Opowieści z Wilczego leża

  • Autor: Joanna Pamięta-Borkowska
  • Opublikowano: 12 Sierpień 2017
  • Komentuj 3

"Wilcze leże" Andrzeja Pilipiuka to zbiór dziesięciu opowiadań (tak właściwie to dziewięciu, bo ostatnie to humoreska) w klimacie noir. W każdym ocieramy się o jakąś tajemnice, ale tylko w niektórych niesamowitość pokazana jest wprost. Trudno zatem przyporządkować te opowiadania po prostu do urban fantasy. Prędzej nazwałabym je właśnie historiami z dreszczykiem.

Fabuła opowiadań toczy się w różnych miejscach i epokach. Obserwujemy śledztwa doktora Pawła Skórzewskiego, znanego nam z wcześniejszych tomów (m.in. świetnego tomu "2561 kroków") doktora, chirurga wojskowego oraz wizjonera. Tym razem podóżujemy po terenach Lubelszczyzny, a kończymy w Warszawie. Drugim bohaterem jest Robert Storm, żyjący współcześnie w Warszawie trzydziestolatek, archeolog, handlarz starzyzną. Jego zawód kojarzy mi się trochę z profesją Corso z "Klubu Dumas" Arturo Perez-Reverte, gdyż jest on kimś w rodzaju śledczego.

 

Grafiki w książce są bardzo klimatyczne

W tomie pojawia się też dwójka zupełnie nowych, nieznanych wcześniej bohaterów. I tak jak Rachela, wychowanka samego Korczaka, bohaterka tytułowego opowiadania "Wilcze leże" wydaje mi się postacią epizodyczną, tak już Paweł Nowak, policyjny archiwista z Wrocławia, może dołączyć do grona Roberta i doktora Skórzewskiego w kolejnych opowiadaniach.  Mam nadzieję, że Robert i Paweł spotkają się kiedyś i połączą siły, to byłoby bardzo interesujące, złwaszcza że mają inne metody i temperament.

Język Pilipiuka, który sam nazywa siebie Wielkim Grafomanem (czyżby sposób na zaklęcie rzeczywistości?) jest wyważony, plastyczny i nieprzesadzony. Wbrew jego samokrytycznym żartom na temat własnego stylu, widać, że autor nie osiadł na laurach i wciąż rozwija swój warsztat. Porównania nie są ani przesadnie ukwiecone, ani zbyt proste, a dialogi są żywe i wiadygodne.

Plusem opowiadań jest cała masa historycznych ciekawostek, krótkich historii w historiach. Pilipiuk posiada niesamowitą wiedzę na temat historii, archiwistyki, zabytków, archeologii i potrafi tę wiedzę w bardzo zajmujący sposób sprzedać. Marzę o tym, by napisał przewodnik historyczny po Warszawie i Wrocławiu, w którym narratorami byliby Paweł i Robert - to byłaby arcydobra rzecz!

Minusem opowiadań jest czasami zbyt szybkie zakończenie. Kompozycja niektórych opowiadań wydaje się być lekko zaburzona. Mamy powoli, obiecująco rozwijający się początek, obserwujemy poszczególne etapy śledztwa i nagle - bam, w mniej lub bardziej przewidywalny sposób zagadka zostaje rozwiązana (albo zostaje odstawiona w kąt, bo i takie historie się zdarzają). Zakończenie historii chłopca-inwalidy, który znika w niewyjaśnionych okolicznościach, jest oczywiste już w połowie opowiadania, poza tym... bury należą się grafikowi, który podaje rozwiązanie na tacy, ilustrując, co się z chłopakiem stało :D. No serio, takie niedopatrzenie?!

Pilipiuk ma masę świetnych historii do opowiedzenia, ale ciężej jest u niego z zaskakiwaniem czytelnika. To są świetne opowiadania noir, ale trochę im brakuje do dobrych historii detektywistycznych.

Andrzej Pilipiuk

Wiem, że dziwnie zabrzmi takie zdanie skreślone ręką miłośniczki fantasy, ale najlepsze opowiadania to te, w których nie ma fantastyki, albo jest ona dyksretna. "Wilcze leże" z ujawnionymi wilkołakami jest średnie. Najlepsze teksty to te sięgające do historii, czyli np. o wspomnianym chłopcu-inwalidzie, o relikwiarzu, rękopisie Makuszyńskiego oraz mumii. Oczywiście, jest jeszcze moje ulubione opowiadanie "Lalka", skupione wokół tajemniczej mapy sztabowej ukrytej w nodze krzesła, ukazuje kulisy walki wywiadów w PRL. Najlepszy jego fragment poświęcony jest dziwnej cygańskiej magii oraz podróży w przeszłość...  Częściej jednak wątki fantastyczne mi przeszkadzają, ot takie zakończenie "Cmentarzyska Marzeń" to jakiś matrix, który klimatem bardzo odstaje od reszty. Wolałabym, by w całości poświęcone zostało śledztwu związanemu z zaginionym rękopisem Kornela Makuszyńskiego.

Mam też dylemat co do opowiadania "Ci, którzy powinni zostać". Z jednej strony, w ciekawy i rozczulający sposób przedstawia doktora Skórzewskiego u schyłku życia. Ale dziwny przybysz, który go nawiedza, jest właśnie tym "niedyksretnym" elementem fantastyki, który mi nie pasuje. Natomiast sama postać doktora, jego przemyślenia, poczucie honoru oraz bystry umysł powodują, że jest o wiele ciekawszy od Roberta. Nie wiem, czy jest to kwestia naracji, która w opowiadaniach o Stormie przybiera postać pierwszej osoby i przez to nie pozwala spojrzeć na postać z boku, faktem jest jednak, że współczesny mi bohater nie wzbudza we mnie takiej sympatii jak doktor żyjący na przełomie wieków...

Po tak długiej tyradzie na temat tego tomu należy Wam się kilka słów podsumowania. Zbiór opowiadań "Wilcze leże" oceniam bardzo wysoko. Są ciekawe, nietuzinkowe, czasami za szybko zakończone, ale tak to niestety jest z dobrą literaturą - zawsze chciałoby się więcej, i więcej, i więcej...

Dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego.

Pod tym wpisem można się reklamować. Jeżeli uważasz, że stworzyłeś bardzo dobry film związany z tematem wpisu, wklej do niego link w komentarzu. Najlepsze filmy zostaną tutaj na zawsze. Zapraszamy do komentarzy. Czekamy na Wasze opinie. Do dyspozycji naszych czytelników oddajemy również forum dyskusyjne... serdecznie zapraszamy tam do rozbudowanych dyskusji i kooperacji spoleczności brodaczy!

Komentarze