Po co mi komputer, kiedy nie mam w co zagrać?

  • Autor: Kamila Zielińska
  • Opublikowano: 04 Sierpień 2016
  • Komentuj 11

Od dłuższego czasu na Steamie i Originie widać te same tytuły

Od dłuższego czasu na Steamie i Originie widać te same tytuły

Ostatnio przymierzałam się do zakupu nowego komputera. Sytuacja sprzyjająca, bo na rynku pojawiają się nowe dzieci ''zielonych" z Nvidii, a i Radeony wychylają się zza rogu prosząc o uwagę. Wszystko zgodnie z planem. Nic tylko siadać i grać. Niestety, jak to mam w zwyczaju, usiadłam i przemyślałam kilka spraw. Komputera nie kupiłam, a powodów jest kilka.

Po pierwsze: NIE MA W CO GRAĆ!

Jasne, zdanie jest tak głupie i tak ogólnikowe, że niestety prawdziwe. Branża gier bardzo mocno ewoluowała w ostatnim czasie. Coraz większy kawałek tortu odcinają sobie gry indie, co oczywiście sprawia, że nikomu nie znane perełki nagle chwytają za serca starych wyjadaczy. Coraz rzadziej kupuje się wersje pudełkowe, wszystko obraca się wokół dystrybucji cyfrowej. W tym niby też nic złego nie ma. Następny Battlefield, następny CoD, kolejny Asasyn w kolejce (a zaraz jeszcze film). No dobrze, przecież gry od zawsze miały swoje kontynuacje, podobnie książki, czy np. seriale. To wszystko jest normalne i nie powinno dziwić nikogo. Mimo wszystko, te puzzle łączą się w mało obiecujący obrazek.

Koniec gry, czy raczej koniec gier?

Koniec gry, czy raczej koniec gier?

Jako człowiek ortodoksyjny i bardzo analogowy tęsknie za czasami, kiedy wchodziło się do ''przybytku dobroci o kosmicznych cenach'' zwanego Empik. Tam rzucając się do półki z grami zawsze znalazłam coś, co przykuwało uwagę. Tu nowe Simsy, na których premierę czekałam już X miesięcy. Tam Mass Effect, który odciągnął mnie od rzutu izometrycznego. Co rusz zaznaczałam w nowym wydaniu Cd-Action zapowiedzi gier, które muszą znaleźć się na mojej półce. I tak też się działo. Szłam do sklepu, kupowałam, grałam i cieszyłam się beztroskim życiem gracza. Prawie beztroskim, bo wtedy też co nowsza gra wymagała ulepszenia sprzętu. Każdy pctowiec się z tym liczy i nie bolało to tak bardzo, jak uwiera mnie teraz brak gier, w które mogłabym zagrać na swoim całkiem zacnym laptopie. To po co mi stacjonarka rodem ze sci-fi? Nagle chęć do kupienia VR wyparowała. Wszystko przez to, że dobrych gier AAA, jest tyle, że na palcach jednej ręki można zliczyć tegoroczne produkcje. Oczywiście nie samymi wysokobudżetowymi grami gracz żyje. Ale też do indyków, czy jedynych aktualnie, dobrych fabularnie gier-filmów typu Life is Strange, nie potrzeba nie wiadomo jakiego sprzętu.

Bardzo dobra gra, tylko czy jej wartość rzeczywiście jest większa niż dużo tańszego Wieśka?

Bardzo dobra gra, tylko czy jej wartość rzeczywiście jest większa niż dużo tańszego Wieśka?

Po drugie: Ceny! Czy wyście powariowali?

Do tego dochodzą ceny gier. Overwatch sięgnął w najdroższej ofercie niemal 270 zł. I to za wydanie cyfrowe. Proszę państwa, to jest rozbój w biały dzień! Kwota jaką trzeba zapłacić za gry na PC, jest aktualnie niewiele niższa, niż to, co trzeba zapłacić za grę na konsolę! I, o ile dałabym tyle z czystym sumieniem za np. Dying Lighta (bo rodzimy, bo ma singla, bo ma multi, bo był super z każdej strony), to płacenie tyle za blizzardowego multika jest żartem. Człowiek kupi nowy komputer i nagle orientuje się, że nie stać go na nowe gry. O ironio. Kiedyś byłam sceptyczna wobec konsoli. Nagle światopogląd uległ zdezorganizowaniu. Bo kiedy widzę tak dobre gry jak nowy Uncharted i wiem, że na PC nie pogram, to dopada mnie ogromne rozżalenie. Teraz zastanawiam się nie nad GTXem 1080, a nad kupnem konsoli, bo chociaż gry nagle nie zaczną się same produkować, to chociaż taniej na tym wyjdę.

Odwieczny konflikt wygra ostatecznie... SMARTFON. Bo ma Pokemon Go!

Odwieczny konflikt wygra ostatecznie... SMARTFON. Bo ma Pokemon Go!

Po trzecie: Nie wszystkie gry muszą nam się podobać, więc czekamy... czekamy... czekamy, aż zapominamy na co.

Trzeba pamiętać, że nie każda gra nam podpasuje, mamy swoje upodobania, szukamy czegoś innego w dobrej produkcji. Czasem niezapomnianej fabuły, czasem pieszczącej estetyczne zmysły grafiki, nieraz szukamy po prostu klimatu, który pozwoli nam się wczuć w konkretną emocję. Każdy ma swój ulubiony typ gier, i gdzie indziej będzie szukał wrażeń. Jeśli ktoś taki nie chce grać w n-tego Asasyna, albo nie lubuje się w klimatach wojennych i nowy Battlefield nie jest dla niego, to może polubi chociaż szóstą Cywilizację? Jak pierwszych pięciu nie pokochał, to szóstej raczej też nie. Dla takich osób zostanie chyba tylko No Man Sky. Przykry jest fakt, że gry produkuje się taśmowo, że każda następna wersja najczęściej niczym nie zaskoczy, silnik gry pozostanie ten sam, może sama gra będzie nawet długości DLC, za które trzeba będzie zapłacić jak za pełnowymiarowy produkt. I takie historie się zdarzają, nieraz przejście gry zajmuje kilka marnych godzin, a niedosyt pozostaje z nami na długo. Może to wszystko nie jest ważne, bo nasza inność i różnorodne potrzeby powodują, że rynek cały czas dobrze się trzyma. Każdy jednak gdzieś tam w głębi serca czuje pustkę, czy to za starymi czasami/grami, czy za produkcjami, które wciskały nas w siedzenia i doprowadzały do łez/nerwicy/tęsknoty.

Targi już na dniach, co nas zaskoczy?

Targi już na dniach, co nas zaskoczy?

Jedyną nadzieją pozostaje dla mnie w tej chwili sierpniowa premiera Deus Exa, październikowa Mafia III (''na singlowym bezrybiu i Mafia ryba'' - cyt. Berdol) i startujący za pare dni Gamescom. Może pojawi się tam chociaż jeden tytuł, który rozpali dawny zapał?

Tego życzę sobie i Wam.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze