbadaj bez większego uzasadnienia. A można zrobić demo zupełnie inaczej czego przykładem był ostatni Resident. Pograć można było, nie zdradzał kampani, a jednak fabularnie był dużo lepiej ulokowany.

Świetnie czuje się w świecie Anthema i to chyba główny powód, dla którego kupię ostatecznie tę grę. Na szczęście to nie jedyny powód, bo chociaż gra wciąż jest produktem tej generacji i raczej na next gena się nie wybiera, to zdecydowanie jest piękna. Ma nieziemskie projekty świata. Chłonę te widoki, nawet jeśli widziałam je już kilkanaście razy. Zawsze znajdzie się nowy szczegół, nowy sposób padania światła, który pobudza te wizualne wartości gry. Jest na co popatrzeć, chce się tam być i obserwować ten świat.

(Wczoraj strasznie ubawił mnie fakt, że w czasie robienia screena przez ekran przeszedł mi mieszkaniec Fortu Tarsis. Czułam się prawie jak turystka, która stara się zrobić zdjęcie w zupełnie nieprzewidywalnym miejscu. :D Niby nic nowego, ale bardzo realistycznie to wyszło.)

Konsolowcy ucieszą się znacznie bardziej

Jako fanka BioWare od… zawsze, mam mały żal za konsolowość grania. Sterowanie Javelinem w locie (albo nie daj Boże pod wodą!!!) jest karkołomne. Da się przyzwyczaić, ale już dzisiaj wiem, że odbije się od tego masa osób i wcale im się nie będę dziwić. Podobnie jest ze strzelaniem, używaniem umiejętności, czy nawet zwykłym grzebaniem w menu. Coś co na konsoli jest grywalne, na PC czasem staje się barierą dla graczy.

Dla mnie latanie jest przyjemną mechaniką, inną i świeżą, ale jednak przy używaniu myszy jest to trudniejsze i trochę smuci, bo od czasów Jade Empire BioWare systematycznie ulega konsolowej stronie mocy. Ciężko mieć do nich pretensje, w końcu granie na kanapie ma swój urok i jest niewątpliwie przyszłością gamingu, ale jednak…

Michał: … PC Master Race będzie dalej trwało dumnie, choć zdecydowanie irytuje domyślne zaimplementowanie mechanik z konsoli.  Taki na ten przykład autoaim, dla nawet średniego gracza jest niepotrzebny. Czułem się tak, jakby gra zakładała, że strzelanie to dla mnie nowa mechanika i potrzebuję pomocnej dłoni. Boli fakt, że gry multiplatformowe zdają się być robione pod konsole, a później niemal jeden do jednego portowane na piece.

Rakietą i piorunem - strzelanie i umiejętności

Dynamika walki jest bardzo dobra. Strzelanie urozmaicone jest widowiskowymi umiejętnościami, które możemy rozwijać przez dodawanie pieczęci do naszego Javelina. Do tego dużo hopsiania z miejsca w miejsce, latanie między wrogami, chowanie się za barierami i zbieranie tego, co wypada z przeciwników, czyli zdrowia, pancerza i amunicji, czasem jakiegoś itemka. Wszystko to składa się w sensowną rozwałkę, a widok combosa, którego udało nam się stworzyć z innymi Javelinami, sprawia wiele satysfakcji.

Co ciekawe, walka nie wyłącza nas z misji. Nie jest tak, że trafiamy na obszar zamknięty i na czas walki nie możemy zrobić nic. Można wysłać część ekipy do zasłony ogniowej, kiedy najszybsze Javeliny (lub ci co potrafią grać i już jako tako sobie radzą z wykonywaniem misji) zajmują się wyciszaniem artefaktów.

Michał: Sam sprzęt spełniający rolę umiejętności, jest zabawny. Grając Kolosem czułem, że przy odpowiednich przedmiotach mogę stworzyć obrońcę drużyny, mobilną jednostkę artyleryjną lub juggernauta, który tarczy używa tylko po to, by łatwiej dostać się do przeciwnika. I to naprawdę przemawia na plus tej gry.

Endgame - co dalej?

Jaki będzie endgame, do końca nie wiadomo. Wiemy już, dzięki wywiadom z twórcami, że będą dostępne 3 strongholdy (jeden z trzech rodzajów misji), z czego jedną udostępniono w czasie dema. Po ukończeniu fabuły skupimy się więc na lvlowaniu postaci oraz ubieraniu naszych Javelinów. Na ile starczy nam tej zabawy? Kiedy zacznie to nudzić? Już w tej chwili największą obawą graczy jest nuda i powtarzalność, oraz brak wciągającego endgame’u, na wzór Destiny 2. Chad Robertson zapowiedział jednak kilka dni temu w notce prasowej BioWare’u, że dzisiaj dostaniemy ‘’niespodziankę’’, która pokaże nam, co dalej planują dla graczy twórcy Anthema. Czy będą to specjalne wydarzenia? Czy dostaniemy nowe zawartości? Nie wiadomo, ale wsparcie na kilka lat zapowiedziane przez studio i wydawcę może sugerować, że jednak nowy content multiplayerowy będzie z czasem wchodził na serwery.

Michał: Nic dodać nic ująć. To właśnie endgame zadecyduje jak długo Anthem będzie żywy.

Czy warto kupić Anthema?

Kamila: Warto, chociaż z pewnością nie dziś i nie jutro. Nawet jeśli jesteśmy przekonani, że gra da nam masę radości (a ja jestem), to i tak mam zamiar poczekać z graniem kilka dni, a nawet tygodni, aż sytuacja się ustabilizuje, błędy zostaną raz na zawsze poprawione, a po wykonaniu misji gra się nie wywali do pulpitu.

Nie kupuję kota w worku, wiem dzięki wersji demo czego mogę się spodziewać, więc wiem też, że grę kupić warto, ale rozsądek podpowiada mi - poczekaj. I tak też zrobię.


Michał: Z wyprzedzeniem dziękuję preorderowcom za przetestowanie gry, bo już teraz wiem, że ''odczekam i poczekam'' nim sam zdecyduję, czy warto kupić Anthem czy nie. Błędów jest sporo i to takich, które psują zabawę. Rozgrywka ma potencjał, ale już jakiś czas temu zrozumiałem prostą zasadę “no preorders”.

 

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze